niedziela, 9 marca 2014

#12 "Wyjdź do ludzi, bo oni sami do ciebie nie przyjdą."

#Tom


Otworzyłem oczy. Znowu męczył mnie kac. Pół leżałem na beżowej kanapie, przede mną niski stolik był zawalony opakowaniami po tanim, niezdrowym jedzeniu, puste butelki po piwie leżały wszędzie, opróżniona do połowy butelka whisky stała na samym środku stoliku. Wyciągnąłem dłoń po szklankę, w której zachowały się resztki alkoholu. Byłem głodny, ale nie sądzę, żebym znalazł coś do jedzenia w domu. Zrzuciłem wszystkie śmieci ze stolika na brudną podłogę. Wziąłem butelkę whisky i pociągnąłem dużego łyka. Wzrokiem szukałem jakiś tabletek przeciwbólowych. Tak cholernie bolała mnie głowa. Gdy zauważyłem coś co mogło być jakimiś środkami przeciwbólowymi wstałem i torowałem sobie do nich drogę. Wziąłem je i przy okazji opakowanie papierosów. Otworzyłem okno, dopiero zdałem sobie sprawę jak było gorąco w mieszkaniu. Zapaliłem papierosa i zaciągnąłem się nikotyną. Wypuściłem leniwie dymek i obserwowałem jak niknie w powietrzu. Wróciłem na kanapę i napiłem się i ponownie zaciągnąłem. Wyjąłem z opakowania tabletki i z plastikowego opakowania wydusiłem jedną, po krótkim namyśle kolejną. Przez chwilę bawiłem się nimi spalając w międzyczasie papierosa. Usłyszałem głośny dźwięk dzwonka do drzwi. Oby gość szybko się ulotnił. Spalałem powoli nikotynę delektując się jej aromatem, natręt okazał się upierdliwy, bo dzwonek ciągle rozbrzmiewał raniąc moje uszy.

-Do jasnej cholery ! - wstałem zdenerwowany i podszedłem do tych drzwi, gwałtownie je otwierając, za nimi stała drobna blondynka z przerażonymi oczami. - Przepraszam cię Agnes.
-Cześć Tom. - odezwała się cicho.
-Nathan cię przysłał ? Powiedź mu żeby się pieprzył.
-Tom.
-Mam dosyć jego ciągłych lamentów, zachowuje się jak baba, nic mu nie pasuje. Niech zajmie się swoim życiem i nie wpieprza w moje.
-Jesteście przyjaciółmi.
-Od kiedy ?
-On chce ci pomóc, tak jak reszta twoich przyjaciół.
-Nie potrzebuje niczyjej pomocy.
-Mogę wejść ? - zapytała.

Jeżeli ją wpuszczę to szybko się jej nie pozbędę. Będę zmuszony słuchać jaki zły jestem, że powinienem się ogarnąć ruszyć dalej, nie stać w miejscu. Przestać pić i zachowywać się jak jakiś dupek, ale co oni mogli wiedzieć jak ja się teraz czułem ? Kobieta, którą kochałem ponad wszystko w bardzo zrozumiały sposób przekazała mi, udowodniła nawet, że ma mnie gdzieś, że się ze mną nie liczy. Woli przelizać się z jakimś cholernym aktorzyną. Gdzie ona miała oczy ? Mózg ? Jak mogła mnie tak zranić ?!

-Lepiej będzie jak już pójdziesz. - odezwałem się przybierając złowrogi ton.
-Nie wydaję mi się. - twardo stałą przy swoim.
-Co ci to da ? Co ? Skąd możesz wiedzieć jak się czuję, co przeżywam ? Masz szesnaście lat, co ty możesz wiedzieć o życiu ?! - nie miałem ochoty rozmawiać z jakimś gówniarzem.
-Możesz się zdziwić co mogę powiedzieć ci na temat życia. - po chamsku weszła do środka, przecież jej nie wyrzucę za drzwi, jest ode mnie niższa o głowę, przegiął bym.
-Pewnie ! Rozgość się. - dziewczyna weszła w głąb mieszkania.

Gdy weszła do salonu ogarnęło ją zdziwienie, ale nic nie powiedziała. Zrzuciła śmieci z fotela i usiadła na niego patrząc na mnie wyczekująco. Zrezygnowany usiadłem na kanapie. Chciałem się napić, ale dziewczyna mnie wyprzedziła i zabrała butelkę.

-Nie można łączyć alkoholu z lekami. - powiedziała.
-Co ty nie powiesz ?
-Nie wiem dlaczego udajesz, ale wiem, że jesteś zraniony. I musisz w końcu przyjąć od kogoś pomoc, bo sam sobie nie poradzisz. Widzisz co się z tobą dzieję.
-No co się ze mną dzieję ?!
-Wystarczy, że spojrzysz w lustro. Od picia masz przekrwione oczy, pakujesz w siebie tony niezdrowego jedzenia, wody to ty chyba nie widziałeś na oczy, bo strasznie śmierdzisz. O tym, że zarosłeś to też nie powiem, bo wystarczy, że przejrzysz się w lustrze.
-Ciotka Klodka się znalazła. - rzuciłem.
-Mów co chcesz i tak wiem swoje.
-Wszyscy wiedzą lepiej ode mnie.
-Bo wszyscy próbuję cię podnieść z dna, na które upadłeś. Nie znam Kelsey.
-Nie wymawiaj tego imienia !
-Nie znam jej. - kontynuowała. - Nie wiem jaka jest, co ją podkusiło do tego, ani co tak naprawdę do ciebie czuję, ale z wielu opinii wiem, że bardzo się kochaliście. Musiałeś ją kochać skoro chciałeś się jej oświadczyć. To co się wydarzyło było okropne, ale ona też bardzo źle się z tym czuję i mogę się o to założyć. Postaw się na jej miejscu, pomyśl jak ciężko jej było.
-Nie będę stawiał się na miejscu jakiejś dziwki. - przerwałem jej.
-Nie mów tak o niej.
-Będę mówił to co mi się podoba ! Sama powiedziałaś, że jej nie znasz, więc nie mów mi jak jest, bo znam ją znacznie lepiej !
-To pewnie wiesz również, że nie zrobiła tego specjalnie !
-Specjalnie, czy nie. Zrobiła to i to jest najważniejsze. Niech nigdy więcej nie pokazuje mi się na oczy.
-Czujesz do niej nienawiść, rozumiem, ale dlaczego tak bardzo użalasz się nad sobą ? Dlaczego nie ruszysz do przodu, dlaczego nie pokażesz jej w takim razie, że jesteś silniejszy i będziesz dalej piął się na szczyt sukcesu ?
-Sam o tym zadecyduje, a teraz z łaski swojej wyjdź. - wstałem.
-Dlaczego ? Bo mówię prawdę ?
-Bo nie masz żadnej wiedzy na ten temat. Jesteś jeszcze dzieckiem, które jest nadzorowane przez rodziców i nie wiesz co to znaczy życie !
-Doskonale wiem co oznacza życie, doskonale wiem jak bardzo trzeba je cenić, doskonale wiem, że nie można się zatrzymywać, analizować, tylko ciągle przeć przed siebie, doskonale wiem, że szkoda czasu na rozterki. Jaką masz pewność, że gdy zaśniesz to później się obudzisz ? Nie znasz dnia ani godziny ! Doskonale wiem jak to jest żyć z myślą, że gdy zaśniesz to następnego ranka możesz się nie obudzić ! Dlatego również doskonale wiem, że trzeba cenić życie takim jakim jest, bo drugiego nie dostaniesz. - skończyła i uparcie się we mnie wpatrywała. - Dlatego zabierz się do roboty, posprzątaj i wyjdź do ludzi, bo oni sami do ciebie nie przyjdą. - wyszła.

Ten jej cały monolog ruszył mój mózg do myślenia, ale po jakimś czasie zacząłem zastanawiać się czy aby to co mówiła mówiła zgodnie z prawdą, czy tylko przeczytała wszystkie możliwe artykuły psychologiczne i teraz tylko zrobiła co kazał jej Nathan. Myśląc nad zaistniałą sytuacją wziąłem worek do ręki i zebrałem wszystkie śmieci. Nie wiem co mnie do tego zmusiło, ale uwierzyłem w jej słowa. Później zwilżyłem jakąś ścierkę i przetarłem szklany stolik. Podszedłem do komody i kucnąłem przed nią. Podniosłem odłamki szkła, ramkę i podarte na kawałka zdjęcie, wszystko wrzuciłem do worka na śmieci. Później poszedłem do łazienki i z stamtąd wyszedłem dopiero półtora godziny później. Założyłem czyste ubrania i zamówiłem taksówkę, pojechałem do sklepu. Gdy stamtąd wróciłem wrzuciłem jedzenie do mikrofalówki i zjadłem posiłek. Było już późne popołudnie, gdy zdecydowałem się wziąć kluczyki od samochodu i zejść na dół. Obrałem znany mi kierunek, ale wcale nie było mi łatwo wysiąść z samochodu. Dobry kwadrans stałem pod jego mieszkaniem i zastanawiałem się co ja tu właściwie robię, po upływie tego czasu wysiadłem i wszedłem do środka, później do windy i stanąłem przed drzwiami. Wcisnąłem guzik dzwonka i nie miałem już żadnej opcji ucieczki. Musiałem stanąć z prawdą twarzą w twarz.

-Tom ? -spojrzałem na jego zdziwione oczy. - Dobrze wyglądasz. - uśmiechnął się.
-Dzięki. Jest może Agnes ? - rozejrzałem się po mieszkaniu w poszukiwaniach drobnej blondynki.
-Tak. Wejdź.
-Muszą z nią porozmawiać. - zamknął drzwi.
-Jest u siebie w pokoju.
-Mógłbyś mnie tam zaprowadzić ?
-Pewnie.

Weszliśmy na schody, a stamtąd szliśmy długim korytarzem.

-Z Tobą też bym później chętnie pogadał. - powiedziałem będąc już na korytarzu.
-Okey. To tu. - stanęliśmy przed jednymi z wielu drzwi na piętrze.
-Dzięki. - zwróciłem się do niego i poczekałem, aż się oddalił, po czym cicho zapukałem do drzwi.
-Nie jestem głodna ! - usłyszałem i przycisnąłem klamkę.
-To dobrze, bo nie jestem zbyt dobrym kucharzem. - powiedziałem widząc ją na łóżku w stercie książek, notatek, zeszytów, rysunków, map i Bóg wie czego jeszcze.
-Tom ? Cześć. - powiedziała, zbierając notatki.
-Przeszkadzam ?
-Nie. Co ty ? - spojrzała na mnie na ułamek sekundy i wróciła do sprzątania co szybko skończyła. - Może usiądziesz ?
-Chciałbym cię przeprosić. - usiadłem na brzegu łóżka przyglądając się jej. - Nie zachowałem się w stosunku do ciebie fair dzisiaj. Gdy tylko cię zobaczyłem byłem pewny, że jesteś kolejną osobą , która będzie prawiła mi kazania. I tak było, ale po twoim wyjściu jakbym coś zrozumiał i …. chyba wiem gdzie tkwił mój problem. Postaram się już ogarnąć, spojrzeć na tę sprawę czystym okiem, ale nie po to tu przyszedłem.
-Więc … dlaczego ? - spytała zaintrygowana.
-Chcę znać odpowiedź na jedno nurtujące mnie pytanie. Skąd tyle wiesz na temat życia ? Dlaczego mi to wszystko powiedziałaś ? Bo przeczytałaś to na jakiś psychologicznych portalach internetowych, Nathan ci tak podyktował ? Dlaczego mi to powiedziałaś ?
-Powiedziałam ci to wszystko z własnego doświadczenia.
-Nathan bardzo dużo o Tobie opowiadał, w samych superlatywach i bardzo ciepło, ale tylko raz wspomniał, że jesteś chora. Powiedział wtedy coś w stylu „Agnes jest chora”. Wtedy myślałem, wręcz byłem przekonany, że chodzi mu o grypę, przeziębienie czy zapalenie ucha, ale dzisiejszy poranek dał mi do myślenia, że to chyba nie o to chodziło. - spojrzałem na nią niepewnie, uśmiechnęła się ciepło.
-Masz rację. Nie chodziło o żadne przeziębienie.
-Czy to coś poważnego ?
-Gdy miałam dwanaście lat moje życie wywróciło się do góry nogami, zaczęły się wtedy bowiem moje problemy ze zdrowiem. Rany nie goiły się tak jak powinny, a każde krwawienie trwało bardzo długo, nie można było go zatamować. Rodzice wysłali mnie do lekarza. Ten nic nie stwierdził. Po pewnym czasie wszystko wróciło do normy, ja stałam się bardziej uważna i starłam się nie doprowadzać do żadnych krwawień. Niestety później pojawiły się ogólne osłabienia, szybkie przemęczanie, osłabienia, brak apetytu, bóle brzucha i duszności. Wtedy moi rodzice po kolejnym moim omdleniu wezwali pogotowie. Dopiero w szpitalu zostałam poddana szczegółowym badaniom, które wykryły problemy z sercem. Jak powinieneś wiedzieć serce pompuje krew do wszystkich organów w naszym ciele, moje serce miało z tym ogromne problemy, gdyż w istotnej jego części pojawił się guz, który szybko został wycięty. Od tamtej pory polepszyło mi się, ale trwało to zaledwie parę tygodni. Na rutynowej kontroli okazało się, że guz był złośliwy. Dostałam całą masę leków, zostałam poddana wszystkim możliwym badaniom i leczeniom, które działały w małym stopniu lub osłabiały mnie jeszcze bardziej. Byłam poddana nawet jednej chemii, ale po niej byłam naprawdę osłabiona, więc lekarz musiał ją przerwać. Na rynek wyszedł nowy lek, który od razu zaczęłam przyjmować. Pomógł mi, ale to też nie będzie trwało wiecznie, prawda ? Biorę go od około dwóch lat i nic złego się nie dzieję, chociaż wyniki nie są zadowalające. Około trzech miesięcy temu na kontroli dowiedziałam się, że rak dalej się rozwija. Nazywajmy rzeczy po imieniu, bo nie ma co się oszukiwać. Mam raka i się go nie pozbędę. Nie poddałam się kolejnej dawce chemii, mimo że jestem teraz znacznie silniejsza niż parę lat temu. Lekarz mi ją proponował, ale nie chcę się jej poddawać. Rodzice nie znieśli tego najlepiej. Zmieniłam leki oraz ich dawki.
-Pomagają ci ?
-Raka nie przechytrzysz Tom, tym bardziej tego, który uczepił się serca, najważniejszego narządu w naszym organizmie. Jeszcze żyję. - uśmiechnęła się.
-Jak długo ? - szepnąłem nie mogąc przyswoić sobie tych wszystkich wiadomości.
-Rodzice i lekarze myślą, że jednak mi się uda, ale ja widzę po sobie, że nie. Ostatnio zaczęły mi wypadać włosy. Nie chcę myśleć o czasie, bo to tylko liczby, chcę się cieszyć życiem, bo zostało mi go zdecydowanie za mało. Nie rozmawiam o tym, bo nie chcę współczucia, ani nie chcę nikogo martwić. Szczególnie nie chcę, żeby Nathan się tym tak bardzo nie przejmował. Staram się żyć tak jak typowa nastolatka. Chodzę do wymarzonej szkoły, tylko nieliczni wiedzą, że jestem chora, więc nie ma smutnych spojrzeń, słów pocieszenia, współczucia ani ogólnie tej podłej atmosfery.
-Jak możesz tak spokojnie o tym mówić ? - patrzyłem na nią i widziałem spokojną, typową nastolatkę, która zastanawia się czy zadzwonić pierwsza do nowo poznanego chłopaka.
-Ja już zdążyłam się pogodzić, że za jakiś czas odejdę, ale osoby z mojego otoczenia nie. Nawet mój lekarz, który ma ogromną wiedzę i widzi, że nie da już mi się pomóc w żaden sposób uparcie twierdzi, że mi się uda. Ale cudów nie ma.
-A chemia ?
-Pewnie przedłużyłaby moje życie, ale nie chcę tracić czasu na wpatrywanie się w biały sufit i wsłuchiwanie w szpitalną aparaturę. Umrę młodo, ale przecież każdy kiedyś umrze.
-Czy jest szansa, że chemia cię uleczy ?
-Nie. - powiedziała pewnie.
-Co mówią o tym lekarze ?
-Mówią, że można spróbować, ale szanse są jak jeden do stu.
-A co jeżeli ty jesteś tą jedynką ?
-Zmarnuję więc swoją szansę, ale raczej wątpię w to, że nią jestem.
-Agnes.

Czułem teraz cholerny smutek i nienawiść do siebie, że tak na nią rano najechałem.

-Nie ! Nie mów nic. Nie chcę tego słyszeć, bo wiem doskonale co mi powiesz, tak samo jak ty wiesz po co do ciebie dzisiaj przyszłam. Nie chcę, żebyś tracił swój cenny czas. Nie wiem jak bardzo kochałeś Kelsey, ani jak bardzo poruszyła się ta zdrada, ale wiem, że ją kochałeś, a teraz nienawidzisz. Nie mówię, że masz od razu jej wybaczyć, musisz się wyluzować, poczekać jakiś czas i znaleźć w sobie odpowiedź czy miłość do niej jest silniejsza niż nienawiść. Od miłości do nienawiści jest cienka granica, musisz ją tylko zauważyć. Pomyśl o tym i nie stój w miejscu. Ceń życie takim jakie jest, z Kels u boku lub nie. Ta decyzja należy do ciebie, ale nie pozwól, żeby ta sytuacja przerosła ciebie i przyćmiła twoją całą przyszłość i karierę.
-Dziękuję. - uśmiechnęła się promiennie. - Dziękuję za opowiedzenie swojej historii, a wydaje mi się, że było to dla ciebie ciężkie. Dziękuję za ukazanie prawdy i nowe podejście. Udowodniłaś mi jak bardzo cenne jest życie.
-Takie były moje zamiary.
-Może ty też powinnaś pomyśleć nad swoją przyszłością ? Jeżeli jest możliwość to dlaczego jej nie złapać ?
-Choruję od czterech lat, jak na raka to bardzo długo. Jestem mu wdzięczna, że i tak mi na tyle pozwolił, ale miałam naprawdę dużo czasu, żeby to przemyśleć i podjęłam taką, a nie inną decyzję. Nie zmienię jej. Miałam swój czas, teraz rak ma swój.

Poczułem piekące łzy, które chciały się wydostać na powierzchnie. Zdałem sobie sprawę, że ta drobna blondynka jest znacznie silniejsza ode mnie. Wycierpiała w życiu znacznie więcej i jest przygotowana na śmierć, która w jej przypadku jest nieunikniona w najbliższym czasie. Chciałbym jej pomóc, ale na to nie ma pomocy. Chciałem ją przytulić, ale na to też mi nie pozwoliła. Chciałem się rozpłakać jak małe dziecko, chciałem płakać za to jaka niesprawiedliwość panuję na tym pieprzonym świecie. Młodzi, ambitni ludzie odchodzą, gdy starzy mordercy i gwałciciele wychodzą z więzień, żeby za tydzień tam ponownie wrócić. Zdałem sobie sprawę, że moje problemy w stosunku do jej są błahostką, cholerną pierdołą. Byłem taki pusty i pyszny. Egoistyczny dupek !

-Tom. Nie płacz. - uśmiechnęła się promiennie, jakby to co mi powiedziała było wspaniałą, wakacyjną przygodą, podała mi opakowanie chusteczek.
-Przepraszam, ale zdałem sobie sprawę, że jesteś znacznie silniejsza ode mnie i moje problemy są głupotą przy twoich.
-Nie traktuję tego jak problem. - uśmiechnęła się i po chwili dodała. - Zejdziemy na dół ? Coś czuję, że Nathan właśnie przyrządza pyszną kolację.
-Nie chcę Wam przeszkadzać.
-Nie będziesz. Nawet nie wiesz jak bardzo się tutaj czasami nudzę. Ciągle tylko ta rutyna i wspólne obiadki i kolacje, które najczęściej przyrządza Nath, mimo że ja miałam się tym zająć.
-Fajnie macie, co ?
-Pewnie. Jesteśmy razem i to jest najważniejsze. - weszliśmy na schody.
-Muszę przeprosić Młodego za moje zachowanie, w końcu to jemu się najwięcej dostało ode mnie.
-Widzę, że zaczynasz się podnosić.
-Ktoś dał mi porządną lekcje życia. - spojrzałem na jej rozpromienioną twarz.
-Pewnie jesteś bardzo wdzięczny tej osobie ?
-Najbardziej na świecie i już zastanawiam się jak by się tu odwdzięczyć.
-Jeżeli to kobieta to myślę, że parę kwitków załatwiło by sprawę.
-Myślisz ?
-No pewnie, bo która z nas nie lubi wiechci. - roześmiała się dźwięcznie, a mi kamień spadł z serca, czułem, że teraz będę lepszym człowiekiem i to właśnie dzięki niej. - Cześć Natty ! Co dobrego nam szykujesz ? - weszliśmy do kuchni.
-Jesteście w samą porę. Zostaniesz z nami na kolację Tom, prawda ?
-Nie chciałbym przeszkadzać.
-Nie będziesz. Siadaj. - dziewczyna odsunęła krzesło i zaczęła nakrywać do stołu.
-No właśnie. Rozgość się. - Nathan spojrzał na mnie wyczekująco.
-Zapomniałam tabletek. - Agnes uśmiechając się do mnie wychodząc.
-Agnes powiedziała mi o swojej chorobie. - zacząłem, a Nathan posmutniał. - To jest cholernie niesprawiedliwe, ale dzięki niej poszedłem po rozum do głowy i chciałem cię najmocniej przeprosić. Zachowywałem się okropnie przez ostatnie parę dni.
-Rozumiem cię stary, ale czasami naprawdę byłeś nie do wytrzymania.
-Zdaję sobie z tego sprawę, więc najmocniej cię za to przepraszam.
-Porzućmy to w niepamięć.
-Czyli sztama ?
-No pewnie. - uśmiechnął się i przytuliliśmy się. - Co to Agnes to … ona nie lubi o tym rozmawiać. Bardzo mała grupka ludzi wie o jej chorobie i zdziwiło mnie to, że ci o tym powiedziała, bo wiedzą o tym tylko najbliżsi.
-Byłem w ogromnym szoku, gdy mi to teraz wyjawiła, ale to tak bardzo dało mi do myślenia. Zdałem sobie sprawę jak bardzo źle ją dzisiaj rano potraktowałem, jak w nią wątpiłem, jak ją osądzałem nie znając jej historii.
-Czekaj. Ona była dzisiaj u ciebie rano ? - spytał podejrzanie.
-Tak. Myślałem, że ją przywiozłeś i byłem na ciebie bardzo zły za to.
-Nie zawiozłem jej.
-To skąd miała mój adres ?
-Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Może jej kiedyś mówiłem, ale nie jestem pewny.
-Czego nie jesteś pewny ? - zadowolona weszła do kuchni z całą masą opakowań, buteleczek i fiolek.
-Skąd miałaś adres Tom'a. - Nathan założył ręce na pierś.
-A kiedyś coś mówiłeś. - rzuciła nonszalancko i zaczęła wrzucać na mały talerzyk tabletki, nalała sobie również soku do szklanki. - Tom ? - wybił mnie z myśli jej głos.
-Przepraszam. - szybko odwróciłem wzrok.
-Nic nie szkodzi.
-To wszystko musisz brać ? - w głowie miałem obraz całej masy kolorowych pigułek.
-Tak. Ale to nie wszystko. Kolejna porcja po posiłku.


Mówiła o tym jakby to było typowo zwyczajne, chociaż dla niej pewnie takie było. Ja tego po prostu nie rozumiałem i nie wiem czy byłbym w stanie to zrozumieć. Posiłek również upłynął w bardzo sympatycznej atmosferze. Teraz znacznie zmieniłem tok myślenia o Agnes, zmieniłem o niej zdanie i typ spojrzenia na nią. Teraz była dla mnie autorytetem, wzorem człowieka, który mimo przeciwności losu prze naprzód i nie poddaje się, kiedy ja zrobiłbym to już dawno temu. Po powrocie do domu wróciłem do sprzątania, wróciłem do zdrowego myślenia. Musiałem docenić to co miałem, a sprawą z Kelsey zająć się, gdy tylko poznam sam siebie.  


Hej !
Miał być rozdział z perspektywy Nathan'a, ale na życzenie Anonimka mamy Tom'a i chyba wyszło mi to na lepsze.
Rozdział przepełniony emocjami, prawda ? Mamy tu również do czynienia również z bohaterem dynamicznym, który zmienia się w trakcie rozwoju akcji i mam tu oczywiście na myśli Tom'a. Mała powtórka przed zbliżającymi się egzaminami xD
Oprócz Tom'a poznaliśmy również historię Agnes. I jak ? Czy wszystko jest już jasne ?
Dziękuję za Wasze komentarze, ale również proszę o ich liczbę zbliżoną z początkiem bloga. Bo troszkę zmalała :P
No nic. Pierwszy tydzień po feriach, a jaki morderczy, oby ten był lepszy ;)
Miłego tygodnia i do następnego.
<3

7 komentarzy:

  1. Kochanie dziękuje Ci!!!! <3
    Boże jak Agnes opowiadała Tomowi tą całą swoją historię to aż sie popłakałam.
    Czytam wiele blogów ale jeszcze w żadnym nie było tylu emocji i czytając to miałam wrażenie jakbyś sama to przeżyła! Boże to było takie cudowne :3
    Jeszcze raz dziękuję :*******
    Do następnego :**********

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć. ;D
    No historia z chorobą nieciekawa. Że tak to ujmę "mocna".
    No i Tom wraca do żywych. Oczywiście dzięki naszej Agnes. ;)
    Tak rozdział przepełniony emocjami.
    Bardzo przypadł mi do gustu ;3
    Czyli ma się rozumieć, że następny rozdział z perspektywy Nathana? ;D
    A więc życzę bardzo dużo weny i do niedzieli. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. o kurcze, niesamowity rozdzial! :)
    i biedna Agnes eh :( nie myslalam ze ma raka, nie moglam sie domyslic co... reakcja Toma... wow rozplakal sie jak male dziecko przez to co uslyszal
    Perspektywa Toma jest cudna, chce go czesciej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział jest po prostu świetny. Chociaż jak Agnes opowiedziała o swojej chorobie, to zrobiło mi się smutno. Życie jest jednak niesprawiedliwe, ale przynajmniej Tom się jakoś ogarnął i wrócił do ludzi. Bardzo podoba mi się, jak piszesz z perspektyw różnych osób =) Czekam na nexta =D

    OdpowiedzUsuń
  5. Mogłabyś skomentować?
    mirandaithewanted.blogspot.com
    To dla mnie bardzo ważne

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeeeeej... Tak czułam, że Agnes uda się postawić Toma do pionu, ale nie sądziłam, że będzie to pełne aż tylu emcji... Ta cała historia jej życia, jej choroby właściwie jej... Podziwiam ją za to, że jest taka twarda i oswoiła się z myślą, że nie pozostało jej tego zycia dużo a mimo wszystko korzysta z niego pełną parą i nie załamuje się tylko idzie do przodu :) Aczkolwiek dalej liczę, że jednak będzie jakimś cudownym przypadkiem, w którym rak się wchłonie i nie będzie po nim śladu ot tak ;P
    Cieszę się, że Tom wbił sobie co nieco do głowy i zaczyna w końcu myśleć racjonalnie!
    Czekam na kolejny, Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  7. No i znowu opuściłaś kolejna niedzielę :(

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)