#Tom
Po zaśpiewaniu paru
piosenek szybko zszedłem ze sceny i podszedłem do nowożeńców.
Nareesha się popłakała i ledwo mówiła. Seev jako facet w tym
związku podziękował za ich oboje, trochę jeszcze pogadaliśmy i
mówiąc, że na mnie pora zmyłem się czym prędzej. Nie żegnałem
się później z nikim innym, wystarczy, że Seev i Ree wiedzieli.
Zauważyłem, że nie tylko ja wpadłem na pomysł ucieczki, bo parę
osób również kręciło się przed salą dzwoniąc gdzieś lub
rozmawiając z kierowcami limuzyn, które nas tutaj przywiozły.
-Zawieść Pana do
hotelu ? - dopadł mnie jeden z „pingwinów”.
-Do hotelu
niekoniecznie, ale jeżeli mógłbyś do jakiegoś pobliskiego pubu,
to byłbym wdzięczny.
-W takim razie
zapraszam do limuzyny. - gestem dłoni wskazał swój pojazd, a ja
nie czekając na niego sam otworzyłem sobie drzwi i wsiadłem do
ciepłego wnętrza pachnącego skórą.
Po chwili ruszyliśmy i
tylko jeden z nas znał cel mojej wyprawy. Musiałem jakoś
odreagować dzisiejszy dzień. Nie żebym żałował, że pojawiłem
się na tej wspaniałej ceremonii, ale gdyby Jej tam nie było.
Kurcze, taki wspaniały dzień, ten wyjątkowy. Para moich
wspaniałych przyjaciół związała się na resztę życia, a ja
nawet nie mogłem dzielić z nimi tej radości. Gdybym tylko mógł
przestać myśleć o Kelsey i jej zdradzie to pewnie ten wieczór
byłby dla mnie miłym doznaniem.
Jak mogłem tak zawieść
moich przyjaciół ?! Cały gniew, który w sobie miałem zaczynał
brać nade mną kontrolę. Nie mogłem się doczekać, aż samochód
się zatrzyma, a ja wejdę do dusznego pomieszczenia, wejdę do
środka i uderzy mnie fala zapachu papierosów, alkoholu i wymiocin.
Być może ten smród jakoś zajmie mój mózg, albo i nie.
Spojrzałem na siebie w odbiciu szyby. Włosy ułożone na żel,
ogolona twarz, czarny, dopasowany i szyty na miarę garnitur,
eleganckie buty i ten wąski krawat. Czy ja pasowałem do miejsca, do
którego zmierzałem ? Nie. Odpowiedź była krótka. Zdjąłem
krawat, który wsadziłem do wewnętrznej kieszeni marynarki.
Odpiąłem guziki przy kołnierzyku koszuli i jeszcze parę niżej.
Zmierzwiłem włosy i ponownie się sobie przyjrzałem. Nie dokonałem
jakiejś większej zmiany, ale i tak na więcej liczyć nie mogłem.
Przynajmniej miałem swój portfel z magiczną kartką, bynajmniej
tyle.
Jak na pobliski pub to
jechaliśmy dosyć długo, aż w końcu po jakiś paru minutach
limuzyna się zatrzymała, nie wiedziałem czy stoimy na światłach
czy jak, bo silnik cały czas chodził. Nagle otworzyły się drzwi,
a za nimi zobaczyłem mojego „pingwina”.
-Czy życzy sobie Pan,
żeby na Pana poczekać ? - zapytał, a ja wysiadłem.
-Nie, proszę wrócić.
Dzięki za podwózkę.
-A czy ma Pan jak
wrócić ?
-Zamówię taksówkę,
ewentualnie mam GPS w telefonie.
-W takim razie życzę
miłej zabawy, ale w razie potrzeby proszę zadzwonić pod ten numer
i postaram się przyjechać jak najszybciej. - podał mi wizytówkę.
-Dzięki. - odszedłem
parę kroków dalej.
Upewniłem się, że
chłopak wsiadł do środka i zgniecioną wizytówkę wrzuciłem do
kosza. Skoro mówię, że sobie poradzę, to sobie poradzę. Stałem
właśnie przed pub'em, ale to nie było to czego się spodziewałem.
Lokal z zewnątrz wyglądał przytulnie i nie czuło się wcale tego
co przy innych pubach. W pomieszczeniu nie unosił się dym
nikotynowy, a okna były uchylone, słychać było muzykę i wesołe
głosy. Chcąc dowiedzieć się czegoś więcej o tym miejscu
wszedłem do środka.
Zielone wnętrze, wcale
nie odrzucało, a przypominało o tym, że jestem w Irlandii –
Zielonej Wyspie i czułem się zrelaksowany. To miejsce z pewnością
pozostanie w mojej pamięci. Mijałem pełne stoliki zadowolonych
ludzi, którzy rozmawiali, śmiali się, ale moje uszy to nie
drażniło, bo jak na pub to było cicho i spokojnie. Uśmiechnięta
obsługa dziarsko obsługiwała uśmiechniętych klientów. Mijało
mi się to z celem. Spojrzałem na zegarek, dochodziła północ,
obsługa powinna być marudna, zła na klientów i strasznie nie
miła. Dochodziła późna godzina, a ci byli zadowoleni, dziwnie
zadowoleni. Idąc do baru nie napotkałem żadnego negatywnego
spojrzenia na moją osobę, jakby mnie tu wcale nie było. Dosiadłem
się do suchego baru, zazwyczaj ocieka on piwem, Irlandia mnie
zaskakuje.
-Dobry wieczór. -
uśmiechnięty barman szybko się pojawił.
-Cześć. Do której
macie dzisiaj czynne ?
-Jeszcze jakieś
czterdzieści minut.
-Nie zamykacie równo o
północy.
-Powinniśmy, ale
przecież nie wyrzucimy naszych gości. - uśmiechnął się.
-Nigdy nie spotkałem
się z czymś takim, a w Irlandii byłem parę razy i nigdy nie
trafiłem na takie miejsce.
-Mówisz to w
pozytywnym czy negatywnym znaczeniu ?
-Pozytywnym. Tutaj jest
całkowicie inaczej niż wszędzie indziej.
-Bo jesteśmy
wyjątkowi. - zaśmiał się.
-Whiskey poproszę.
Zacząłem bawić się
korkową podkładką i lustrować bar. Wszystko było inne. Wszystko
było równo poukładane, czyste i zachęcające. Nie dziwię się,
że to miejsce jest tak często odwiedzane przez ludzi, skoro jest co
odwiedzić to nie ma powodów, żeby tutaj nie przyjść.
-Zły dzień ? - barman
podał mi pełną szklankę.
-Nie jestem z tych,
którzy żalą się barmanowi.
-Spokojnie. Jeszcze
parę szklanek i wszystkiego się dowiem. - uśmiechnięty polerował
szklanki.
-Lubisz swoją pracę ?
- zapytałem przyglądając mu się.
-Pewnie.
-Zawsze zastanawiałem
się nad tym, bo ja z kolei nie chciałbym słuchać czyiś
problemów.
-Kwestia gustu. Czasami
ludzie przychodzą tutaj tylko po to, żeby się wygadać. Nie mają
żadnej osoby, której mogłyby przekazać wszystkie swoje
zmartwienia i wtedy pojawiam się ja.
-Niech pójdą do
psychologa.
-Ja im go zastępuje.
Dolać ? - zapytał patrząc na moją opróżnioną szklankę.
-Tak. - podałem mu
pustą szklankę i po chwili dostałem zapełnioną.
-Impreza się nie udała
?
Spojrzałem na niego ze
znakiem zapytania.
-Jesteś już drugą
osobą ubraną świątecznie, która do nas trafiła. Obstawiam, że
wesele.
-A no wesele.
-Nudne ?
-Nie. - napiłem się.
-Więc dlaczego nie
jesteś tam i tam pijesz ?
-Nie chcę psuć tego
dnia moim przyjaciołom.
-Poszedłeś na ślub
mimo swojej niechęci ?
-To nie tak.
-A jak ?
-Mówiłem, że nie
jestem z tych co przychodzą i się żalą.
-Po prostu jestem
ciekaw. Może po prostu było nudno.
-Nie było. Było
bardzo fajnie, ale … ale co cię to obchodzi ? Lepiej mi dolej.
-Twoje życzenie jest
dla mnie rozkazem.
-Ty jesteś taki
zadowolony, bo musisz, czy coś ćpałeś ? - odebrałem od niego
pełną szklankę.
-Mam dobry humor.
-Niby dlaczego ?
-Bo lubię moją pracę,
a ty swoją lubisz ?
-Lubię.
-No widzisz. Powinieneś
wiedzieć co to znaczy.
-Za dużo mówisz.
-Taką mam pracę.
Odszedł na chwilę do
innego klienta, a ja miałem choć odrobinę spokoju. Trajkotał mi
ciągle nad uchem. Przyszedłem tu, bo chcę się napić, a nie
słuchać czyiś rad. Rozejrzałem się po sali szukając wolnego
stolika, ale takowego nie było.
-Stęskniłeś się za
mną ?
-Bardzo. - spojrzałem
na niego znudzony.
-Dobre przynajmniej
było jedzenie ?
-Co ?
-Na weselu.
-Dobre, ale co cię to
obchodzi ?
-Próbuję podtrzymać
rozmowę.
-Nie musisz się tak
wysilać.
-Za to mi płacą.
-Co miałeś na myśli
mówiąc, że już druga osoba tutaj przyszła ?
-Wtedy co mówiłem, że
świątecznie ubrana ? - pokiwałem głową. - Śliczna blondynka
tutaj była, wyraz twarzy miała podobny do twojej.
-Dawno temu tutaj
przyszła ?
-No jakoś, ale
niedawno ją tutaj widziałem. - zaczął rozglądać się po sali. -
O ! Siedzi tam pod tą zasłonką, widzisz ?
Obejrzałem się, może
akurat poznam tę dziewczynę, chociaż na weselu nie przyglądałem
się zbytnio gościom i raczej nie rozpoznam tej dziewczyny.
-Gdzie ? - zapytałem
lustrując salę.
-Tyłem siedzi. Za tym
dryblasem z łysą głową.
Zacząłem szukać
wspomnianego dryblasa z łysą głową, ale jak na złość jego też
nie widziałem.
-Nie widzisz ?
-Nie.
Odpowiedziałem
zażenowany i gdy już miałem odwrócić wzrok zobaczyłem tę
blondynkę. Faktycznie siedziała tyłem, ale to nie przeszkodziło
mi w jej rozpoznaniu. Odwróciłem szybko wzrok i wypiłem zawartość
szklanki.
-Naprawdę jej nie
widzisz ?
-Już widzę. -
odpowiedziałem szybko podając mu pustą szklankę.
-Niezła co ?
-Nie wygląda na taką,
której można zaufać.
-Głupoty gadasz.
Niezła sztuka.
-Pewnie tylko jedno jej
w głowie.
-To właśnie jeszcze
lepiej.
-Serio ? - spojrzałem
na niego spode łba.
-Pewnie tylko tak
gadasz, a w głowie masz już różne wizje. - uśmiechnął się w
jej kierunku.
-Wiem co mówię. Z
takimi jak ta lepiej jak najdalej.
-Czyli twój humor
zepsuła dziewczyna. - raczej stwierdził niż zapytał.
-Coś słabą masz tą
whiskey.
-Poczekaj jeszcze. Tak
Tobą trzepnie, że zaraz wyłożysz się jak długi na podłodze.
Dziewczyna złamała ci serce ?
-Co ?
-Pijesz przez
dziewczynę, co ci takiego złego zrobiła ?
-Pojawiła się.
-To chyba dobrze.
-Zależy dla kogo.
-Chyba nasza koleżanka
wychodzi.
-Chyba twoja koleżanka.
-Na pewno musisz ją
kojarzyć. No spójrz, obróć się. - zerknął tylko na mnie na
chwilkę i wrócił do niej wzrokiem.
-Poszła już ? -
zapytałem po chwili.
-Może zamówić ci
taksówkę ? - barman zapytał rozweselony, z pewnością nie do
mnie.
-Nie trzeba. -
powiedziała niepewnie, a ja czułem na sobie jej wzrok, ale
specjalnie się nie odwracałem, bo chyba bym wybuchł na sam jej
widok.
-Wiedziałem, że wy z
tej samej imprezy. Widać, że się znacie. - chłopak patrzył to
mnie to na nią. - Dosiądź się jeszcze do nas na chwilę. -
zwrócił się do niej.
-W takim razie ja
wychodzę. - powiedziałem i wyjąłem portfel.
-Tom nie wygłupiaj
się. Zostań i tak już wychodziłam. - usłyszałem za sobą, ale
udałem, że nic nie słyszałem, podałem mu kartę. - Na co czekasz
? Wychodzę.
-Zostań. - stała przy
swoim, a ja walczyłem ze sobą, żeby zaraz nie wykrzyczeć jej w
twarz co o niej myślę.
Barman zabrał mi kartę
i w ciszy wpisywał coś na urządzeniu ciągle się nam
przyglądając, po chwili podał mi urządzenie i wpisałem pin. Po
czym dostałem swoją własność z powrotem i bez słowa wyszedłem
nie patrząc na żadne z ich dwojga. Tak ogromną ochotę miałem jej
wygarnąć, ale ciągle przed oczami miałem rozmowę z Agnes, która
gasiła moje zamiary. Zimne powietrze otrzeźwiło mnie nieco i
poczułem ilość wypitego alkoholu. Na ulicy stała wolna taksówka,
do której szybko wszedłem na moje szczęście, bo chwilę później
z pubu wyszła Kelsey. Podałem kierowcy adres, a ten ruszył i
zaczęliśmy się oddalać od tego dziwnego pubu.
Cały czas miałem w
głowie jej obraz, kiedy powiedziała mi prawdę. Miałem się jej
oświadczyć, ale ona nie traktowała naszego związku na poważnie,
więc dlaczego teraz mam się do niej zwracać z szacunkiem. Niech
się cieszy, że milczę w tej sprawie, bo gdybym tylko chciał to
mógłbym ją obsmarować błotem w tabloidach i nie cackać się z
tym tak jak to robiłem dotychczas. Dobrze, że za jakiś czas
wylatujemy do Stanów, tam będę mógł porządnie odreagować. Nikt
mi tego nie zabroni.
Taksówka się
zatrzymała, podałem kierowcy pieniądze i wysiadłem. Akurat ludzie
z wesela zaczęli się zjeżdżać, więc wtopiłem się w tłum i
zniknąłem u siebie w pokoju. Wziąłem szybki prysznic i rzuciłem
się na łóżko, zasypiając jak małe dziecko.
Elo !
Uff jestem w terminie, dziwne, co ? xD
Na życzenie Caroline mamy perspektywę Tom'a, chciałam już troszkę przyśpieszyć akcję, ale skoro macie jakąś prośbę to staram się ją wypełnić ;) Przynajmniej na moje możliwości.
Co do propozycji _Wiki_ : co dwa tygodnie, powiadasz ? Może to nie było by takie złe xD
A tak na serio to dajcie mi jeszcze trochę czasu, myślę, że w maju sytuacja się już rozluźni, w końcu będę już po egzaminach i nauczyciele już odpuszczą, więc będę miała więcej czasu na blogaska ;)
Macie jeszcze może jakieś propozycje jeżeli chodzi o perspektywy pisania ? Zastanawiam się na Sivą albo Ree. Ale zobaczę, może coś wpadnie mi do głowy ;>
Trzymajcie się.
<3
Heloł!
OdpowiedzUsuńCo za wkurzający barman. Mnie to by już dawno szlak jasny trafił! Tom to musi mieć stalowe nerwy.
Niekomfortowo, że spotkał Kels w barze, ale widać, że dziewczyna serio żaluje. Tak spokojnie się do niego odzywa, jakby bała się każdej jego reakcji. Ale co się dziwić.
A co do perspektywy to może Jay? Chyba z jego osoby jeszcze nie pisałaś... Albo może Max?
Święta, święta i wolne więc może będziesz miała trochę więcej czasu. Zresztą tak samo jak ja. Choć też zaraz masz egzaminy, więc pewnie siedzisz i zakuwasz.
Dużo weny! ;*
Oj biedny Tom.
OdpowiedzUsuńJa tylko czekam, aż ta dwójka w końcu wróci do siebie.
Hm... w sumie, mnie to obojętne, czyja będzie perspektywa, byleby tylko kleiła się do wątku rozdziału i byleby się nam to później nie myliło.
Również trzymam kciuki za szybkie i bezbolesne zdanie egzaminów :*
Hej, nie tak prędko! Dwutygodniowe odstępy to zdecydowanie za długo... Przynajmniej dla mnie. Chociaż doskonale Cię rozumiem w sprawie egzaminów. Jeszcze niecałe dwa tygodnie. Ostatnio moja koleżanka powiedziała, że przez te święta to więcej nauczymy się w domu niż w ciągu tych trzech lat w gimnazjum. I ma dziewczyna rację.
OdpowiedzUsuńA co do rozdział, to jest świetny. Może i sytuacja nie należy do najprzyjemniejszych, ale bardzo dobrze ja przedstawiłaś. I jeszcze ten barman. Szczerze, to nie chciałabym na takiego trafić. No ale częściowo to dzięki niemu To i Kels się spotkali. Może to da im trochę do myślenia?
I nie wiem jakie masz plany,ale mam ochotę na rozdział na rozdział z perspektywy Agnes albo Nathana.
Więc na koniec, życzę miłego powtarzania, żebyś nie zasypiała przy książkach i żeby wena nie zaatakowała Cie w nieodpowiednim momencie np. podczas pisania wypracowania na części humanistycznej albo przy zadaniach z matmy =)
Podejrzewam, że w niedzielę nie będzie rozdziału, więc do zobaczenia 27 kwietnia =D
oo dzieki za perspektywe Toma :)
OdpowiedzUsuńjak zwykle nie zawiodlas :P
uwielbiam czytac przemyslenia Toma, moja ulubiona postac z tego opowiadania :D
na miejscu jego tez bym sie wkurzala na takiego barmana, i jeszcze akurat musil biedak trafic na Kelsey haha xd
czekam na nastepny :)
perspektywa Toma jest swietna :P Tak przyjemnie się czyta :P
OdpowiedzUsuńAle tak strasznie mi go szkoda i wgl :(
Rozdział świetny i ogólnie cudownie , ale i tak jakoś taka atmosfera melancholijna :( mam nadzieje, ze z czasem bd weselej :P
trzymam kciuki za twoje egzaminy i oceny :P a ty trzymaj za moją maturę, bo magia bd :P weny kocie i buziaki :P
Ale mi szkoda Toma... I mimo, że nigdy nie zostałam zdradzona to domyślam się jak może się czuć. Na samą myśl, że osoba, którą kocham ponad wszystko i z którą pragnę się zestarzeć mogłaby spać z kimś innym aż zaciska mi się żołądek...
OdpowiedzUsuńAle z drugiej strony myślę, że każdy zasługuje na drugą szansę i mam nadzieję, że Tom to przetrawi i postara się jej wybaczyć.
Ten barman faktycznie nachalny ;P Ale i Tom wykazał się dużą cierpliwością, bo ja już dawno kazałabym mu się odpieprzyć, tym bardziej, że nie jestem osobą, która lubi się zwierzać :P
Jeszcze musiał trafić na Kels w tym samym pubie... Los ich do siebie ściąga, to przeznaczenie ;P
Załatwij raz dwa tą szkołę i wracaj do tego opowiadania, bo nie mogę się doczekać dalszych losów! :)
Trzymaj się i do napisania ;*