niedziela, 4 maja 2014

#16 "Jak zawsze niezauważona."

#Agnes


W powietrzu, a nawet w kościach czułam zbliżający się wielkimi krokami październik, a co za tym idzie wyjazd Nathana do Stanów. Na szczęście tydzień po jego wyjeździe sama mam 10 dni wolnego i zakończenie pierwszego trymestru, więc posiedzę trochę z rodzicami. Gdy myślami krążyłam wokół Nareeshy i Sivy, którzy już od tygodnia są w swojej podróży poślubnej dookoła świata, to szczerze im tego zazdrościłam. Mój autobus zbliżał się do przystanku, na którym wysiadałam, więc naciągnęłam rękawy kurtki i gdy tylko się zatrzymał szybko wyskoczyłam z autobusu.

Od razu zmroziły mnie zimne gałązki wiatru, więc nie tracąc czasu ruszyłam w kierunku szkoły. Przed samym wejściem poczułam pierwsze, duże krople deszczu. Zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam schodami na dół do szatni. Wpisałam mój czterocyfrowy kod i kłódka puściła. Wyjęłam z szafki zeszyty, a z torby wyjęłam niepotrzebne teraz książki. Zatrzasnęłam żółtą szafkę i ponownie weszłam na klatkę schodową. Miałam teraz historię z dosyć starym profesorem i mimo że nie przepadałam za tym przedmiotem to bardzo lubiłam słuchać jak mężczyzna z przejęciem opowiada o historii.

Usiadłam w jednej z ostatnich ławek i przyglądałam się padającemu deszczu, który wzrósł na sile. Do dzwonka zostało około 9 minut, a sala była tylko trochę zapełniona. Niektórzy leżeli na ławkach próbując złapać jeszcze cenne minuty snu, inni energicznie wertowali strony swoich podręczników za pewnie czegoś szukając. Jeszcze inni siedzieli bez wyrazu z wzrokiem wbitym przed siebie, a znalazła się nawet grupka rozmawiających cicho uczniów.

Lubiłam obserwować zachowania ludzi, niektóre z nich były dosyć specyficzne, a inne pomysłowe. Poczułam jak robi mi się duszno. Zacisnęłam mocno powieki. Nie lubiłam takiej pogody. Najgorsze dla mnie zawsze było przejście z września na październik. Wtedy najgorzej się czułam i zazwyczaj dużo czasu spędzałam w domu lub w szpitalu, ale nie chciałam mieć zaległości tym bardziej, że raczej nie miałabym od kogo pożyczyć notatek. Nie byłam zbyt towarzyską osobą. Im mniej osób o mnie wie tym lepiej.

Wskazówki zegara szybko zbliżały się do dziewiątki, a sala nawet nie była w połowie zapełniona. Zazwyczaj frekwencja uczniów na tej lekcji była niska, ale profesorowi jakby to nie przeszkadzało. On cieszył się tym, że ma do kogo mówić. Równo z dzwonkiem do sali wszedł właśnie on. Ubrany w swój szary garnitur z czarną aktówką w dłoni, która bezwładnie się ruszała. Jego siwe włosy jak i wąsy dodawały mu uroku, a tęga sylwetka powagi. Jego się po prostu szanowało. Był to człowiek, który szacunek dostawał od każdego, nie ważne czy lubiłeś jego zajęcia czy nie, zawsze go szanowałeś, bo on zawsze szanował ciebie. Był z tego rodzaju ludzi, którzy są dobrzy dla innych, którzy idą na kompromisy. U niego ciężko było nie zdać.

W czasie lekcji dotarło również paru nowych słuchaczy, ale profesor jakby tego nie zauważył i kontynuował swoją wypowiedź jedynie czasami pośpieszał ludzi, bo zasłaniali innym jego prezentacje. Minęło już czterdzieści minut, ale mężczyzna tak opowiadał, że nawet tego nie zauważyłam. Gdy zabrzmiał dzwonek rozszedł się szmer zamykanych i chowanych do toreb książek, ale profesor nadal mówił.

-Piękno sztuki ukryte jest w jej historii oraz w tym co chciał przekazać autor. To nie tylko parę kresek i ładne kolory, to uczucia, które zebrały się w człowieku i zostały wyrzucone na płótno. W sztuce nie patrzy się na prostą linię, na podobiznę czy na oddanie koloru. Tu patrzy się głębią, emocjami. Dlatego sztuka nie jest dla wszystkich ona jest jedynie dla tych o otwartym sercu. Tak samo jest z ludźmi.

Zakończył i wyłączył swoją prezentacje. Lubiłam jego zajęcia, bo zawsze miał coś mądrego do powiedzenia. Spojrzałam na swoje notatki, które były dzisiaj krótsze. Za szybko się dekoncentrowałam, za dużo słuchałam, a za mało tego zapisywałam. No nic, może coś jeszcze napiszę. Schowałam swoje cenne notatki i zeszłam na dół. Wychodziłam ostatnia, jak zawsze, ale niezauważona, jak zawsze.

Korytarze stały się pełne i tłoczne. Przypomniało się im, że dzisiaj też są zajęcia. Przede mną czekały jeszcze długie godziny nudnych zajęć, na które z chęcią bym nie poszła. Przypomniałam sobie o jednej sprawie. Zeszłam na piętro i skierowałam się w kierunku sekretariatu. Musiałam donieść pewne papiery. Szłam szukając ich w torbie, na tyle przyzwyczaiłam się do nowego otoczenia, że nie musiałam patrzeć gdzie idę. Wiedziałam gdzie co jest.

-Cześć ślicznotko. - zatrzymał mnie czyiś głos.

Podniosłam wzrok i zobaczyłam stojącego przede mną dryblasa, a za nim jeszcze parę innych chłopaków. Chciałam go wyminąć, ale ten znowu zastąpił mi drogę.

-Chciałabym przejść. - odezwałam się.
-Co mówiłaś kruszyno ? Powtórz jeszcze raz. - mówił z cwaniackim uśmiechem.
-Chciałabym przejść. - powtórzyłam nieco głośniej, ale nadal z wbitym wzrokiem w podłogę.
-Chciałabyś przejść. No patrz, a nie chcę się przesunąć. I co my teraz zrobimy ? - odwrócił głowę i zaśmiał się do kolegów, a ci razem z nim. - Grzeczne dziewczynki powinny siedzieć z mamusią w domku, a nie włóczyć się same po tak dużej szkole. Jesteś świadoma ile jest tutaj zagrożeń ? - czekał na moją odpowiedź, więc pokiwałam przecząco głową. - Jedno z nich mogę ci pokazać. - jego ręka powoli się podniosła w kierunku mojej twarzy.
-Sebastian ! - usłyszałam za sobą czyiś głośny krzyk. - Nudzi ci się ? - szybko się zbliżał.
-Kogo moje oczy widzą. Stary ! Dawno cię nie widziałem. - nagle chłopak stracił mną zainteresowanie.
-Wiesz, to tu to tam i tak zleciało. - słyszałam, że stoi za mną. - Ale nie spodziewałem się po Tobie tego, że zaczepisz samą dziewczynę, ze swoją świtą na karku.
-Chciałem jej pomóc. - powiedział grzecznym tonem głosu. - Z resztą ty dobrze wiesz do czego jestem zdolny. - słyszałam jego śmiech w głosie.
-Myślę, że Agnes sama znajdzie drogę do swojego celu. - zdziwiłam się na wieść o tym, że chłopak zna moje imię, więc pomyślałam kto to mógł być.
-Znacie się ? - zapytał zdziwiony … Sebastian, poczułam jego wzrok na sobie. - W takim razie do twoich usług.

Podniosłam na niego wystraszony wzrok, a ten przyjaźnie się uśmiechał. Dziwny z niego człowiek.

-Wystarczy tej grzeczności. Zmykajcie stąd.
-Miło było cię zobaczyć Rich. Może jakieś piwo wieczorem ? - Sebastian mnie minął, a ja zobaczyłam resztę jego „świty”.
-Zdzwonimy się. - usłyszałam głos Richarda za mną i dźwięk przybijanej piątki.

Po dłuższej chwili towarzystwo się wykruszyło, ale ja nadal się nie odwracałam.

-Przepraszam cię za niego. - Rich stanął przede mną.
-Nie masz za co przepraszać. - spojrzałam na niego przez ułamek sekundy i ponownie spuściłam wzrok. - Nie wiedziałam, że masz takie znajomości, ale w ogóle po co ja się odzywam.
-Mam wielu znajomych.
-Nie powinno mnie to dziwić.
-Gdzie idziesz ? - zapytał po chwili ciszy.
-Do sekretariatu.
-Odprowadzę cię.
-Nie ma takiej potrzeby.
-I tak nie mam co robić.
-Nie masz zajęć ?
-Mam.
-To dlaczego nie idziesz ? Za chwilę będzie dzwonek.
-Sam decyduję o swoim losie.
-Chyba już podpadłeś dyrektorowi. - raczej stwierdziłam niż zapytałam ruszając.
-Nadal tu jestem. Jak impreza ?
-Jaka impreza ?
-Mówiłaś, że jakąś masz, a raczej już miałaś.
-Mówiłam ci ?
-Raczej wspomniałaś. Jakoś z rozmowy tak wyszło.
-Jakoś sobie nie przypominam.
-Bo to była chwila. Więc jak się udała impreza ?
-Było fajnie.
-I tyle masz w temacie ?
-Tak. Dzięki za odprowadzenie.

Zapukałam do drzwi i weszłam niepewnie do środka. Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi usłyszałam dzwonek. Na szczęście zajęcia miałam tylko piętro wyżej, więc po chwili wyszłam na pusty korytarz i wbiegłam na schody. Na moje szczęście nie tylko ja wchodziłam jeszcze do sali, a nauczycielka się nie czepiała. Przywykła do tego, że sporo osób się spóźnia na jej nudne zajęcia. Zajęłam miejsce z tyłu i ponownie wyjrzałam przez okno. Ulewa nawet na chwile nie zwolniła, cały czas mocno padało, a chmury nie miały ochoty zniknąć.

Starałam się skupić na wykładzie, ale wcale nie miałam na to dzisiaj głowy. Wcale nie miałam dzisiaj humoru do czegokolwiek. Nawet rano, gdy zaspałam, musiałam sobie poradzić sama, bo Nathan po późnym powrocie do domu z popijawy z chłopakami, nadal spał. Z resztą nawet nie mogłam liczyć na jego pomoc, więc zebrałam się i pobiegłam na autobus.

Widziałam, że wszyscy coś energicznie zapisują. Wszyscy bez wyjątku, spojrzałam w prawą stronę, gdzie siedziała wymalowana brunetka, bardzo ładna. Miała już zapisaną prawie całą stronę. Pochwyciła mój wzrok. Spojrzała na mój pusty skoroszyt.

-Dlaczego nie robisz notatki ? - speszyłam się i spuściłam wzrok. - Dyktuje zagadnienia do testu.

Faktycznie ten wielki test zbliżał się jeszcze większymi krokami niż październik. Od niego wszystko zależało. Musiałam być na niego przygotowana w stu procentach. Szybko chwyciłam za długopis i zaczęłam zapisywać słowa nauczycielki. Oczywiście znowu nie zdążyłam napisać tyle ile bym chciała i z dzwonkiem na przerwę nie miałam żadnej porządnej notatki.

-Zrób sobie zdjęcia moich notatek. - brunetka podała mi swoje kartki, spojrzałam na nią niepewnie. - Pośpiesz się.

Wyjęłam telefon i szybko zrobiłam zdjęcia. Oddałam jej plik kartek.

-Dziękuję. - powiedziałam, ale ta już wychodziła.

Westchnęłam ciężko i szybko się spakowałam. Naburmuszona nauczycielka czekała na mnie przy drzwiach. Szybko zeszłam i bez słowa przeszłam obok niej zła, że musiała na mnie czekać. Zamknęła drzwi i wyszła do pokoju nauczycielskiego, a ja w stronę automatu ze słodyczami. Może nie powinnam ich jeść, ale byłam głodna, a do lunchu zostało jeszcze dużo czasu.

Kolejne zajęcia wyglądały niemal podobnie, chociaż na nich nikt nie podsuwał mi swoich notatek. Swoją drogą notatki robione przez brunetkę były bardzo treściwe i dziękowałam jej w duchu, że mi ich użyczyła. Ale ciekawiło mnie też dlaczego to zrobiła. Z czystej łaski czy może dlatego, że być może jest dobrym człowiekiem ?

Weszłam właśnie na pełną stołówkę i co zobaczyłam ? Moją zbawczynię w stoliku, w którym siedział również Rich jak i ten cały Sebastian. Było tam jeszcze parę nieznanych mi osób. Szybko odwróciłam wzrok i stanęłam w kolejce do jedzenia. Gdy już zapełniłam tackę usiadłam w wolnym stoliku. Nie śpiesząc się zjadałam jego zawartość połykając ukradkiem tabletki. Nikt się mną nawet nie interesował, nikt się nie patrzył, nikt nie dosiadał. Lubiłam tutaj siedzieć, bo nikt mi nie przeszkadzał. Gdy nie byłam nawet w połowie mojej tacki Rich wstał od stolika. Obserwowałam go wiedząc, że i tak nie spojrzy w moją stronę, nie było szansy mnie tu dostrzec. Nie odwracając się nawet do tyłu wyszedł ze stołówki, a później wyszedł ze szkoły. Wspominał o tym, że sam decyduje o swoim losie, więc zadecydował.

Po zjedzeniu opuściłam stołówkę i mimo że przerwa była długa i zostało jeszcze dużo czasu postanowiłam pójść już do sali. Oczywiście była pusta tak samo jak korytarze. Usiadłam sobie w ostatniej ławce obok okna i obserwowałam ulewę. Jeszcze tylko dwie godziny i się stąd wyrwę.

Dwie godziny zajęć minęły mi wolniej niż dotychczasowe, więc ulga jaką zaznałam po wyjściu na zewnątrz nie mogła się z niczym porównywać. Deszcz nadal mocno padał, ale w szafce znalazłam parasolkę, więc nieco się śpiesząc na autobus ruszyłam w kierunku przystanku. Na całe szczęście przystanek miałam pod szkołą oraz pod domem. Przynajmniej się nie na chodzę.

Autobus przyjechał punktualnie, więc po paru minutach wysiadałam na moim. Weszłam na klatkę i złożyłam mokrą parasolkę. Poczekałam na windę i w samotności wjechałam na odpowiednie piętro. Przekręciłam klucze w drzwiach i weszłam na korytarz. Zamknęłam drzwi na zamek.

-Jestem ! - krzyknęłam i mimo mojego czekania nie dostałam odpowiedzi.

Zdjęłam kurtkę i mokre buty. Parasolkę zostawiłam do wyschnięcia. Poszłam do kuchni, gdzie na lodówce wisiała kartka od Nathana.

Zamów sobie coś do jedzenia. Nie czekaj na mnie. Dzisiaj pracuję do późna. Nathan.”

Akurat dzisiaj musiało go nie być. Akurat teraz kiedy nie chciałam być sama. Nawet nie miałam tu nikogo znajomego. Mogłabym zapytać Naree czy by wpadła, ale teraz to niemożliwe. Skoro Nathan pracuję to nawet nie mogłabym rozpatrywać możliwości zadzwonienia do któregoś z reszty zespołu. Chociaż i tak bym pewnie tego nie zrobiła. Nie znamy się za dobrze, żebym dobrze się czuła w towarzystwie któregoś z nich. Który by nawet chciał ze mną siedzieć ?

Westchnęłam głośno i poszłam do siebie. Wyjęłam książki i próbowałam się skupić na czymkolwiek. Nawet rodzice nie odbierali. Stanęłam przy oknie obserwując oberwanie chmury. Pogoda dzisiaj była okropna. Ludzie na ulicy skryci pod parasolami śpieszyli się. Każde w swoim tempie. Każde do swojego celu. A ja stałam tak nad nimi, obserwowałam ich i marzyłam o czyjej obecności. Nie musiała być to nawet namacalna obecność, ale sama świadomość, że nie jestem sama w tym dużym mieszkaniu.


Rozpatrywałam nawet możliwość gry na pianinie. Może coś jeszcze pamiętam, ale tego nie zrobiłam. Trochę się poszwędałam po piętrach, próbowałam coś ugotować, ale nawet to mi nie wychodziło. W ostateczności zjadłam kanapki i usiadłam przed telewizorem z paczką chipsów. Rich pewnie nigdy się tak nie nudzi, przecież ma masę znajomych.  


Hej !
Przepraszam za tę stypę, ale ta pogoda za oknem ... Do tego moje nowe odkrycie Kodaline i taki bigos :/
No cóż. Za jakiś czas moje wyczekane i upragnione Stany, a tam wiadomo jak. Picie, balowanie, picie, balowanie i ... no właśnie. To już za jakiś czas ;)
Zmieniam taktykę. Rozdział w każdy weekend, a dzień (piątek, sobota czy niedziela) wybiorę ja. Nie lubię mieć narzuconych dni, to mnie przeraża :P
Do następnego <3 

PS. egzaminy poszły mi nieźle :)

4 komentarze:

  1. Hej ;)
    Grtuluje egzaminow ;) czyli teraz pozostaje wybor szkoly sredniej ;) trzymam kciuki, bo to tez wazna decyzja ;)
    Rozdzial swietny , ale wlasnie taki smutny , toroche zal mi Agnes , ale jakos to wytrzyma ;)
    zazdroszcze ci , ze dla cb koszmar egzaminow sie juz skonczyl dla mnie dopiero sie zaczyna ;( wiec prosze trzymaj kciuki ;*
    No juz sie nie rozpisuje tylko zycze weny i dobrego humoru mimo pogody ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. nom, taka troche stypa w rozdziale jest ale calkiem fajnie ci wyszlo :D
    a u mnie nawet ladna pogoda :p
    czekam na nastepny rozdzial! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, że dopiero teraz komentuje :c
    Biedna Agnes :c Sama jak nie ma Nathana... Szkoda mi dziewczyny.
    Cos mi się wydaje, że ten Rich namiesza tej dziewczynie jak nie w głowie, to w życiu.
    Pisz, pisz szybko! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, Kochana! :*
    Mialam juz nie opuszczac Twoich rozdzialow a wyszlo jak zwykle, bo do bloggera niestety bylo mi daleko :(
    Ale wrocilam i nadrabiam, z czego ciesze sie przeogromnie.
    Rozdzial bardzo nostalgiczny i szczerze mowiac przydal sie tu taki :)
    Talie oderwanie i przerwa miedzy rozterkami milosnymi Kels i Toma a przyszlym wyjazdem do stanow ;)
    I uwierz mi, czytalo mi sie go tak genialnie, ze az mialam wrazenie ze stoje tam obok Agnes i widze jak idzie tymi korytarzami, siedzi sama w stolowce i obserwuje otoczenie, sporzadza notatki czy w deszczu wraca do domu. Jestem pod wrazeniem, bo zabralas sie mnie na chwile do jej swiata i bylo to dla mnie niesamowite. Dziekuje :**
    Lece czytac dalej! :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)