#Agnes
W powietrzu, a nawet w
kościach czułam zbliżający się wielkimi krokami październik, a
co za tym idzie wyjazd Nathana do Stanów. Na szczęście tydzień po
jego wyjeździe sama mam 10 dni wolnego i zakończenie pierwszego
trymestru, więc posiedzę trochę z rodzicami. Gdy myślami krążyłam
wokół Nareeshy i Sivy, którzy już od tygodnia są w swojej
podróży poślubnej dookoła świata, to szczerze im tego
zazdrościłam. Mój autobus zbliżał się do przystanku, na którym
wysiadałam, więc naciągnęłam rękawy kurtki i gdy tylko się
zatrzymał szybko wyskoczyłam z autobusu.
Od razu zmroziły mnie
zimne gałązki wiatru, więc nie tracąc czasu ruszyłam w kierunku
szkoły. Przed samym wejściem poczułam pierwsze, duże krople
deszczu. Zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam schodami na dół do
szatni. Wpisałam mój czterocyfrowy kod i kłódka puściła.
Wyjęłam z szafki zeszyty, a z torby wyjęłam niepotrzebne teraz
książki. Zatrzasnęłam żółtą szafkę i ponownie weszłam na
klatkę schodową. Miałam teraz historię z dosyć starym profesorem
i mimo że nie przepadałam za tym przedmiotem to bardzo lubiłam
słuchać jak mężczyzna z przejęciem opowiada o historii.
Usiadłam w jednej z
ostatnich ławek i przyglądałam się padającemu deszczu, który
wzrósł na sile. Do dzwonka zostało około 9 minut, a sala była
tylko trochę zapełniona. Niektórzy leżeli na ławkach próbując
złapać jeszcze cenne minuty snu, inni energicznie wertowali strony
swoich podręczników za pewnie czegoś szukając. Jeszcze inni
siedzieli bez wyrazu z wzrokiem wbitym przed siebie, a znalazła się
nawet grupka rozmawiających cicho uczniów.
Lubiłam obserwować
zachowania ludzi, niektóre z nich były dosyć specyficzne, a inne
pomysłowe. Poczułam jak robi mi się duszno. Zacisnęłam mocno
powieki. Nie lubiłam takiej pogody. Najgorsze dla mnie zawsze było
przejście z września na październik. Wtedy najgorzej się czułam
i zazwyczaj dużo czasu spędzałam w domu lub w szpitalu, ale nie
chciałam mieć zaległości tym bardziej, że raczej nie miałabym
od kogo pożyczyć notatek. Nie byłam zbyt towarzyską osobą. Im
mniej osób o mnie wie tym lepiej.
Wskazówki zegara
szybko zbliżały się do dziewiątki, a sala nawet nie była w
połowie zapełniona. Zazwyczaj frekwencja uczniów na tej lekcji
była niska, ale profesorowi jakby to nie przeszkadzało. On cieszył
się tym, że ma do kogo mówić. Równo z dzwonkiem do sali wszedł
właśnie on. Ubrany w swój szary garnitur z czarną aktówką w
dłoni, która bezwładnie się ruszała. Jego siwe włosy jak i wąsy
dodawały mu uroku, a tęga sylwetka powagi. Jego się po prostu
szanowało. Był to człowiek, który szacunek dostawał od każdego,
nie ważne czy lubiłeś jego zajęcia czy nie, zawsze go szanowałeś,
bo on zawsze szanował ciebie. Był z tego rodzaju ludzi, którzy są
dobrzy dla innych, którzy idą na kompromisy. U niego ciężko było
nie zdać.
W czasie lekcji dotarło
również paru nowych słuchaczy, ale profesor jakby tego nie
zauważył i kontynuował swoją wypowiedź jedynie czasami
pośpieszał ludzi, bo zasłaniali innym jego prezentacje. Minęło
już czterdzieści minut, ale mężczyzna tak opowiadał, że nawet
tego nie zauważyłam. Gdy zabrzmiał dzwonek rozszedł się szmer
zamykanych i chowanych do toreb książek, ale profesor nadal mówił.
-Piękno sztuki ukryte
jest w jej historii oraz w tym co chciał przekazać autor. To nie
tylko parę kresek i ładne kolory, to uczucia, które zebrały się
w człowieku i zostały wyrzucone na płótno. W sztuce nie patrzy
się na prostą linię, na podobiznę czy na oddanie koloru. Tu
patrzy się głębią, emocjami. Dlatego sztuka nie jest dla
wszystkich ona jest jedynie dla tych o otwartym sercu. Tak samo jest
z ludźmi.
Zakończył i wyłączył
swoją prezentacje. Lubiłam jego zajęcia, bo zawsze miał coś
mądrego do powiedzenia. Spojrzałam na swoje notatki, które były
dzisiaj krótsze. Za szybko się dekoncentrowałam, za dużo
słuchałam, a za mało tego zapisywałam. No nic, może coś jeszcze
napiszę. Schowałam swoje cenne notatki i zeszłam na dół.
Wychodziłam ostatnia, jak zawsze, ale niezauważona, jak zawsze.
Korytarze stały się
pełne i tłoczne. Przypomniało się im, że dzisiaj też są
zajęcia. Przede mną czekały jeszcze długie godziny nudnych zajęć,
na które z chęcią bym nie poszła. Przypomniałam sobie o jednej
sprawie. Zeszłam na piętro i skierowałam się w kierunku
sekretariatu. Musiałam donieść pewne papiery. Szłam szukając ich
w torbie, na tyle przyzwyczaiłam się do nowego otoczenia, że nie
musiałam patrzeć gdzie idę. Wiedziałam gdzie co jest.
-Cześć ślicznotko. -
zatrzymał mnie czyiś głos.
Podniosłam wzrok i
zobaczyłam stojącego przede mną dryblasa, a za nim jeszcze parę
innych chłopaków. Chciałam go wyminąć, ale ten znowu zastąpił
mi drogę.
-Chciałabym przejść.
- odezwałam się.
-Co mówiłaś kruszyno
? Powtórz jeszcze raz. - mówił z cwaniackim uśmiechem.
-Chciałabym przejść.
- powtórzyłam nieco głośniej, ale nadal z wbitym wzrokiem w
podłogę.
-Chciałabyś przejść.
No patrz, a nie chcę się przesunąć. I co my teraz zrobimy ? -
odwrócił głowę i zaśmiał się do kolegów, a ci razem z nim. -
Grzeczne dziewczynki powinny siedzieć z mamusią w domku, a nie
włóczyć się same po tak dużej szkole. Jesteś świadoma ile jest
tutaj zagrożeń ? - czekał na moją odpowiedź, więc pokiwałam
przecząco głową. - Jedno z nich mogę ci pokazać. - jego ręka
powoli się podniosła w kierunku mojej twarzy.
-Sebastian ! -
usłyszałam za sobą czyiś głośny krzyk. - Nudzi ci się ? -
szybko się zbliżał.
-Kogo moje oczy widzą.
Stary ! Dawno cię nie widziałem. - nagle chłopak stracił mną
zainteresowanie.
-Wiesz, to tu to tam i
tak zleciało. - słyszałam, że stoi za mną. - Ale nie
spodziewałem się po Tobie tego, że zaczepisz samą dziewczynę, ze
swoją świtą na karku.
-Chciałem jej pomóc.
- powiedział grzecznym tonem głosu. - Z resztą ty dobrze wiesz do
czego jestem zdolny. - słyszałam jego śmiech w głosie.
-Myślę, że Agnes
sama znajdzie drogę do swojego celu. - zdziwiłam się na wieść o
tym, że chłopak zna moje imię, więc pomyślałam kto to mógł
być.
-Znacie się ? -
zapytał zdziwiony … Sebastian, poczułam jego wzrok na sobie. - W
takim razie do twoich usług.
Podniosłam na niego
wystraszony wzrok, a ten przyjaźnie się uśmiechał. Dziwny z niego
człowiek.
-Wystarczy tej
grzeczności. Zmykajcie stąd.
-Miło było cię
zobaczyć Rich. Może jakieś piwo wieczorem ? - Sebastian mnie
minął, a ja zobaczyłam resztę jego „świty”.
-Zdzwonimy się. -
usłyszałam głos Richarda za mną i dźwięk przybijanej piątki.
Po dłuższej chwili
towarzystwo się wykruszyło, ale ja nadal się nie odwracałam.
-Przepraszam cię za
niego. - Rich stanął przede mną.
-Nie masz za co
przepraszać. - spojrzałam na niego przez ułamek sekundy i ponownie
spuściłam wzrok. - Nie wiedziałam, że masz takie znajomości, ale
w ogóle po co ja się odzywam.
-Mam wielu znajomych.
-Nie powinno mnie to
dziwić.
-Gdzie idziesz ? -
zapytał po chwili ciszy.
-Do sekretariatu.
-Odprowadzę cię.
-Nie ma takiej
potrzeby.
-I tak nie mam co
robić.
-Nie masz zajęć ?
-Mam.
-To dlaczego nie
idziesz ? Za chwilę będzie dzwonek.
-Sam decyduję o swoim
losie.
-Chyba już podpadłeś
dyrektorowi. - raczej stwierdziłam niż zapytałam ruszając.
-Nadal tu jestem. Jak
impreza ?
-Jaka impreza ?
-Mówiłaś, że jakąś
masz, a raczej już miałaś.
-Mówiłam ci ?
-Raczej wspomniałaś.
Jakoś z rozmowy tak wyszło.
-Jakoś sobie nie
przypominam.
-Bo to była chwila.
Więc jak się udała impreza ?
-Było fajnie.
-I tyle masz w temacie
?
-Tak. Dzięki za
odprowadzenie.
Zapukałam do drzwi i
weszłam niepewnie do środka. Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi
usłyszałam dzwonek. Na szczęście zajęcia miałam tylko piętro
wyżej, więc po chwili wyszłam na pusty korytarz i wbiegłam na
schody. Na moje szczęście nie tylko ja wchodziłam jeszcze do sali,
a nauczycielka się nie czepiała. Przywykła do tego, że sporo osób
się spóźnia na jej nudne zajęcia. Zajęłam miejsce z tyłu i
ponownie wyjrzałam przez okno. Ulewa nawet na chwile nie zwolniła,
cały czas mocno padało, a chmury nie miały ochoty zniknąć.
Starałam się skupić
na wykładzie, ale wcale nie miałam na to dzisiaj głowy. Wcale nie
miałam dzisiaj humoru do czegokolwiek. Nawet rano, gdy zaspałam,
musiałam sobie poradzić sama, bo Nathan po późnym powrocie do
domu z popijawy z chłopakami, nadal spał. Z resztą nawet nie
mogłam liczyć na jego pomoc, więc zebrałam się i pobiegłam na
autobus.
Widziałam, że wszyscy
coś energicznie zapisują. Wszyscy bez wyjątku, spojrzałam w prawą
stronę, gdzie siedziała wymalowana brunetka, bardzo ładna. Miała
już zapisaną prawie całą stronę. Pochwyciła mój wzrok.
Spojrzała na mój pusty skoroszyt.
-Dlaczego nie robisz
notatki ? - speszyłam się i spuściłam wzrok. - Dyktuje
zagadnienia do testu.
Faktycznie ten wielki
test zbliżał się jeszcze większymi krokami niż październik. Od
niego wszystko zależało. Musiałam być na niego przygotowana w stu
procentach. Szybko chwyciłam za długopis i zaczęłam zapisywać
słowa nauczycielki. Oczywiście znowu nie zdążyłam napisać tyle
ile bym chciała i z dzwonkiem na przerwę nie miałam żadnej
porządnej notatki.
-Zrób sobie zdjęcia
moich notatek. - brunetka podała mi swoje kartki, spojrzałam na nią
niepewnie. - Pośpiesz się.
Wyjęłam telefon i
szybko zrobiłam zdjęcia. Oddałam jej plik kartek.
-Dziękuję. -
powiedziałam, ale ta już wychodziła.
Westchnęłam ciężko
i szybko się spakowałam. Naburmuszona nauczycielka czekała na mnie
przy drzwiach. Szybko zeszłam i bez słowa przeszłam obok niej zła,
że musiała na mnie czekać. Zamknęła drzwi i wyszła do pokoju
nauczycielskiego, a ja w stronę automatu ze słodyczami. Może nie
powinnam ich jeść, ale byłam głodna, a do lunchu zostało jeszcze
dużo czasu.
Kolejne zajęcia
wyglądały niemal podobnie, chociaż na nich nikt nie podsuwał mi
swoich notatek. Swoją drogą notatki robione przez brunetkę były
bardzo treściwe i dziękowałam jej w duchu, że mi ich użyczyła.
Ale ciekawiło mnie też dlaczego to zrobiła. Z czystej łaski czy
może dlatego, że być może jest dobrym człowiekiem ?
Weszłam właśnie na
pełną stołówkę i co zobaczyłam ? Moją zbawczynię w stoliku, w
którym siedział również Rich jak i ten cały Sebastian. Było tam
jeszcze parę nieznanych mi osób. Szybko odwróciłam wzrok i
stanęłam w kolejce do jedzenia. Gdy już zapełniłam tackę
usiadłam w wolnym stoliku. Nie śpiesząc się zjadałam jego
zawartość połykając ukradkiem tabletki. Nikt się mną nawet nie
interesował, nikt się nie patrzył, nikt nie dosiadał. Lubiłam
tutaj siedzieć, bo nikt mi nie przeszkadzał. Gdy nie byłam nawet w
połowie mojej tacki Rich wstał od stolika. Obserwowałam go
wiedząc, że i tak nie spojrzy w moją stronę, nie było szansy
mnie tu dostrzec. Nie odwracając się nawet do tyłu wyszedł ze
stołówki, a później wyszedł ze szkoły. Wspominał o tym, że
sam decyduje o swoim losie, więc zadecydował.
Po zjedzeniu opuściłam
stołówkę i mimo że przerwa była długa i zostało jeszcze dużo
czasu postanowiłam pójść już do sali. Oczywiście była pusta
tak samo jak korytarze. Usiadłam sobie w ostatniej ławce obok okna
i obserwowałam ulewę. Jeszcze tylko dwie godziny i się stąd
wyrwę.
Dwie godziny zajęć
minęły mi wolniej niż dotychczasowe, więc ulga jaką zaznałam po
wyjściu na zewnątrz nie mogła się z niczym porównywać. Deszcz
nadal mocno padał, ale w szafce znalazłam parasolkę, więc nieco
się śpiesząc na autobus ruszyłam w kierunku przystanku. Na całe
szczęście przystanek miałam pod szkołą oraz pod domem.
Przynajmniej się nie na chodzę.
Autobus przyjechał
punktualnie, więc po paru minutach wysiadałam na moim. Weszłam na
klatkę i złożyłam mokrą parasolkę. Poczekałam na windę i w
samotności wjechałam na odpowiednie piętro. Przekręciłam klucze
w drzwiach i weszłam na korytarz. Zamknęłam drzwi na zamek.
-Jestem ! - krzyknęłam
i mimo mojego czekania nie dostałam odpowiedzi.
Zdjęłam kurtkę i
mokre buty. Parasolkę zostawiłam do wyschnięcia. Poszłam do
kuchni, gdzie na lodówce wisiała kartka od Nathana.
„Zamów sobie coś
do jedzenia. Nie czekaj na mnie. Dzisiaj pracuję do późna.
Nathan.”
Akurat dzisiaj musiało
go nie być. Akurat teraz kiedy nie chciałam być sama. Nawet nie
miałam tu nikogo znajomego. Mogłabym zapytać Naree czy by wpadła,
ale teraz to niemożliwe. Skoro Nathan pracuję to nawet nie mogłabym
rozpatrywać możliwości zadzwonienia do któregoś z reszty
zespołu. Chociaż i tak bym pewnie tego nie zrobiła. Nie znamy się
za dobrze, żebym dobrze się czuła w towarzystwie któregoś z
nich. Który by nawet chciał ze mną siedzieć ?
Westchnęłam głośno
i poszłam do siebie. Wyjęłam książki i próbowałam się skupić
na czymkolwiek. Nawet rodzice nie odbierali. Stanęłam przy oknie
obserwując oberwanie chmury. Pogoda dzisiaj była okropna. Ludzie na
ulicy skryci pod parasolami śpieszyli się. Każde w swoim tempie.
Każde do swojego celu. A ja stałam tak nad nimi, obserwowałam ich
i marzyłam o czyjej obecności. Nie musiała być to nawet namacalna
obecność, ale sama świadomość, że nie jestem sama w tym dużym
mieszkaniu.
Rozpatrywałam nawet
możliwość gry na pianinie. Może coś jeszcze pamiętam, ale tego
nie zrobiłam. Trochę się poszwędałam po piętrach, próbowałam
coś ugotować, ale nawet to mi nie wychodziło. W ostateczności
zjadłam kanapki i usiadłam przed telewizorem z paczką chipsów.
Rich pewnie nigdy się tak nie nudzi, przecież ma masę znajomych.
Hej !
Przepraszam za tę stypę, ale ta pogoda za oknem ... Do tego moje nowe odkrycie Kodaline i taki bigos :/
No cóż. Za jakiś czas moje wyczekane i upragnione Stany, a tam wiadomo jak. Picie, balowanie, picie, balowanie i ... no właśnie. To już za jakiś czas ;)
Zmieniam taktykę. Rozdział w każdy weekend, a dzień (piątek, sobota czy niedziela) wybiorę ja. Nie lubię mieć narzuconych dni, to mnie przeraża :P
Do następnego <3
PS. egzaminy poszły mi nieźle :)
Hej ;)
OdpowiedzUsuńGrtuluje egzaminow ;) czyli teraz pozostaje wybor szkoly sredniej ;) trzymam kciuki, bo to tez wazna decyzja ;)
Rozdzial swietny , ale wlasnie taki smutny , toroche zal mi Agnes , ale jakos to wytrzyma ;)
zazdroszcze ci , ze dla cb koszmar egzaminow sie juz skonczyl dla mnie dopiero sie zaczyna ;( wiec prosze trzymaj kciuki ;*
No juz sie nie rozpisuje tylko zycze weny i dobrego humoru mimo pogody ;)
nom, taka troche stypa w rozdziale jest ale calkiem fajnie ci wyszlo :D
OdpowiedzUsuńa u mnie nawet ladna pogoda :p
czekam na nastepny rozdzial! :)
Przepraszam, że dopiero teraz komentuje :c
OdpowiedzUsuńBiedna Agnes :c Sama jak nie ma Nathana... Szkoda mi dziewczyny.
Cos mi się wydaje, że ten Rich namiesza tej dziewczynie jak nie w głowie, to w życiu.
Pisz, pisz szybko! <3
Hej, Kochana! :*
OdpowiedzUsuńMialam juz nie opuszczac Twoich rozdzialow a wyszlo jak zwykle, bo do bloggera niestety bylo mi daleko :(
Ale wrocilam i nadrabiam, z czego ciesze sie przeogromnie.
Rozdzial bardzo nostalgiczny i szczerze mowiac przydal sie tu taki :)
Talie oderwanie i przerwa miedzy rozterkami milosnymi Kels i Toma a przyszlym wyjazdem do stanow ;)
I uwierz mi, czytalo mi sie go tak genialnie, ze az mialam wrazenie ze stoje tam obok Agnes i widze jak idzie tymi korytarzami, siedzi sama w stolowce i obserwuje otoczenie, sporzadza notatki czy w deszczu wraca do domu. Jestem pod wrazeniem, bo zabralas sie mnie na chwile do jej swiata i bylo to dla mnie niesamowite. Dziekuje :**
Lece czytac dalej! :D