niedziela, 13 kwietnia 2014

#15 "Próbuję podtrzymać rozmowę."

#Tom


Po zaśpiewaniu paru piosenek szybko zszedłem ze sceny i podszedłem do nowożeńców. Nareesha się popłakała i ledwo mówiła. Seev jako facet w tym związku podziękował za ich oboje, trochę jeszcze pogadaliśmy i mówiąc, że na mnie pora zmyłem się czym prędzej. Nie żegnałem się później z nikim innym, wystarczy, że Seev i Ree wiedzieli. Zauważyłem, że nie tylko ja wpadłem na pomysł ucieczki, bo parę osób również kręciło się przed salą dzwoniąc gdzieś lub rozmawiając z kierowcami limuzyn, które nas tutaj przywiozły.

-Zawieść Pana do hotelu ? - dopadł mnie jeden z „pingwinów”.
-Do hotelu niekoniecznie, ale jeżeli mógłbyś do jakiegoś pobliskiego pubu, to byłbym wdzięczny.
-W takim razie zapraszam do limuzyny. - gestem dłoni wskazał swój pojazd, a ja nie czekając na niego sam otworzyłem sobie drzwi i wsiadłem do ciepłego wnętrza pachnącego skórą.

Po chwili ruszyliśmy i tylko jeden z nas znał cel mojej wyprawy. Musiałem jakoś odreagować dzisiejszy dzień. Nie żebym żałował, że pojawiłem się na tej wspaniałej ceremonii, ale gdyby Jej tam nie było. Kurcze, taki wspaniały dzień, ten wyjątkowy. Para moich wspaniałych przyjaciół związała się na resztę życia, a ja nawet nie mogłem dzielić z nimi tej radości. Gdybym tylko mógł przestać myśleć o Kelsey i jej zdradzie to pewnie ten wieczór byłby dla mnie miłym doznaniem.

Jak mogłem tak zawieść moich przyjaciół ?! Cały gniew, który w sobie miałem zaczynał brać nade mną kontrolę. Nie mogłem się doczekać, aż samochód się zatrzyma, a ja wejdę do dusznego pomieszczenia, wejdę do środka i uderzy mnie fala zapachu papierosów, alkoholu i wymiocin. Być może ten smród jakoś zajmie mój mózg, albo i nie. Spojrzałem na siebie w odbiciu szyby. Włosy ułożone na żel, ogolona twarz, czarny, dopasowany i szyty na miarę garnitur, eleganckie buty i ten wąski krawat. Czy ja pasowałem do miejsca, do którego zmierzałem ? Nie. Odpowiedź była krótka. Zdjąłem krawat, który wsadziłem do wewnętrznej kieszeni marynarki. Odpiąłem guziki przy kołnierzyku koszuli i jeszcze parę niżej. Zmierzwiłem włosy i ponownie się sobie przyjrzałem. Nie dokonałem jakiejś większej zmiany, ale i tak na więcej liczyć nie mogłem. Przynajmniej miałem swój portfel z magiczną kartką, bynajmniej tyle.

Jak na pobliski pub to jechaliśmy dosyć długo, aż w końcu po jakiś paru minutach limuzyna się zatrzymała, nie wiedziałem czy stoimy na światłach czy jak, bo silnik cały czas chodził. Nagle otworzyły się drzwi, a za nimi zobaczyłem mojego „pingwina”.

-Czy życzy sobie Pan, żeby na Pana poczekać ? - zapytał, a ja wysiadłem.
-Nie, proszę wrócić. Dzięki za podwózkę.
-A czy ma Pan jak wrócić ?
-Zamówię taksówkę, ewentualnie mam GPS w telefonie.
-W takim razie życzę miłej zabawy, ale w razie potrzeby proszę zadzwonić pod ten numer i postaram się przyjechać jak najszybciej. - podał mi wizytówkę.
-Dzięki. - odszedłem parę kroków dalej.

Upewniłem się, że chłopak wsiadł do środka i zgniecioną wizytówkę wrzuciłem do kosza. Skoro mówię, że sobie poradzę, to sobie poradzę. Stałem właśnie przed pub'em, ale to nie było to czego się spodziewałem. Lokal z zewnątrz wyglądał przytulnie i nie czuło się wcale tego co przy innych pubach. W pomieszczeniu nie unosił się dym nikotynowy, a okna były uchylone, słychać było muzykę i wesołe głosy. Chcąc dowiedzieć się czegoś więcej o tym miejscu wszedłem do środka.

Zielone wnętrze, wcale nie odrzucało, a przypominało o tym, że jestem w Irlandii – Zielonej Wyspie i czułem się zrelaksowany. To miejsce z pewnością pozostanie w mojej pamięci. Mijałem pełne stoliki zadowolonych ludzi, którzy rozmawiali, śmiali się, ale moje uszy to nie drażniło, bo jak na pub to było cicho i spokojnie. Uśmiechnięta obsługa dziarsko obsługiwała uśmiechniętych klientów. Mijało mi się to z celem. Spojrzałem na zegarek, dochodziła północ, obsługa powinna być marudna, zła na klientów i strasznie nie miła. Dochodziła późna godzina, a ci byli zadowoleni, dziwnie zadowoleni. Idąc do baru nie napotkałem żadnego negatywnego spojrzenia na moją osobę, jakby mnie tu wcale nie było. Dosiadłem się do suchego baru, zazwyczaj ocieka on piwem, Irlandia mnie zaskakuje.

-Dobry wieczór. - uśmiechnięty barman szybko się pojawił.
-Cześć. Do której macie dzisiaj czynne ?
-Jeszcze jakieś czterdzieści minut.
-Nie zamykacie równo o północy.
-Powinniśmy, ale przecież nie wyrzucimy naszych gości. - uśmiechnął się.
-Nigdy nie spotkałem się z czymś takim, a w Irlandii byłem parę razy i nigdy nie trafiłem na takie miejsce.
-Mówisz to w pozytywnym czy negatywnym znaczeniu ?
-Pozytywnym. Tutaj jest całkowicie inaczej niż wszędzie indziej.
-Bo jesteśmy wyjątkowi. - zaśmiał się.
-Whiskey poproszę.

Zacząłem bawić się korkową podkładką i lustrować bar. Wszystko było inne. Wszystko było równo poukładane, czyste i zachęcające. Nie dziwię się, że to miejsce jest tak często odwiedzane przez ludzi, skoro jest co odwiedzić to nie ma powodów, żeby tutaj nie przyjść.

-Zły dzień ? - barman podał mi pełną szklankę.
-Nie jestem z tych, którzy żalą się barmanowi.
-Spokojnie. Jeszcze parę szklanek i wszystkiego się dowiem. - uśmiechnięty polerował szklanki.
-Lubisz swoją pracę ? - zapytałem przyglądając mu się.
-Pewnie.
-Zawsze zastanawiałem się nad tym, bo ja z kolei nie chciałbym słuchać czyiś problemów.
-Kwestia gustu. Czasami ludzie przychodzą tutaj tylko po to, żeby się wygadać. Nie mają żadnej osoby, której mogłyby przekazać wszystkie swoje zmartwienia i wtedy pojawiam się ja.
-Niech pójdą do psychologa.
-Ja im go zastępuje. Dolać ? - zapytał patrząc na moją opróżnioną szklankę.
-Tak. - podałem mu pustą szklankę i po chwili dostałem zapełnioną.
-Impreza się nie udała ?

Spojrzałem na niego ze znakiem zapytania.

-Jesteś już drugą osobą ubraną świątecznie, która do nas trafiła. Obstawiam, że wesele.
-A no wesele.
-Nudne ?
-Nie. - napiłem się.
-Więc dlaczego nie jesteś tam i tam pijesz ?
-Nie chcę psuć tego dnia moim przyjaciołom.
-Poszedłeś na ślub mimo swojej niechęci ?
-To nie tak.
-A jak ?
-Mówiłem, że nie jestem z tych co przychodzą i się żalą.
-Po prostu jestem ciekaw. Może po prostu było nudno.
-Nie było. Było bardzo fajnie, ale … ale co cię to obchodzi ? Lepiej mi dolej.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
-Ty jesteś taki zadowolony, bo musisz, czy coś ćpałeś ? - odebrałem od niego pełną szklankę.
-Mam dobry humor.
-Niby dlaczego ?
-Bo lubię moją pracę, a ty swoją lubisz ?
-Lubię.
-No widzisz. Powinieneś wiedzieć co to znaczy.
-Za dużo mówisz.
-Taką mam pracę.

Odszedł na chwilę do innego klienta, a ja miałem choć odrobinę spokoju. Trajkotał mi ciągle nad uchem. Przyszedłem tu, bo chcę się napić, a nie słuchać czyiś rad. Rozejrzałem się po sali szukając wolnego stolika, ale takowego nie było.

-Stęskniłeś się za mną ?
-Bardzo. - spojrzałem na niego znudzony.
-Dobre przynajmniej było jedzenie ?
-Co ?
-Na weselu.
-Dobre, ale co cię to obchodzi ?
-Próbuję podtrzymać rozmowę.
-Nie musisz się tak wysilać.
-Za to mi płacą.
-Co miałeś na myśli mówiąc, że już druga osoba tutaj przyszła ?
-Wtedy co mówiłem, że świątecznie ubrana ? - pokiwałem głową. - Śliczna blondynka tutaj była, wyraz twarzy miała podobny do twojej.
-Dawno temu tutaj przyszła ?
-No jakoś, ale niedawno ją tutaj widziałem. - zaczął rozglądać się po sali. - O ! Siedzi tam pod tą zasłonką, widzisz ?

Obejrzałem się, może akurat poznam tę dziewczynę, chociaż na weselu nie przyglądałem się zbytnio gościom i raczej nie rozpoznam tej dziewczyny.

-Gdzie ? - zapytałem lustrując salę.
-Tyłem siedzi. Za tym dryblasem z łysą głową.

Zacząłem szukać wspomnianego dryblasa z łysą głową, ale jak na złość jego też nie widziałem.

-Nie widzisz ?
-Nie.

Odpowiedziałem zażenowany i gdy już miałem odwrócić wzrok zobaczyłem tę blondynkę. Faktycznie siedziała tyłem, ale to nie przeszkodziło mi w jej rozpoznaniu. Odwróciłem szybko wzrok i wypiłem zawartość szklanki.

-Naprawdę jej nie widzisz ?
-Już widzę. - odpowiedziałem szybko podając mu pustą szklankę.
-Niezła co ?
-Nie wygląda na taką, której można zaufać.
-Głupoty gadasz. Niezła sztuka.
-Pewnie tylko jedno jej w głowie.
-To właśnie jeszcze lepiej.
-Serio ? - spojrzałem na niego spode łba.
-Pewnie tylko tak gadasz, a w głowie masz już różne wizje. - uśmiechnął się w jej kierunku.
-Wiem co mówię. Z takimi jak ta lepiej jak najdalej.
-Czyli twój humor zepsuła dziewczyna. - raczej stwierdził niż zapytał.
-Coś słabą masz tą whiskey.
-Poczekaj jeszcze. Tak Tobą trzepnie, że zaraz wyłożysz się jak długi na podłodze. Dziewczyna złamała ci serce ?
-Co ?
-Pijesz przez dziewczynę, co ci takiego złego zrobiła ?
-Pojawiła się.
-To chyba dobrze.
-Zależy dla kogo.
-Chyba nasza koleżanka wychodzi.
-Chyba twoja koleżanka.
-Na pewno musisz ją kojarzyć. No spójrz, obróć się. - zerknął tylko na mnie na chwilkę i wrócił do niej wzrokiem.
-Poszła już ? - zapytałem po chwili.
-Może zamówić ci taksówkę ? - barman zapytał rozweselony, z pewnością nie do mnie.
-Nie trzeba. - powiedziała niepewnie, a ja czułem na sobie jej wzrok, ale specjalnie się nie odwracałem, bo chyba bym wybuchł na sam jej widok.
-Wiedziałem, że wy z tej samej imprezy. Widać, że się znacie. - chłopak patrzył to mnie to na nią. - Dosiądź się jeszcze do nas na chwilę. - zwrócił się do niej.
-W takim razie ja wychodzę. - powiedziałem i wyjąłem portfel.
-Tom nie wygłupiaj się. Zostań i tak już wychodziłam. - usłyszałem za sobą, ale udałem, że nic nie słyszałem, podałem mu kartę. - Na co czekasz ? Wychodzę.
-Zostań. - stała przy swoim, a ja walczyłem ze sobą, żeby zaraz nie wykrzyczeć jej w twarz co o niej myślę.

Barman zabrał mi kartę i w ciszy wpisywał coś na urządzeniu ciągle się nam przyglądając, po chwili podał mi urządzenie i wpisałem pin. Po czym dostałem swoją własność z powrotem i bez słowa wyszedłem nie patrząc na żadne z ich dwojga. Tak ogromną ochotę miałem jej wygarnąć, ale ciągle przed oczami miałem rozmowę z Agnes, która gasiła moje zamiary. Zimne powietrze otrzeźwiło mnie nieco i poczułem ilość wypitego alkoholu. Na ulicy stała wolna taksówka, do której szybko wszedłem na moje szczęście, bo chwilę później z pubu wyszła Kelsey. Podałem kierowcy adres, a ten ruszył i zaczęliśmy się oddalać od tego dziwnego pubu.

Cały czas miałem w głowie jej obraz, kiedy powiedziała mi prawdę. Miałem się jej oświadczyć, ale ona nie traktowała naszego związku na poważnie, więc dlaczego teraz mam się do niej zwracać z szacunkiem. Niech się cieszy, że milczę w tej sprawie, bo gdybym tylko chciał to mógłbym ją obsmarować błotem w tabloidach i nie cackać się z tym tak jak to robiłem dotychczas. Dobrze, że za jakiś czas wylatujemy do Stanów, tam będę mógł porządnie odreagować. Nikt mi tego nie zabroni.


Taksówka się zatrzymała, podałem kierowcy pieniądze i wysiadłem. Akurat ludzie z wesela zaczęli się zjeżdżać, więc wtopiłem się w tłum i zniknąłem u siebie w pokoju. Wziąłem szybki prysznic i rzuciłem się na łóżko, zasypiając jak małe dziecko.  


Elo !
Uff jestem w terminie, dziwne, co ? xD
Na życzenie Caroline mamy perspektywę Tom'a, chciałam już troszkę przyśpieszyć akcję, ale skoro macie jakąś prośbę to staram się ją wypełnić ;) Przynajmniej na moje możliwości.
Co do propozycji _Wiki_ : co dwa tygodnie, powiadasz ? Może to nie było by takie złe xD
A tak na serio to dajcie mi jeszcze trochę czasu, myślę, że w maju sytuacja się już rozluźni, w końcu będę już po egzaminach i nauczyciele już odpuszczą, więc będę miała więcej czasu na blogaska ;)
Macie jeszcze może jakieś propozycje jeżeli chodzi o perspektywy pisania ? Zastanawiam się na Sivą albo Ree. Ale zobaczę, może coś wpadnie mi do głowy ;>
Trzymajcie się.
<3

6 komentarzy:

  1. Heloł!
    Co za wkurzający barman. Mnie to by już dawno szlak jasny trafił! Tom to musi mieć stalowe nerwy.
    Niekomfortowo, że spotkał Kels w barze, ale widać, że dziewczyna serio żaluje. Tak spokojnie się do niego odzywa, jakby bała się każdej jego reakcji. Ale co się dziwić.

    A co do perspektywy to może Jay? Chyba z jego osoby jeszcze nie pisałaś... Albo może Max?
    Święta, święta i wolne więc może będziesz miała trochę więcej czasu. Zresztą tak samo jak ja. Choć też zaraz masz egzaminy, więc pewnie siedzisz i zakuwasz.
    Dużo weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj biedny Tom.
    Ja tylko czekam, aż ta dwójka w końcu wróci do siebie.
    Hm... w sumie, mnie to obojętne, czyja będzie perspektywa, byleby tylko kleiła się do wątku rozdziału i byleby się nam to później nie myliło.

    Również trzymam kciuki za szybkie i bezbolesne zdanie egzaminów :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, nie tak prędko! Dwutygodniowe odstępy to zdecydowanie za długo... Przynajmniej dla mnie. Chociaż doskonale Cię rozumiem w sprawie egzaminów. Jeszcze niecałe dwa tygodnie. Ostatnio moja koleżanka powiedziała, że przez te święta to więcej nauczymy się w domu niż w ciągu tych trzech lat w gimnazjum. I ma dziewczyna rację.
    A co do rozdział, to jest świetny. Może i sytuacja nie należy do najprzyjemniejszych, ale bardzo dobrze ja przedstawiłaś. I jeszcze ten barman. Szczerze, to nie chciałabym na takiego trafić. No ale częściowo to dzięki niemu To i Kels się spotkali. Może to da im trochę do myślenia?
    I nie wiem jakie masz plany,ale mam ochotę na rozdział na rozdział z perspektywy Agnes albo Nathana.
    Więc na koniec, życzę miłego powtarzania, żebyś nie zasypiała przy książkach i żeby wena nie zaatakowała Cie w nieodpowiednim momencie np. podczas pisania wypracowania na części humanistycznej albo przy zadaniach z matmy =)
    Podejrzewam, że w niedzielę nie będzie rozdziału, więc do zobaczenia 27 kwietnia =D

    OdpowiedzUsuń
  4. oo dzieki za perspektywe Toma :)
    jak zwykle nie zawiodlas :P
    uwielbiam czytac przemyslenia Toma, moja ulubiona postac z tego opowiadania :D
    na miejscu jego tez bym sie wkurzala na takiego barmana, i jeszcze akurat musil biedak trafic na Kelsey haha xd
    czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. perspektywa Toma jest swietna :P Tak przyjemnie się czyta :P
    Ale tak strasznie mi go szkoda i wgl :(
    Rozdział świetny i ogólnie cudownie , ale i tak jakoś taka atmosfera melancholijna :( mam nadzieje, ze z czasem bd weselej :P
    trzymam kciuki za twoje egzaminy i oceny :P a ty trzymaj za moją maturę, bo magia bd :P weny kocie i buziaki :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale mi szkoda Toma... I mimo, że nigdy nie zostałam zdradzona to domyślam się jak może się czuć. Na samą myśl, że osoba, którą kocham ponad wszystko i z którą pragnę się zestarzeć mogłaby spać z kimś innym aż zaciska mi się żołądek...
    Ale z drugiej strony myślę, że każdy zasługuje na drugą szansę i mam nadzieję, że Tom to przetrawi i postara się jej wybaczyć.
    Ten barman faktycznie nachalny ;P Ale i Tom wykazał się dużą cierpliwością, bo ja już dawno kazałabym mu się odpieprzyć, tym bardziej, że nie jestem osobą, która lubi się zwierzać :P
    Jeszcze musiał trafić na Kels w tym samym pubie... Los ich do siebie ściąga, to przeznaczenie ;P
    Załatwij raz dwa tą szkołę i wracaj do tego opowiadania, bo nie mogę się doczekać dalszych losów! :)
    Trzymaj się i do napisania ;*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)