niedziela, 23 marca 2014

#13 "Co masz zrobić dziś, zrób jutro."

#Nathan


Czekałem właśnie na Agnes, która za jakiś czas powinna wrócić z zajęć. Mieliśmy dzisiaj pojechać po sukienkę dla niej na wesele Sivy i Nareeshy, które miało odbić się za parę dni. Sam może powinienem rozejrzeć się za koszulą. Wszedłem do swojej sypialni i otworzyłem szafę. Musiałem się przebrać i wziąć prysznic, bo właśnie wróciłem ze spotkania z zespołem. Wybrałem jakieś spodnie, koszulkę i poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i narzuciłem na siebie czyste ubranie. Dobrałem jeszcze buty, czapkę, okulary przeciwsłoneczne i kurtkę, gdyż dzisiaj było dosyć chłodno. Gotowy wziąłem portfel i pęczek kluczy i zszedłem na dół. W trakcie oczekiwania na dziewczynę nalałem sobie soku do szklanki i stałem przy oknie sącząc napój. Zastanawiałem się co zmieniło się w tej małej, uśmiechniętej dziewczynce, którą właśnie tak wspominałem z okresu dzieciństwa, a która teraz wyrosła na wspaniałą kobietę. Agnes przeszła tak ogromną metamorfozę mentalną, że zaczynałem żałować, że mnie wtedy z nią nie było. Spełniałem swoje marzenia, a ona musiała sama radzić sobie z powracającym jak bumerang problemem, jakim jest jej poważna choroba. Nigdy nie lubiła o niej rozmawiać, podejrzewam, że za często nawet o niej nie myślała. A teraz otwarcie o niej rozmawiała z osobą, której nawet nie zna długo. Dlaczego ?

-Jestem ! - jej krzyk sprawił, że ponownie wróciłem do rzeczywistości.
-Jestem w kuchni. - odkrzyknąłem, a po chwili dziewczyna weszła do tego samego pomieszczenia.
-Dasz mi chwilę ?
-Pewnie. Odśwież się i jedziemy.
-Okey.

Zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Słyszałem jej ciche kroki na schodach. Wyglądała świetnie. Promieniała i emanowała szczęściem. Spełniała swoje marzenia, jest w wymarzonym miejscu, na wymarzonym kierunku. Chciałem jej szczęścia tak samo jak chciałem, żeby wyzdrowiała. Z jednej strony chciałem, żeby nasze rozmowy wyglądały tak jak kiedyś. Żeby dziewczyna otwarcie bez strachu, że jej nie zrozumiem, opowiadała mi o tym jak się czuję, czy czuje lęk. Tak jak było kiedyś. Wystarczył nam koc, coś do picia, jakaś drobna przekąska i mogliśmy przegadać całą noc. Rodzice darzyli nas ogromnym zaufaniem, mogliśmy nie wrócić na noc, ale nikt nigdy nie dzwonił i nie martwił się, wszyscy wiedzieli, że potrafimy o siebie zadbać nawzajem. Jak rodzeństwo, którym byliśmy. Nasze wspólne wypady we trójkę, biwaki, ogniska i muzyka, którą wspólnie z Jess zawsze wplataliśmy w nasze wycieczki, a Agnes w skupieniu nas słuchała, wspierała i pomagała. Ona przyczyniła się do tego, żebym poszedł na to przesłuchanie do zespołu. Gdy się dostałem nie chciałem jej opuszczać, ale ona sama jakby mnie wyrzucała z domu, mimo że miała paręnaście lat i dowiedziała się o swojej poważnie chorobie, nadal kazała mi spełniać swoje marzenia. Udało mi się, ale gdyby nie ona pewnie nadal grałbym koncerty dla rodziny, a cały świat nie miałby o mnie najmniejszej wiedzy. Byłem jej za to wdzięczny, chociaż ciągle przez cały czas miałem do siebie żal, że nie było mnie przy niej w tym strasznym dla niej czasie. Ponownie usłyszałem jej kroki na schodach.

-Ładnie wyglądasz. - skomentowałem jej strój.
-Dzięki. Postanowiłam wziąć kurtkę, bo rano wzięłam tylko sweter i to był błąd.
-Zmarzłaś ?
-Nie da się ukryć.
-Może chcesz zostać w domu, zrobię ciepłej herbaty.
-Nie trzeba. Kolega pożyczył mi swoją bluzę, więc było okey. Teraz nie było tak zimno.
-Kolega ?
-No tak. Bardzo mi pomógł w początkach w szkole. Jest bardzo miły.
-Poznam go ?
-Nie wydaje mi się, żeby był powód, zresztą wiesz.
-Jak nie ma powodu ? To twój kolega.
-Nie mam zielonego pojęcia dlaczego tak bardzo zaakcentowałeś ostatni wyraz. Zresztą trochę niebezpiecznie było by sprowadzać go tutaj i jeszcze zapoznać cię z nim. Nie znam go za bardzo.
-Masz na myśli moje znane nazwisko ?
-Owszem.
-Masz w tym trochę racji. - wyszliśmy. - Ale skoro to twój kolega.
-Tylko kolega i przestań wymawiać to w ten sposób. - przerwała mi.
-Przecież nic nie robię, ale skoro to twój znajomy to chciałbym go kiedyś poznać.
-Na wszystko przyjdzie czas.
-Pewnie, że tak. A masz jeszcze jakiś kolegów ?
-Nathan. - westchnęła głośno.
-Chcę po prostu wiedzieć. Nigdy nie mówisz o swoich znajomych ze szkoły.
-Bo ich nie mam.
-Oprócz tego kolegi.
-Rich jest miły, a wiesz, że nie jestem zbyt towarzyska, więc on jeden mi wystarczy w zupełności. Chociaż nie myślę, żebyśmy byli nie wiadomo jakimi przyjaciółmi.
-Dlaczego ?
-Ja i przyjaźń ?- spojrzała na mnie w dziwny sposób.
-Nadajesz się do tego w stu procentach.
-Tsa. Lepiej już jedźmy.

Wsiedliśmy do auta i widząc jej niechęć do tego tematu, zaprzestałem go wiercić. Udaliśmy się do największego centrum handlowego w stolicy, z czego nie była zadowolona moja kompanka, ale musiała się jednak na coś zdecydować. Przed opuszczeniem samochodu założyłem okulary i czapkę licząc na to, że nikt mnie nie rozpozna. Weszliśmy do środka i od razu rzuciła się nam w oczy ogromna frekwencja. Od razu udaliśmy się do najbliższego sklepu z sukienkami, gdzie doradzałem i odradzałem Ag. Po pół godzinie wyszliśmy z tego sklepu, gdyż Agnes miała dość moich złotych uwag.

-Na co ty liczysz ? - zapytała po wyjściu.
-Nie rozumiem.
-Myślisz, że pójdę na wesele w czerwonej miniówie, 20-sto centymetrowych szpilkach i w pełnym makijażu ?
-Ale o co ci teraz chodzi ?
-Ta nie, tamta nie, ta nie, bo brzydki kolor, ta za długa, ta na pogrzeb, a ta za bardzo dziecinna. Więc powiedź mi w czym mam wyjść do ludzi ?
-No najlepiej w czymś w czym będziesz się dobrze czuć. - powiedziałem po namyśle.
-To pozwól, że sama coś wybiorę, a ty tylko wyrazisz swoje zdanie na ten temat, okey ?
-Okey. Ale masz mi pomóc znaleźć jakąś koszulę. Muszę się jakoś prezentować.
-Przydało by się. - dziewczyna zaciągnęła mnie do sklepu z garniturami i po godzinie wyszedłem z dwoma koszulami.

Następnie poszliśmy coś przekąsić i ponownie ruszyliśmy w poszukiwaniu sukienki dla Agnes, ale na tym się nie skończyło. Oprócz sukienki, butów, biżuterii, torebki, kosmetyków i tych wszystkich dupereli jakie potrzebują kobiety na wyjście, Ag kupiła sobie jeszcze parę luźniejszych ciuszków. Gdy zmęczeni paru godzinnym chodzeniem wracaliśmy do domu wstąpiliśmy również po drodze do sklepu, żeby było coś do zjedzenia na kolację.

-Co jemy ? - zapytałem, gdy wszystko zostało już wniesione do mieszkania.
-Co powiesz na płatki ? Szybko i smacznie. - zapytała dziewczyna.
-Jestem za.

Zmęczony, ale również zadowolony, że spędziliśmy ze sobą sporo czasu poszedłem za Agnes do kuchni, gdzie zjedliśmy wykwintną kolację.

-Nie wiem jak ty, ale ja idę się zrelaksować w łazience. - powiedziała kończąc mycie naczyń.
-Też chyba tak zrobię, ale najpierw zaniosę ci twoje rzeczy do pokoju, co ty na to ?
-Jeżeli Tobie się chce. Wiesz, co masz zrobić dziś, zrób jutro, będziesz miał dzień wolnego.
-Mam inny tok myślenia.
-No cóż. To ja lecę, dzięki za wszystko.
-Nie ma sprawy.

Dziewczyna zniknęła, a ja zostałem jeszcze w kuchni siedząc i odpoczywając. Usłyszałem dzwonek swojego telefonu i wyciągnąłem go z kieszeni.

-Cześć Siva. - przywitałem się z kolegą.
-Hej. Chciałem się tylko upewnić czy na pewno przylecicie z Agnes.
-Pewnie, dzisiaj całe popołudnie chodziliśmy po sklepach, więc nie przyniesiemy wam wstydu wyglądem.
-Okey. To dobrze.
-Widzę, że stresik łapie, co ?
-No wiesz, nie często bierze się ślub.
-W głowie mi się nie mieści, że za parę dni będziesz w związku małżeńskim.
-Uwierz mi również.
-Trzymaj się tam i nie mdlej.
-Okey, okey.
-To na razie.

Rozłączyłem się śmiejąc z jego zdenerwowania, chociaż nie ma się co dziwić. Podniosłem się z siedzenia i poszedłem po nasze rzeczy, które po chwili znalazły swoje miejsce w naszych sypialniach. Słyszałem, że Agnes napuszcza wodę do wanny, więc zostawiłem jej torby obok szafy i wyszedłem. Zszedłem na dół i nie wiedząc czemu zasiadłem przy fortepianie grając jakąś melodię. Po chwili złapałem kartkę papieru i długopis, a fala słów mnie obmywała z każdej ze stron. Zadowolony z rezultatów zacząłem śpiewać z melodią. Chyba stworzyłem kolejną w moim życiu piosenkę. Zadowolony wróciłem na górę z kartką papieru. Było już grubo po północy, ale ja wcale nie czułem zmęczenia. Opadłem na łóżko przyglądając się mojej świeżej twórczości. Ponownie usłyszałem rozbrzmiewający dzwonek mojej komórki.

-Słucham ? - odebrałem.
-Bogu dzięki ! Chociaż ty Nathan odebrałeś.
-Scooter, a wiesz może, że u nas jest już noc ?
-Znowu zapomniałem o tej strefie czasowej. Mniejsza o to. Słuchaj, wysłałem Wam na maila harmonogram waszej wizyty w stanach, więc jakbyś mógł to przekaż reszcie załogi.
-Wysyłałeś już nam harmonogram.
-No tak, ale zaszły pewne zmiany, więc jest i nowy harmonogram.
-Jakie zmiany ?
-Przylecicie tydzień wcześniej.
-Ale wiesz, że Siva ma w ten weekend ślub ?
-Wiem, wiem. Przylecicie bez niego. Niech tam sobie ma ten miesiąc ślubny, jego nie będę za nic ścigał, niech się cieszy tym stanem.
-Czyli kiedy wylatujemy do Stanów ?
-Dokładnie piątego października, to sobota, a od poniedziałku zaczynamy prawdziwą pracę, a nie to co macie teraz.
-Co się czepiasz.
-Nie czepiam się. - roześmiał się. - Jak promować to po całości. Załatwię Wam tutaj taki rozgłos, że cały świat o Was usłyszy.
-Nic nie obiecuj, okey ?
-Mówię ci, że tak będzie.
-Fajnie, że chcesz tego tak bardzo jak my, ale nie licz na też nie wiadomo co.
-Zobaczysz, że z tej setki osób, które was znają zrobią się miliony.
-To my mamy już setkę fanów w Stanach ? - zaśmiałem się.
-Mam dużą rodzinę. - również zaczął się śmiać. - To dla Was ogromna szansa.
-Wiem. Fajnie było by być sławnym w Stanach.
-I tak będzie. A skoro u Was jest noc to idź spać.
-Miłego dnia.
-Dobranoc.

Rozłączył się, a ja z nadziejami na przyszłość, nową piosenką i głową pełną marzeń, ale również lęku przed tym co spotkam w Stanach poszedłem wziąć prysznic. To ostatnie tygodnie w domu, później zacznie się harówka.  



Hej !
Wiem, że mnie nie było tydzień temu, jestem tego świadoma, ale takie życie, co poradzę ?
Oto i perspektywa Nathana, która miała pojawić się już wcześniej ;)
Cieszę się, że spodobał się Wam poprzedni rozdział. Miałam taką cichą nadzieję, że się Wam spodoba.
Nie zabieram więcej czasu.
<3

#WordOfMouthTour 

PS. Już od jakoś półtora tygodnia tworzy dla Was szesnastolatka :)

8 komentarzy:

  1. Um no zakupy z jęczącym Nathanem na pewno nie mogą być jakoś super zabawne. Ten to ma wybredny gust.
    Rozdział taki spokojny i lekki do czytania.
    Nath jak się dopytywał o tego kolegę. Aww *.*
    To ty miałaś urodziny i ja nic o tym nie wiedziałam?! No wiem ty co. Tak nigdzie się nie chwalić...
    A więc, mimo, że spóźnione to...
    Wszystkiego najlepszego, spełnienia wszyściutkich marzeń i jak najwięcej WENY. Oby Cię nigdy nie opuszczała dobra passa i żebyś dalej pisała tak wspaniałe opowiadania. <3
    Buziaki słońce! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. To co... następny rozdział to już ślub? ^^
    I jak widzę, zostawiamy Agnes i jedziemy do Stanów :(
    Boże, a jak jej się coś stanie? Może Rich zamieszka wtedy z nią ^^
    Się zobaczy :P

    Do następnego i trzymaj się moja sweet sixteen :*

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim razie mogę powiedzieć, że już od 18 dni czyta ten blog szesnastolatka =)
    Rozdział mi się podoba. I jestem ciekawa jaką sukienkę wybrała Agnes. I niedługo ślub =DDD Już nie mogę się doczekać, ale fakt, że Nath wyleci do Stanów i Agnes zostanie sama, jest trochę przytłaczający.

    OdpowiedzUsuń
  4. No to WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO :***
    Rozdział spoko. Jestem ciekawa jaką sukienkę wybrała sobie Agnes.....

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo mi sie podoba! :)
    haha jak Nath sie pytal o Rich'a xdd

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. :* Czy mi się wydaje czy Nathan delikatnie zarywa do Agnes? A nawet niedelikatnie, bo to widać xd I jest zazdrosny o Richa ^^ Oby to wesele Kaneswarana ich zbliżyło, liczę na to :D W ogóle co to za durny pomysł Scootera? Chłopaki potrzebują Seeva, lol. Co za idiota.-.- Mam nadzieję, że szybko napiszesz kolejny staruszki. :* Do następnego.♥

    Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Award! Gratuluję! :* Więcej info ----> http://thewantedstoryyy.blogspot.com/2014/03/rozdzia102.html

    OdpowiedzUsuń
  7. No i kolejna niedziela bez rozdziału, hmmm 2 lub 3 taka niedziela. :(

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)