#Tom
Otworzyłem oczy. Znowu
męczył mnie kac. Pół leżałem na beżowej kanapie, przede mną
niski stolik był zawalony opakowaniami po tanim, niezdrowym
jedzeniu, puste butelki po piwie leżały wszędzie, opróżniona do
połowy butelka whisky stała na samym środku stoliku. Wyciągnąłem
dłoń po szklankę, w której zachowały się resztki alkoholu.
Byłem głodny, ale nie sądzę, żebym znalazł coś do jedzenia w
domu. Zrzuciłem wszystkie śmieci ze stolika na brudną podłogę.
Wziąłem butelkę whisky i pociągnąłem dużego łyka. Wzrokiem
szukałem jakiś tabletek przeciwbólowych. Tak cholernie bolała
mnie głowa. Gdy zauważyłem coś co mogło być jakimiś środkami
przeciwbólowymi wstałem i torowałem sobie do nich drogę. Wziąłem
je i przy okazji opakowanie papierosów. Otworzyłem okno, dopiero
zdałem sobie sprawę jak było gorąco w mieszkaniu. Zapaliłem
papierosa i zaciągnąłem się nikotyną. Wypuściłem leniwie dymek
i obserwowałem jak niknie w powietrzu. Wróciłem na kanapę i
napiłem się i ponownie zaciągnąłem. Wyjąłem z opakowania
tabletki i z plastikowego opakowania wydusiłem jedną, po krótkim
namyśle kolejną. Przez chwilę bawiłem się nimi spalając w
międzyczasie papierosa. Usłyszałem głośny dźwięk dzwonka do
drzwi. Oby gość szybko się ulotnił. Spalałem powoli nikotynę
delektując się jej aromatem, natręt okazał się upierdliwy, bo
dzwonek ciągle rozbrzmiewał raniąc moje uszy.
-Do jasnej cholery ! -
wstałem zdenerwowany i podszedłem do tych drzwi, gwałtownie je
otwierając, za nimi stała drobna blondynka z przerażonymi oczami.
- Przepraszam cię Agnes.
-Cześć Tom. -
odezwała się cicho.
-Nathan cię przysłał
? Powiedź mu żeby się pieprzył.
-Tom.
-Mam dosyć jego
ciągłych lamentów, zachowuje się jak baba, nic mu nie pasuje.
Niech zajmie się swoim życiem i nie wpieprza w moje.
-Jesteście
przyjaciółmi.
-Od kiedy ?
-On chce ci pomóc, tak
jak reszta twoich przyjaciół.
-Nie potrzebuje
niczyjej pomocy.
-Mogę wejść ? -
zapytała.
Jeżeli ją wpuszczę
to szybko się jej nie pozbędę. Będę zmuszony słuchać jaki zły
jestem, że powinienem się ogarnąć ruszyć dalej, nie stać w
miejscu. Przestać pić i zachowywać się jak jakiś dupek, ale co
oni mogli wiedzieć jak ja się teraz czułem ? Kobieta, którą
kochałem ponad wszystko w bardzo zrozumiały sposób przekazała mi,
udowodniła nawet, że ma mnie gdzieś, że się ze mną nie liczy.
Woli przelizać się z jakimś cholernym aktorzyną. Gdzie ona miała
oczy ? Mózg ? Jak mogła mnie tak zranić ?!
-Lepiej będzie jak już
pójdziesz. - odezwałem się przybierając złowrogi ton.
-Nie wydaję mi się. -
twardo stałą przy swoim.
-Co ci to da ? Co ?
Skąd możesz wiedzieć jak się czuję, co przeżywam ? Masz
szesnaście lat, co ty możesz wiedzieć o życiu ?! - nie miałem
ochoty rozmawiać z jakimś gówniarzem.
-Możesz się zdziwić
co mogę powiedzieć ci na temat życia. - po chamsku weszła do
środka, przecież jej nie wyrzucę za drzwi, jest ode mnie niższa o
głowę, przegiął bym.
-Pewnie ! Rozgość
się. - dziewczyna weszła w głąb mieszkania.
Gdy weszła do salonu
ogarnęło ją zdziwienie, ale nic nie powiedziała. Zrzuciła śmieci
z fotela i usiadła na niego patrząc na mnie wyczekująco.
Zrezygnowany usiadłem na kanapie. Chciałem się napić, ale
dziewczyna mnie wyprzedziła i zabrała butelkę.
-Nie można łączyć
alkoholu z lekami. - powiedziała.
-Co ty nie powiesz ?
-Nie wiem dlaczego
udajesz, ale wiem, że jesteś zraniony. I musisz w końcu przyjąć
od kogoś pomoc, bo sam sobie nie poradzisz. Widzisz co się z tobą
dzieję.
-No co się ze mną
dzieję ?!
-Wystarczy, że
spojrzysz w lustro. Od picia masz przekrwione oczy, pakujesz w siebie
tony niezdrowego jedzenia, wody to ty chyba nie widziałeś na oczy,
bo strasznie śmierdzisz. O tym, że zarosłeś to też nie powiem,
bo wystarczy, że przejrzysz się w lustrze.
-Ciotka Klodka się
znalazła. - rzuciłem.
-Mów co chcesz i tak
wiem swoje.
-Wszyscy wiedzą lepiej
ode mnie.
-Bo wszyscy próbuję
cię podnieść z dna, na które upadłeś. Nie znam Kelsey.
-Nie wymawiaj tego
imienia !
-Nie znam jej. -
kontynuowała. - Nie wiem jaka jest, co ją podkusiło do tego, ani
co tak naprawdę do ciebie czuję, ale z wielu opinii wiem, że
bardzo się kochaliście. Musiałeś ją kochać skoro chciałeś się
jej oświadczyć. To co się wydarzyło było okropne, ale ona też
bardzo źle się z tym czuję i mogę się o to założyć. Postaw
się na jej miejscu, pomyśl jak ciężko jej było.
-Nie będę stawiał
się na miejscu jakiejś dziwki. - przerwałem jej.
-Nie mów tak o niej.
-Będę mówił to co
mi się podoba ! Sama powiedziałaś, że jej nie znasz, więc nie
mów mi jak jest, bo znam ją znacznie lepiej !
-To pewnie wiesz
również, że nie zrobiła tego specjalnie !
-Specjalnie, czy nie.
Zrobiła to i to jest najważniejsze. Niech nigdy więcej nie
pokazuje mi się na oczy.
-Czujesz do niej
nienawiść, rozumiem, ale dlaczego tak bardzo użalasz się nad sobą
? Dlaczego nie ruszysz do przodu, dlaczego nie pokażesz jej w takim
razie, że jesteś silniejszy i będziesz dalej piął się na szczyt
sukcesu ?
-Sam o tym zadecyduje,
a teraz z łaski swojej wyjdź. - wstałem.
-Dlaczego ? Bo mówię
prawdę ?
-Bo nie masz żadnej
wiedzy na ten temat. Jesteś jeszcze dzieckiem, które jest
nadzorowane przez rodziców i nie wiesz co to znaczy życie !
-Doskonale wiem co
oznacza życie, doskonale wiem jak bardzo trzeba je cenić, doskonale
wiem, że nie można się zatrzymywać, analizować, tylko ciągle
przeć przed siebie, doskonale wiem, że szkoda czasu na rozterki.
Jaką masz pewność, że gdy zaśniesz to później się obudzisz ?
Nie znasz dnia ani godziny ! Doskonale wiem jak to jest żyć z
myślą, że gdy zaśniesz to następnego ranka możesz się nie
obudzić ! Dlatego również doskonale wiem, że trzeba cenić życie
takim jakim jest, bo drugiego nie dostaniesz. - skończyła i uparcie
się we mnie wpatrywała. - Dlatego zabierz się do roboty,
posprzątaj i wyjdź do ludzi, bo oni sami do ciebie nie przyjdą. -
wyszła.
Ten jej cały monolog
ruszył mój mózg do myślenia, ale po jakimś czasie zacząłem
zastanawiać się czy aby to co mówiła mówiła zgodnie z prawdą,
czy tylko przeczytała wszystkie możliwe artykuły psychologiczne i
teraz tylko zrobiła co kazał jej Nathan. Myśląc nad zaistniałą
sytuacją wziąłem worek do ręki i zebrałem wszystkie śmieci. Nie
wiem co mnie do tego zmusiło, ale uwierzyłem w jej słowa. Później
zwilżyłem jakąś ścierkę i przetarłem szklany stolik.
Podszedłem do komody i kucnąłem przed nią. Podniosłem odłamki
szkła, ramkę i podarte na kawałka zdjęcie, wszystko wrzuciłem do
worka na śmieci. Później poszedłem do łazienki i z stamtąd
wyszedłem dopiero półtora godziny później. Założyłem czyste
ubrania i zamówiłem taksówkę, pojechałem do sklepu. Gdy stamtąd
wróciłem wrzuciłem jedzenie do mikrofalówki i zjadłem posiłek.
Było już późne popołudnie, gdy zdecydowałem się wziąć
kluczyki od samochodu i zejść na dół. Obrałem znany mi kierunek,
ale wcale nie było mi łatwo wysiąść z samochodu. Dobry kwadrans
stałem pod jego mieszkaniem i zastanawiałem się co ja tu właściwie
robię, po upływie tego czasu wysiadłem i wszedłem do środka,
później do windy i stanąłem przed drzwiami. Wcisnąłem guzik
dzwonka i nie miałem już żadnej opcji ucieczki. Musiałem stanąć
z prawdą twarzą w twarz.
-Tom ? -spojrzałem na
jego zdziwione oczy. - Dobrze wyglądasz. - uśmiechnął się.
-Dzięki. Jest może
Agnes ? - rozejrzałem się po mieszkaniu w poszukiwaniach drobnej
blondynki.
-Tak. Wejdź.
-Muszą z nią
porozmawiać. - zamknął drzwi.
-Jest u siebie w
pokoju.
-Mógłbyś mnie tam
zaprowadzić ?
-Pewnie.
Weszliśmy na schody, a
stamtąd szliśmy długim korytarzem.
-Z Tobą też bym
później chętnie pogadał. - powiedziałem będąc już na
korytarzu.
-Okey. To tu. -
stanęliśmy przed jednymi z wielu drzwi na piętrze.
-Dzięki. - zwróciłem
się do niego i poczekałem, aż się oddalił, po czym cicho
zapukałem do drzwi.
-Nie jestem głodna ! -
usłyszałem i przycisnąłem klamkę.
-To dobrze, bo nie
jestem zbyt dobrym kucharzem. - powiedziałem widząc ją na łóżku
w stercie książek, notatek, zeszytów, rysunków, map i Bóg wie
czego jeszcze.
-Tom ? Cześć. -
powiedziała, zbierając notatki.
-Przeszkadzam ?
-Nie. Co ty ? -
spojrzała na mnie na ułamek sekundy i wróciła do sprzątania co
szybko skończyła. - Może usiądziesz ?
-Chciałbym cię
przeprosić. - usiadłem na brzegu łóżka przyglądając się jej.
- Nie zachowałem się w stosunku do ciebie fair dzisiaj. Gdy tylko
cię zobaczyłem byłem pewny, że jesteś kolejną osobą , która
będzie prawiła mi kazania. I tak było, ale po twoim wyjściu
jakbym coś zrozumiał i …. chyba wiem gdzie tkwił mój problem.
Postaram się już ogarnąć, spojrzeć na tę sprawę czystym okiem,
ale nie po to tu przyszedłem.
-Więc … dlaczego ? -
spytała zaintrygowana.
-Chcę znać odpowiedź
na jedno nurtujące mnie pytanie. Skąd tyle wiesz na temat życia ?
Dlaczego mi to wszystko powiedziałaś ? Bo przeczytałaś to na
jakiś psychologicznych portalach internetowych, Nathan ci tak
podyktował ? Dlaczego mi to powiedziałaś ?
-Powiedziałam ci to
wszystko z własnego doświadczenia.
-Nathan bardzo dużo o
Tobie opowiadał, w samych superlatywach i bardzo ciepło, ale tylko
raz wspomniał, że jesteś chora. Powiedział wtedy coś w stylu
„Agnes jest chora”. Wtedy myślałem, wręcz byłem przekonany,
że chodzi mu o grypę, przeziębienie czy zapalenie ucha, ale
dzisiejszy poranek dał mi do myślenia, że to chyba nie o to
chodziło. - spojrzałem na nią niepewnie, uśmiechnęła się
ciepło.
-Masz rację. Nie
chodziło o żadne przeziębienie.
-Czy to coś poważnego
?
-Gdy miałam dwanaście
lat moje życie wywróciło się do góry nogami, zaczęły się
wtedy bowiem moje problemy ze zdrowiem. Rany nie goiły się tak jak
powinny, a każde krwawienie trwało bardzo długo, nie można było
go zatamować. Rodzice wysłali mnie do lekarza. Ten nic nie
stwierdził. Po pewnym czasie wszystko wróciło do normy, ja stałam
się bardziej uważna i starłam się nie doprowadzać do żadnych
krwawień. Niestety później pojawiły się ogólne osłabienia,
szybkie przemęczanie, osłabienia, brak apetytu, bóle brzucha i
duszności. Wtedy moi rodzice po kolejnym moim omdleniu wezwali
pogotowie. Dopiero w szpitalu zostałam poddana szczegółowym
badaniom, które wykryły problemy z sercem. Jak powinieneś wiedzieć
serce pompuje krew do wszystkich organów w naszym ciele, moje serce
miało z tym ogromne problemy, gdyż w istotnej jego części pojawił
się guz, który szybko został wycięty. Od tamtej pory polepszyło
mi się, ale trwało to zaledwie parę tygodni. Na rutynowej kontroli
okazało się, że guz był złośliwy. Dostałam całą masę leków,
zostałam poddana wszystkim możliwym badaniom i leczeniom, które
działały w małym stopniu lub osłabiały mnie jeszcze bardziej.
Byłam poddana nawet jednej chemii, ale po niej byłam naprawdę
osłabiona, więc lekarz musiał ją przerwać. Na rynek wyszedł
nowy lek, który od razu zaczęłam przyjmować. Pomógł mi, ale to
też nie będzie trwało wiecznie, prawda ? Biorę go od około dwóch
lat i nic złego się nie dzieję, chociaż wyniki nie są
zadowalające. Około trzech miesięcy temu na kontroli dowiedziałam
się, że rak dalej się rozwija. Nazywajmy rzeczy po imieniu, bo nie
ma co się oszukiwać. Mam raka i się go nie pozbędę. Nie poddałam
się kolejnej dawce chemii, mimo że jestem teraz znacznie silniejsza
niż parę lat temu. Lekarz mi ją proponował, ale nie chcę się
jej poddawać. Rodzice nie znieśli tego najlepiej. Zmieniłam leki
oraz ich dawki.
-Pomagają ci ?
-Raka nie przechytrzysz
Tom, tym bardziej tego, który uczepił się serca, najważniejszego
narządu w naszym organizmie. Jeszcze żyję. - uśmiechnęła się.
-Jak długo ? -
szepnąłem nie mogąc przyswoić sobie tych wszystkich wiadomości.
-Rodzice i lekarze
myślą, że jednak mi się uda, ale ja widzę po sobie, że nie.
Ostatnio zaczęły mi wypadać włosy. Nie chcę myśleć o czasie,
bo to tylko liczby, chcę się cieszyć życiem, bo zostało mi go
zdecydowanie za mało. Nie rozmawiam o tym, bo nie chcę współczucia,
ani nie chcę nikogo martwić. Szczególnie nie chcę, żeby Nathan
się tym tak bardzo nie przejmował. Staram się żyć tak jak typowa
nastolatka. Chodzę do wymarzonej szkoły, tylko nieliczni wiedzą,
że jestem chora, więc nie ma smutnych spojrzeń, słów
pocieszenia, współczucia ani ogólnie tej podłej atmosfery.
-Jak możesz tak
spokojnie o tym mówić ? - patrzyłem na nią i widziałem spokojną,
typową nastolatkę, która zastanawia się czy zadzwonić pierwsza
do nowo poznanego chłopaka.
-Ja już zdążyłam
się pogodzić, że za jakiś czas odejdę, ale osoby z mojego
otoczenia nie. Nawet mój lekarz, który ma ogromną wiedzę i widzi,
że nie da już mi się pomóc w żaden sposób uparcie twierdzi, że
mi się uda. Ale cudów nie ma.
-A chemia ?
-Pewnie przedłużyłaby
moje życie, ale nie chcę tracić czasu na wpatrywanie się w biały
sufit i wsłuchiwanie w szpitalną aparaturę. Umrę młodo, ale
przecież każdy kiedyś umrze.
-Czy jest szansa, że
chemia cię uleczy ?
-Nie. - powiedziała
pewnie.
-Co mówią o tym
lekarze ?
-Mówią, że można
spróbować, ale szanse są jak jeden do stu.
-A co jeżeli ty jesteś
tą jedynką ?
-Zmarnuję więc swoją
szansę, ale raczej wątpię w to, że nią jestem.
-Agnes.
Czułem teraz cholerny
smutek i nienawiść do siebie, że tak na nią rano najechałem.
-Nie ! Nie mów nic.
Nie chcę tego słyszeć, bo wiem doskonale co mi powiesz, tak samo
jak ty wiesz po co do ciebie dzisiaj przyszłam. Nie chcę, żebyś
tracił swój cenny czas. Nie wiem jak bardzo kochałeś Kelsey, ani
jak bardzo poruszyła się ta zdrada, ale wiem, że ją kochałeś, a
teraz nienawidzisz. Nie mówię, że masz od razu jej wybaczyć,
musisz się wyluzować, poczekać jakiś czas i znaleźć w sobie
odpowiedź czy miłość do niej jest silniejsza niż nienawiść. Od
miłości do nienawiści jest cienka granica, musisz ją tylko
zauważyć. Pomyśl o tym i nie stój w miejscu. Ceń życie takim
jakie jest, z Kels u boku lub nie. Ta decyzja należy do ciebie, ale
nie pozwól, żeby ta sytuacja przerosła ciebie i przyćmiła twoją
całą przyszłość i karierę.
-Dziękuję. -
uśmiechnęła się promiennie. - Dziękuję za opowiedzenie swojej
historii, a wydaje mi się, że było to dla ciebie ciężkie.
Dziękuję za ukazanie prawdy i nowe podejście. Udowodniłaś mi jak
bardzo cenne jest życie.
-Takie były moje
zamiary.
-Może ty też powinnaś
pomyśleć nad swoją przyszłością ? Jeżeli jest możliwość to
dlaczego jej nie złapać ?
-Choruję od czterech
lat, jak na raka to bardzo długo. Jestem mu wdzięczna, że i tak mi
na tyle pozwolił, ale miałam naprawdę dużo czasu, żeby to
przemyśleć i podjęłam taką, a nie inną decyzję. Nie zmienię
jej. Miałam swój czas, teraz rak ma swój.
Poczułem piekące łzy,
które chciały się wydostać na powierzchnie. Zdałem sobie
sprawę, że ta drobna blondynka jest znacznie silniejsza ode mnie.
Wycierpiała w życiu znacznie więcej i jest przygotowana na śmierć,
która w jej przypadku jest nieunikniona w najbliższym czasie.
Chciałbym jej pomóc, ale na to nie ma pomocy. Chciałem ją
przytulić, ale na to też mi nie pozwoliła. Chciałem się
rozpłakać jak małe dziecko, chciałem płakać za to jaka
niesprawiedliwość panuję na tym pieprzonym świecie. Młodzi,
ambitni ludzie odchodzą, gdy starzy mordercy i gwałciciele wychodzą
z więzień, żeby za tydzień tam ponownie wrócić. Zdałem sobie
sprawę, że moje problemy w stosunku do jej są błahostką,
cholerną pierdołą. Byłem taki pusty i pyszny. Egoistyczny dupek !
-Tom. Nie płacz. -
uśmiechnęła się promiennie, jakby to co mi powiedziała było
wspaniałą, wakacyjną przygodą, podała mi opakowanie chusteczek.
-Przepraszam, ale
zdałem sobie sprawę, że jesteś znacznie silniejsza ode mnie i
moje problemy są głupotą przy twoich.
-Nie traktuję tego jak
problem. - uśmiechnęła się i po chwili dodała. - Zejdziemy na
dół ? Coś czuję, że Nathan właśnie przyrządza pyszną
kolację.
-Nie chcę Wam
przeszkadzać.
-Nie będziesz. Nawet
nie wiesz jak bardzo się tutaj czasami nudzę. Ciągle tylko ta
rutyna i wspólne obiadki i kolacje, które najczęściej przyrządza
Nath, mimo że ja miałam się tym zająć.
-Fajnie macie, co ?
-Pewnie. Jesteśmy
razem i to jest najważniejsze. - weszliśmy na schody.
-Muszę przeprosić
Młodego za moje zachowanie, w końcu to jemu się najwięcej dostało
ode mnie.
-Widzę, że zaczynasz
się podnosić.
-Ktoś dał mi porządną
lekcje życia. - spojrzałem na jej rozpromienioną twarz.
-Pewnie jesteś bardzo
wdzięczny tej osobie ?
-Najbardziej na świecie
i już zastanawiam się jak by się tu odwdzięczyć.
-Jeżeli to kobieta to
myślę, że parę kwitków załatwiło by sprawę.
-Myślisz ?
-No pewnie, bo która z
nas nie lubi wiechci. - roześmiała się dźwięcznie, a mi kamień
spadł z serca, czułem, że teraz będę lepszym człowiekiem i to
właśnie dzięki niej. - Cześć Natty ! Co dobrego nam szykujesz ?
- weszliśmy do kuchni.
-Jesteście w samą
porę. Zostaniesz z nami na kolację Tom, prawda ?
-Nie chciałbym
przeszkadzać.
-Nie będziesz. Siadaj.
- dziewczyna odsunęła krzesło i zaczęła nakrywać do stołu.
-No właśnie. Rozgość
się. - Nathan spojrzał na mnie wyczekująco.
-Zapomniałam tabletek.
- Agnes uśmiechając się do mnie wychodząc.
-Agnes powiedziała mi
o swojej chorobie. - zacząłem, a Nathan posmutniał. - To jest
cholernie niesprawiedliwe, ale dzięki niej poszedłem po rozum do
głowy i chciałem cię najmocniej przeprosić. Zachowywałem się
okropnie przez ostatnie parę dni.
-Rozumiem cię stary,
ale czasami naprawdę byłeś nie do wytrzymania.
-Zdaję sobie z tego
sprawę, więc najmocniej cię za to przepraszam.
-Porzućmy to w
niepamięć.
-Czyli sztama ?
-No pewnie. -
uśmiechnął się i przytuliliśmy się. - Co to Agnes to … ona
nie lubi o tym rozmawiać. Bardzo mała grupka ludzi wie o jej
chorobie i zdziwiło mnie to, że ci o tym powiedziała, bo wiedzą o
tym tylko najbliżsi.
-Byłem w ogromnym
szoku, gdy mi to teraz wyjawiła, ale to tak bardzo dało mi do
myślenia. Zdałem sobie sprawę jak bardzo źle ją dzisiaj rano
potraktowałem, jak w nią wątpiłem, jak ją osądzałem nie znając
jej historii.
-Czekaj. Ona była
dzisiaj u ciebie rano ? - spytał podejrzanie.
-Tak. Myślałem, że
ją przywiozłeś i byłem na ciebie bardzo zły za to.
-Nie zawiozłem jej.
-To skąd miała mój
adres ?
-Nie wiem. Naprawdę
nie wiem. Może jej kiedyś mówiłem, ale nie jestem pewny.
-Czego nie jesteś
pewny ? - zadowolona weszła do kuchni z całą masą opakowań,
buteleczek i fiolek.
-Skąd miałaś adres
Tom'a. - Nathan założył ręce na pierś.
-A kiedyś coś
mówiłeś. - rzuciła nonszalancko i zaczęła wrzucać na mały
talerzyk tabletki, nalała sobie również soku do szklanki. - Tom ?
- wybił mnie z myśli jej głos.
-Przepraszam. - szybko
odwróciłem wzrok.
-Nic nie szkodzi.
-To wszystko musisz
brać ? - w głowie miałem obraz całej masy kolorowych pigułek.
-Tak. Ale to nie
wszystko. Kolejna porcja po posiłku.
Mówiła o tym jakby to
było typowo zwyczajne, chociaż dla niej pewnie takie było. Ja tego
po prostu nie rozumiałem i nie wiem czy byłbym w stanie to
zrozumieć. Posiłek również upłynął w bardzo sympatycznej
atmosferze. Teraz znacznie zmieniłem tok myślenia o Agnes,
zmieniłem o niej zdanie i typ spojrzenia na nią. Teraz była dla
mnie autorytetem, wzorem człowieka, który mimo przeciwności losu
prze naprzód i nie poddaje się, kiedy ja zrobiłbym to już dawno
temu. Po powrocie do domu wróciłem do sprzątania, wróciłem do
zdrowego myślenia. Musiałem docenić to co miałem, a sprawą z
Kelsey zająć się, gdy tylko poznam sam siebie.
Hej !
Miał być rozdział z perspektywy Nathan'a, ale na życzenie Anonimka mamy Tom'a i chyba wyszło mi to na lepsze.
Rozdział przepełniony emocjami, prawda ? Mamy tu również do czynienia również z bohaterem dynamicznym, który zmienia się w trakcie rozwoju akcji i mam tu oczywiście na myśli Tom'a. Mała powtórka przed zbliżającymi się egzaminami xD
Oprócz Tom'a poznaliśmy również historię Agnes. I jak ? Czy wszystko jest już jasne ?
Dziękuję za Wasze komentarze, ale również proszę o ich liczbę zbliżoną z początkiem bloga. Bo troszkę zmalała :P
No nic. Pierwszy tydzień po feriach, a jaki morderczy, oby ten był lepszy ;)
Miłego tygodnia i do następnego.
<3
Kochanie dziękuje Ci!!!! <3
OdpowiedzUsuńBoże jak Agnes opowiadała Tomowi tą całą swoją historię to aż sie popłakałam.
Czytam wiele blogów ale jeszcze w żadnym nie było tylu emocji i czytając to miałam wrażenie jakbyś sama to przeżyła! Boże to było takie cudowne :3
Jeszcze raz dziękuję :*******
Do następnego :**********
Cześć. ;D
OdpowiedzUsuńNo historia z chorobą nieciekawa. Że tak to ujmę "mocna".
No i Tom wraca do żywych. Oczywiście dzięki naszej Agnes. ;)
Tak rozdział przepełniony emocjami.
Bardzo przypadł mi do gustu ;3
Czyli ma się rozumieć, że następny rozdział z perspektywy Nathana? ;D
A więc życzę bardzo dużo weny i do niedzieli. <3
o kurcze, niesamowity rozdzial! :)
OdpowiedzUsuńi biedna Agnes eh :( nie myslalam ze ma raka, nie moglam sie domyslic co... reakcja Toma... wow rozplakal sie jak male dziecko przez to co uslyszal
Perspektywa Toma jest cudna, chce go czesciej :)
Ten rozdział jest po prostu świetny. Chociaż jak Agnes opowiedziała o swojej chorobie, to zrobiło mi się smutno. Życie jest jednak niesprawiedliwe, ale przynajmniej Tom się jakoś ogarnął i wrócił do ludzi. Bardzo podoba mi się, jak piszesz z perspektyw różnych osób =) Czekam na nexta =D
OdpowiedzUsuńMogłabyś skomentować?
OdpowiedzUsuńmirandaithewanted.blogspot.com
To dla mnie bardzo ważne
Jeeeeej... Tak czułam, że Agnes uda się postawić Toma do pionu, ale nie sądziłam, że będzie to pełne aż tylu emcji... Ta cała historia jej życia, jej choroby właściwie jej... Podziwiam ją za to, że jest taka twarda i oswoiła się z myślą, że nie pozostało jej tego zycia dużo a mimo wszystko korzysta z niego pełną parą i nie załamuje się tylko idzie do przodu :) Aczkolwiek dalej liczę, że jednak będzie jakimś cudownym przypadkiem, w którym rak się wchłonie i nie będzie po nim śladu ot tak ;P
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Tom wbił sobie co nieco do głowy i zaczyna w końcu myśleć racjonalnie!
Czekam na kolejny, Kochana :*
No i znowu opuściłaś kolejna niedzielę :(
OdpowiedzUsuń