niedziela, 2 lutego 2014

#8 "Przecież ja mam dziewczynę Caroline."

#Caroline


Tak jak każdego „pięknego” poranka z głębokiego snu, w którym właśnie miałam pocałować Ian'a Somerhalder'a, wybudził mnie mój „ukochany” budzik. Obudziłam się z głośnym westchnieniem niezrozumienia dla całego świata. Jeszcze leżąc w łóżku na wpół okryta lekką kołderką wyjrzałam przez okno. Widziałam błękitne niebo bez żadnej chmurki. Z poprawionym humorem przeciągnęłam się leniwie i długo, a dopiero po tym wstałam z łóżka rzucając niedbale okrycie. Jeszcze raz przeciągnęłam się i ruszyłam do beżowych drzwi naprzeciwko. W łazience wzięłam chłodny prysznic tak jak zawsze i odświeżona ponownie wróciłam do sypialni, z której z kolei weszłam do mojego królestwa, do mojego nieba na ziemi, a konkretnie mojej ukochanej garderoby z dosyć okazałą kolekcją ubrań i butów w środku. Spojrzałam na wieszaki z sukienkami, ale stwierdziłam, że nie ma dzisiaj jakiegoś wielkiego dnia na sukienkę, więc podeszłam do wieszaków ze spodenkami. Przeszłam obok nich dotykając każdej pary opuszkami palców, po czym wybrałam jedne. Następnie przeszłam do wieszaków z czymś na górę i dobrałam jedną pasującą do spodenek bluzeczkę. Sięgnęłam jeszcze do komody z bielizną i ubrałam prawie gotowy strój na dziś. Dobrałam jeszcze buty i dodatki i wyszłam z mojego królestwa. Upięłam włosy w „leniwego” koka i nałożyłam makijaż. Pociągnęłam usta intensywną szminką i weszłam do kuchni. Włożyłam chleb do tostera i wyjęłam dżem z lodówki. Nalałam pomarańczowego soku do szklanki i czekałam na chleb, który po chwili zjadłam z truskawkowym dżemem. Wróciłam jeszcze do garderoby po torebkę i pakując do niej najpotrzebniejsze rzeczy wyszłam z mieszkania. Wchodząc do podziemnego garażu widać było dużo pustych miejsc, a taki widok widziałam jedynie rano, gdy jechałam do pracy, bo zawsze był problem ze znalezieniem wolnego miejsca popołudniu i wieczorem. Wsiadłam do mojego czarnego Jeepa i gdy tylko odpaliłam silnik poczułam tę wyższość jaką zawsze czuję w tym gigancie. Włączyłam jeszcze radio i królowa wyjechała na ulicę. Zaśmiałam się z własnych myśli i włączyłam się do ruchu. Mimo tego, że godziny pracy zazwyczaj zaczynają się wcześniej, a większość ludzi już zawzięcie wypełniała swoje obowiązki, ja dopiero zmierzałam do swojego stanowiska pracy. Spojrzałam na zegarek. Byłam już spóźniona 7 minut, ale kiedy ja nie byłam spóźniona ?

Po chwili zobaczyłam duży budynek, który był moim celem. Znalazłam miejsce na parkingu i zadowolona wysiadłam z mojej bestii. Gdy usłyszałam wesoły dźwięk zamykanych drzwi, dziarsko ruszyłam przed siebie. Szklane, obrotowe drzwi jak zwykle jakby się cieszyły na mój widok, ale ja sama dzisiaj promieniałam wesołym humorem. Weszłam na parter i witałam się z wszystkimi po drodze. Weszłam do windy i ruszyłam na piąte piętro. Tam dzisiaj miałam zająć się modelkami. W windzie było jeszcze parę osób, ale olałam je i weszłam na Twittera, po czym szybko wystukałam.

„Taka piękna pogoda może częściej odwiedzać nasz zanieczyszczony Londyn ;)”

Wyszłam z aplikacji i wyszłam z windy. Długi korytarz jakby się nie kończył, ale weszłam do odpowiedniego pomieszczenia, w którym już większość dekoracji była gotowa.

-Kobieto ja do ciebie nie mam nerwów ! - usłyszałam po swojej lewej stronie.
-Witaj Joe. - przywitałam się z moim szefem.
-Powiedź mi jaki cud musi się wydarzyć, żebyś ty chodź raz przyszła punktualnie do pracy ?! - pienił się jak zazwyczaj.
-A to akurat jest łatwe. - powiedziałam szykując sobie kawę.
-No to mi wytłumacz. - podszedł do mnie jak tylko się oddaliłam.
-No wiesz. Wystarczy, że zacznę pracę o 12, to w zupełności mi wystarczy. - wsypałam łyżeczkę cukru.
-I tak zaczynasz już późno. 10 to dla ciebie za wcześnie ?
-Och Joe. Nie pień się tak, bo całkowicie wysiwiejesz, a teraz wybacz, ale muszę iść do pracy, bo mój szef będzie nie zadowolony. - po czym poklepałam go po ramieniu i poszłam do mojego pokoiku.
-Cześć dziewczyny. - przywitałam się z nimi. - Są moje folie ? - zapytałam naszej makijażystki.
-Wiesz co, jeszcze nikt ich nie przywiózł. - spojrzała na mnie.
-Jak to ? One powinny tu stać jeszcze zanim przyjadę, a to chyba jest możliwe, bo zawsze się spóźniam. - wściekłam się.
-Ja to wiem, ale najwidoczniej nie wszyscy. - wróciła do swojej pracy, a ja wykonałam parę szybkich telefonów.

Dowiedziałam się, że moje folie są w pralni, więc szybko wskoczyłam do windy i zjechałam do naszej pralni. Od razu opieprzyłam całą załogę z piwnicy i zabrałam to co moje. Sprawdziłam czy aby na pewno wszystko było w środku co powinno być i lekko poddenerwowana pojechałam na górę. Ponownie, gdy wchodziłam do pokoju usłyszałam krzyk mojego szefa, tym razem z prawej strony.

-Dlaczego modelki nie są jeszcze gotowe ?! Fotograf już się niepokoi !
-Może dlatego, że te przygłupy z pralni się tak ociągały i dopiero dostałam ubrania. - ciągnęłam za sobą wieszak z foliami.
-Ale to leży w twoim interesie, żeby dbać o to, żeby one tu już były ! - szedł za mną krzycząc.
-Ale ich nie było, a teraz nie zawracaj mi dupy, bo się śpieszę.
-Szkoda, że dopiero teraz. - pominęłam tę „cenną” uwagę i przeszłam obojętnie.

Miałam robotę do wykonania, więc nikt mi jej nie zepsuje. A tym bardziej mojego cudownego humoru. Pomogłam modelkom się ubrać i poprawiłam jeszcze to tu i tam. Gdy tak patrzyłam na nie pozujące w moich stylizacjach od razu serducho rosło. Niespodziewanie dostałam telefon. Nick.

-No siema fryzjer !
-Cześć Car. Ładna pogoda, co ?
-No tak. Żyć nie umierać.
-Dokładnie. - zaśmiał się.
-I dzwonisz do mnie tylko po to, żeby powiedzieć mi, że mamy śliczną pogodę jakbym nie miała okna w domu ? - zaśmiałam się.
-Nie. - szybko zaprzeczył. - A dzwonię, bo wieczorem robimy wypad do baru. Wpadniesz ?
-No pytanie. Pewnie, że będę. Wyślij mi tylko namiary na lokal, a z pewnością się pojawię.
-To podam ci błędną godzinę to może się nie spóźnisz.
-Taaa. Mam zabawnego kolegę.
-Nie no rozumiem. - przeciągał sylaby rozbawiony. - Ty się zawsze spóźniasz, bo musisz się przecież ślicznie ubrać.
-Jak ty mnie dobrze rozumiesz.
-Jako jedyny. - znowu jego radosny śmiech.
-Forever.
-Caroline ! - usłyszałam krzyk mojego szefa.
-Okey to do zobaczenia wieczorem. - pożegnałam się.
-To do zobaczenia.
-O co chodzi Joe ? Przecież wszystko jest tak jak być powinno. - zwróciłam się do szefa.
-Niekoniecznie. - stanął naprzeciwko mnie. - Coraz mniej podoba mi się twoje podejście do pracy. To nie jest jakiś jarmark, a ty nie jesteś przekupką, więc zachowuj się.
-Wydaje mi się. - obrałam sarkastyczny ton głosu i założyłam ręce na piersi. - Że tylko Tobie nie podoba się moje podejście do pracy. Jakoś wszyscy są zawsze zadowoleni tylko Tobie coś zawsze nie pasuje.
-Ty chyba o czymś zapomniałaś !
-Ciekawa jestem o czym ?
-O tym, że to ja jestem tu szefem, a ty pracownikiem ! Więc licz się ze słowami, bo możesz się zdziwić. - ściszył ton głosu, gdyż ludzie dziwnie się nam przypatrywali.
-W takim razie mnie zaskocz. Jakoś nie wydaję mi się, że ci się to uda.
-Jesteś zbyt pewna siebie i to ciągnie Cię w dół.
-Powiedział ten, który tam mieszka. - zironizowałam i po chamsku odeszłam.

Okey. Byłam na niego cięta, ale to tylko ze względu, że mnie denerwował i doprowadzał do białej gorączki. Niech sobie mówi co chce, ale niech nie niszczy mi mojego dobrego humoru. Tego dnia go już więcej na oczy nie widziałam. Nie może mnie wylać, gdyż byłam jego perełką. To o mnie się mówiło, to ja byłam rozchwytywanym kąskiem o ile nie najlepszą stylistką w Londynie. Nie ośmieliłby się wyrzucać mnie na bruk. Jest za dużym tchórzem, żeby to zrobić. Gdy właśnie powoli zmierzałam do wyjścia z budynku usłyszałam wesoły dzwonek mojego telefonu.

-Cześć Jay. - powiedziałam smutno.
-Co się stało ?
-Szef.
-A jeszcze przed pracą byłaś jaka wesoła.
-Skąd to wiesz ? - uśmiechnęłam się szukając samochodu na parkingu.
-Mam Twittera.
-Ale z ciebie ninja. - znalazłam moją bestię.
-Widzę, że polepszyłem ci już humorek ?
-No przyczyniłeś się do tego. Ale może to być też spowodowane tym, że właśnie w tym momencie opuszczam swoje stanowisko pracy. Ostatni rzut oka na budynek. - spojrzałam w tamtym kierunku i włączyłam głośno mówiący wkładając telefon w uchwyt, zapięłam pasy. - I jedziemy w długą.
-Prowadzisz ? - zapytał, a ja włączyłam silnik.
-Tak, ale możemy spokojnie rozmawiać.
-To dobrze. Dzwonił może do ciebie Nick ?
-Pewnie. Dostałam namiary, więc jadę do domu, zjem coś, ogarnę się i widzimy się w barze.
-To fajnie.
-A kto będzie ?
-Ja, ty, Max, Nick, Nathan i to wszyscy.
-A co z naszymi parkami ?
-Tom z Kels cieszą się sobą, bo wiesz, że Kels skończyła już te zdjęcia do tego filmu, a Siva poleciał z Nareeshą do Dublina do swojej rodziny, wiesz ślub i te sprawy.
-No właśnie, bo ślub będzie w Irlandii, prawda ?
-Tak, tak. Dopinają wszystko na ostatni guzik.
-W końcu to za jakieś trzy tygodnie.
-Coś w ten deseń.
-Czyli widzimy się za jakieś dwie godzinki ?
-Nawet trochę później. To pa.

Rozłączyłam się i rozmyślałam. Musiałam zrobić jeszcze zakupy, więc zaparkowałam przed najbliższym sklepem i zaczęłam buszować między półkami. Od paru dni Tom szaleje z Kels i cieszą się sobą ile wlezie, ale to dobrze, kochają się, a mają teraz czas, więc co można im zabronić ? Nic. Skoro ślub coraz bliżej to Nareesha pewnie będzie za jakiś czas sprawdzała jak idzie praca nad jej suknią ślubną. Pamiętam, że pewnego dosyć chłodnego wieczoru usiadłyśmy w jej sypialni, a raczej w ich sypialni, Sivy i Naree, z winkiem i zastanawiałyśmy się jak ma wyglądać jej suknia ślubna. Zrobiłyśmy projekty, a następnego dnia zaniosłyśmy je do mojego zaprzyjaźnionego projektanta. Następnego dnia dziewczyna miała już gotowy plan swoich wymarzonych ślubnych butów, które miała wykonać sama. Ze ślubem jest strasznie dużo przygotowań, ale ja w najbliższym czasie nie będę musiała się tym zajmować, na szczęście.

Weszłam w dział alkoholowy i wybrałam swoje ulubione procenty, gdyż po ostatnim napadzie Max'a i Jay'a mój barek został pusty. Tych dwoje jak się zbierze to żadna siła boska nie powstrzyma ich przed splądrowaniem ludzkich zasobów alkoholu. Skoczyłam jeszcze po jakieś słodycze i na wpół zapełnionym wózkiem ustawiłam się w kolejce sprawdzając czy aby wszystko mam. Upewniona wzięłam jeszcze jakieś miętówki i gumy z wieszaczka obok kasy po czym szybko zapłaciłam i opuściłam sklep. Po jakiś 15 minutach byłam już w podziemnym garażu. Wniesienie tego całego asortymentu na górę trochę mi zajęło, ale usatysfakcjonowana wszystko poukładałam i nalałam wody do garnka, postawiłam na kuchenkę i nastawiłam wodę w czajniku. W międzyczasie poszłam do garderoby rozejrzeć się za czymś na wieczór, ale w mojej wyobraźni miałam tylko lekki zarys tego co chciałabym założyć. Wróciłam do kuchni, wrzuciłam torebkę herbaty do kubka i zalałam ją wrzątkiem, z kolei do garnka z wodą wrzuciłam mrożonkę i doprawiłam zupę. Po kwadransie zajadałam się pyszną jarzynową zupą. Spojrzałam na zegarek zostało mi trochę ponad godzinę, więc wzięłam szybki prysznic, poprawiłam i wzmocniłam makijaż, a następnie znowu udałam się do garderoby po ubrania. Udało mi się skompletować coś wygodnego, ale i gustownego. W międzyczasie zadzwonił Jay.

-No co było ? - zapytałam wybierając torebkę.
-Zmiana planów. Jesteś już gotowa ?
-Nooo. - znalazłam odpowiednią.
-To dobrze, bo za kwadrans u ciebie będę.
-Taksówką rzecz jasna ?
-Oczywiście.
-Okey to ja za jakiś czas zejdę, bo i tak nie mam co robić.
-No jak chcesz, ale żebyś się tam nie nastała.
-Nie bój się o mnie. A co się stało, że zmiana planów ?
-Max uparł się, że nie chce iść do naszego pubu tylko gdzieś indziej.
-Ale nadal idziemy do pubu posiedzieć przy piwie ? Bo jak nie to chyba mam nieodpowiedni strój.
-Twój strój zawsze pasuje do każdej okazji, więc nie bój się, ale tak idziemy na nasiadówę przy piwie.
-To git. To do zobaczenia.
-To pa.

Zapakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i przejrzałam się jeszcze raz w lustrze. Czegoś mi brakowało, więc dobrałam jeszcze biały zegarek i byłam gotowa. Zamknęłam mieszkanie i zeszłam na dół. Po chwili podjechała taksówka.

-Dzień dobry. - przywitałam się z taksówkarzem i usiadłam obok Jay'a, racząc go obowiązkowym buziakiem w poliko. - Hej.
-Długo czekałaś ?
-Nie. Chwilkę.
-To dobrze. Mogłaś zostać w mieszkaniu.
-Mogłaś, mogłaś. - naśladowałam go. - I tak zrobiłabym tak jakbym chciała.
-Dlatego użyłem przypuszczenia.
-Przynajmniej jesteś odpowiedni gramatycznie.
-Ślicznie wyglądasz.
-Dzięki, ale to na pewno będzie nasiadówa ?
-Takie były plany, ale być może nam się znudzi i gdzieś powędrujemy, ale wyglądasz bardzo dobrze. Nasiadówa przy piwie czy klub, pasujesz i tu i tu.
-No nie wiem. - skrzywiłam się.
-Nie marudź.
-A daleko to ? Do naszego pubu mam kawałek, więc raczej taksówką byśmy się nie tłukli.
-No Max wybrał nieco odległy bar.
-Co się jemu stało ?
-Tęsknota go męczy.
-Nie żyjemy w średniowieczu. Mamy telefony i skypa.
-Ja to wiem, ale powiedź to jemu.

Pokiwałam zniesmaczeniem głową.

-Ale wy jesteście do siebie podobni. - Jay się roześmiał. - Może wy jesteście rodzeństwem ?
-Kto z kim ? - spojrzałam na niego zaciekawiona.
-Ty i Max. Robicie dokładnie takie same miny i podobne się zachowujecie. - zaśmiał się cicho.
-Bo Max to papuga i ode mnie wszystko zwala. Nie znasz go ? - obróciłam wszystko w żart.
-Dobra, dobra. - zarechotał.
-McGuiness. - spojrzałam na niego surowym wzrokiem.
-Już będę siedział cicho. - udał, że zamyka usta na zamek i wyrzuca kluczyki.
-Jasneeee. - spojrzałam na niego z podniesioną głową, a ten po parunastu sekundach ciszy złamał swoją przysięgę.
-Jesteśmy już. - dał taksówkarzowi pieniądze, a ja spojrzałam przez okno na miejsce, do którego szliśmy, nagle otworzyły się drzwi. - I jak sprawdzam się w roli dżentelmena ?
-Nie wyszło Ci. - wysiadłam. - Powinieneś jeszcze podać mi pomocną dłoń. - uśmiechnęłam się i go minęłam.
-Poprawię się następnym razem.
-Następnym razem to ty pijany będziesz się wytaczać i uwierz mi … ty będziesz potrzebował pomocnej dłoni.
-Jak ty mnie dobrze znasz. - złapał mnie pod ramię i weszliśmy do głośnego baru, w którym szybko zauważyliśmy resztę ekipy, przywitaliśmy się i od razu zamówiliśmy kolejkę, gdyż chłopcy na nas z tym czekali.

-Co tam u Ag ? - zapytałam po pół godzinie Nath'a.
-Mówi, że w szkole jest fajnie, ale i tak już mi zaczęła znikać w pokoju z książkami.
-Wow. Nie wiedziałam, że z niej taki kujonek.
-Szczerze mówiąc ja też. - dopił resztki piwa z kufla.

-Znudziło mi się tu. - zaczął po dwóch godzinach marudzić Max.
-Bo obczaiłeś już wszystkie dupy w lokalu i nic nie wyhaczyłeś ? - zapytałam z przekąsem.
-Przecież ja mam dziewczynę Caroline. Ja nie patrzę na inne dziewczyny.
-Jasne. - roześmiałam się. - Gdybym cię nie znała to może bym uwierzyła.
-Ale faktycznie jakoś tu drętwo. - dodał swoje Nick.
-George nie potrafi wybierać fajnych miejscówek. - droczyłam się z kolegą.
-Jak nie potrafię, a ten klub na S, no ten taki co wszyscy się schlaliśmy w trzy dupy, no jak on się nazywał. - pomyślał. - Nie pamiętam, ale to nie ważne. Wszyscy się świetnie bawili.
-Skoro ty nazwy klubu nie pamiętasz, to jak masz pamiętać czy się dobrze bawiłeś ?
-No właśnie chodzi o to, że ja nic nie pamiętam, czyli bawiłem się świetnie. - uśmiechnął się w ten swój czarujący, georgowaty sposób.
-Mnie na ten uśmieszek nie przekupisz. - wstałam z sofy. - To gdzie idziemy chłopcy ? - rozciągnęłam się.
-Klub ! - krzyknęli jednocześnie.
-Ale wy jesteście małpy świńskie. - pokiwałam przecząco głową zakładając żakiet. - Zawsze mnie tak wrobicie, że nigdy nie ubiorę się zgodnie z okazją.
-Wyglądasz rewelacyjnie Car.
-Dziękuję Nick, ale do klubu założyłam bym coś krótszego i ogólnie mniejszego.
-Okey następnym razem idziemy do klubu. - ożywił się Jay.
-Teraz to się możesz pocałować wiesz gdzie. - wystawiłam mu język i ruszyłam do wyjścia.

W zatłoczonym klubie udaliśmy się do vipowskiej kwatery i tam zaczęła się zabawa. Chłopcy lali sobie alkohol prosto do gardła, ale ja nie miałam ochoty na spijanie się, więc obserwowałam towarzystwo i uwieczniałam ich wygłupy, będą mieli dzięki mnie ciekawe materiały do pokazania fanom. Gdy zauważyłam ich zainteresowanie „tańcem” stwierdziłam, że pora zbierać tyłki. Gdy oni „wywijali” na parkiecie, ledwo stojąc na nogach jakieś piruetopodobne coś, wstałam i troszkę zakręciło mi się w głowie. Tak to jest jak się pije i nie rusza. Ogarnęłam sytuację i troszkę podreptałam, żeby móc wyjść z lokalu z klasą, jako jedyna zresztą. Po pól godzinie jazdy w taksówce zostałam tylko i Max.

-Muszę z Tobą porozmawiać. - powiedział Max, gdy weszłam do taksówki, po odprowadzeniu Nicka do mieszkania.
-Teraz ?
-Nie u ciebie.
-Jesteś pijany Max. Pogadamy jutro jak wytrzeźwiejesz.
-Ale ja chcę teraz. U ciebie.

Poddałam się, bo wiedziałam, że jak Łysolek się uprze po pijaku to nie ma zmiłuj, więc podałam taksówkarzowi mój adres i po chwili weszliśmy do mieszkania. Max sporo wytrzeźwiał po drodze, znaczy się tak wyglądał i nawet mówił składnie, a wzrok nie był już taki rozproszony. Poszliśmy prosto do kuchni, gdzie zrobiłam nam herbatki z dużą ilością cytryny.

-To co to za sprawa niecierpiąca zwłoki ? - zapytałam podając mu gorący kubek.
-Po prostu chciałem spędzić z Tobą miło czas. - uśmiechnął się.
-Max !
-No co ? - roześmiał się. - Może ci się wydawać, że cię teraz olewam i nie jest tak jak dawniej, że potrafiliśmy przegadać calutką noc, a pójść spać o 8 rano, bo teraz spędzam więcej czasu z Niną.
-To przecież normalne. - przerwałam mu. - To twoja dziewczyna, zresztą nie pamiętasz kto ci dodał skrzydeł, żebyś w końcu się ruszył i do niej zagadał ?
-No tak, wiem. Dziękuję ci za to, bo pewnie nadal bym się obok niej kręcił i nic nie zdziałał i pewnie ktoś byłby szybszy i zabrałby mi ją.
-Amen. - wzięłam łyk przepysznego napoju.
-Jesteś senna ?
-Nie.
-A masz jutro prace ?
-Nie. Jutro jest sobota i mam wolne.
-To dobrze. Do ósmej zostało jeszcze siedem godzin. To o czym gadamy najpierw ? - spojrzał na mnie tymi swoimi wesołymi oczkami i wziął łyka herbaty, uśmiechnęłam się.
-A ty nie jesteś przypadkiem zmęczony tą szaloną popijawą ?
-Ja tylko udawałem, że tak dużo piłem, żeby upić chłopaków.
-Aktor jednak z ciebie jest dobry.
-Się wie, bo się pracuję w tej branży jednak.
-Jeszcze nie dostałeś nigdzie roli.
-Ale to się z pewnością zmieni w najbliższej przyszłości.

I tak znaleźli temat rozpoczynający naszą siedmiogodzinną debatę i tak jak za dobrych, starych czasów o równo ósmej rano poszliśmy spać, z tym, że nastąpiła lekka zmiana. Kiedyś rzucaliśmy się na moje łóżko i zasypialiśmy w swojej obecności, ale patrząc na to, że Max ma dziewczynę, a ja bardzo lubię Ninę, wygoniłam chłopaka do pokoju gościnnego.



Hej !
Jednym ferie się skończyły, innym zaczynają :) Kujawsko-pomorskie, lubuskie, małopolskie, świętokrzyskie i wielkopolskie, wie o czym mówię xD
Taka nasza szalona Car :D
Nie wiem co mam jeszcze napisać, ale pewnie przypomni mi się jak już opublikuje rozdział, ale wtedy będzie już za późno. 
Moje plany na ferie przybierają fajny obrót sprawy, jeszcze dwa tygodnie :)
Do następnego i żebyście jutro nie zaspali do szkoły ;P
A studentom życzę miłego wypoczynku, bo wam też jakoś za jakiś czas wypada wolne.
PS. powiększyłam czcionkę, bo tamta wydawał mi się za mała ;>
<3

8 komentarzy:

  1. Pisze tak na szybciacha wiec przepraszam za rodzaj komentarza :c
    Rozdzial swietny, zreszta prawie jak kazdy, ale ja chyba wole dowiedziec sie wiecej o losach Agnes :)
    Zycze weny i czekam na nexta xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bym wolała trochę więcej o Agnes :)
      A rozdział genialny :)
      Chociaż nadal bym wolała poznać trochę bardziej punkt widzenia Nathana i Agnes :)

      Usuń
  2. Właśnie.. Agnes zaczęła szkołę, a my o niej i o Nathanie nic nie wiemy. :c
    Fajnie piszesz w różnych perspektywach i bardzo mi się to podoba, ale częściej pisz jako Agnes, lub Nath. ;D
    Rozdział świetny.
    Caroline fajna dziewczyna, fajna!
    Weeny i do następnego. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi się podobają te różne perspektywy, bo można spojrzeć na wszystko pod różnym kątem oczami każdej osoby :) I to jest fajne ! :D
    Jej, jak przeczytałam tytuł, to myślałam, że coś będzie! I aż się wystraszyłam...
    Ale jak dotarłam do końca to takie uffff.... :D Żadnej już zdrady, nieprzyjemnych sytuacji itd. :P
    Stosunek do szefa Car - bezcenny :D Niczym mojego brata do swojego bossa ;d
    CZekam na kolejny! :) :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha Caroline jest super! Fajnie, że opisujesz w kilku osobach, lecz ja wolę kiedy jest Agnes albo Nathan bo dawno ich nie było :) ojej... Car już cię lubię! A ten jej szef! Kompletny idiota ;) dobra a teraz z innej beczki-co z Jay'em? Ygh jej się on podoba czy jemu ona??? I końcówka z Maxem :) chciałabym mieć takiego przyjaciela :3 awwww jakie to słodkie ^^ dużo emoji wstawiam O.o ale to ja haha
    Coś innego-założyłam bloga. Fajnie by było jakbyś wpadła i pozostawiła po sobie ślad w formie komentarza :) papa
    http://mystoryiscrazy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. fajnie fajnie :P dawno nie wpadałam , ale nadrobiłam i jestem uhahana jak nigdy :P rozdział świetny i uwielbiam Car , jest taka megaaa :P
    aaa P.s dopiero teraz ogarnęłam, że na mnie też przyjaciele wołają Ag, gdyz stwierdzili , ze Aga to już przeżytek a pełne imie jeste za długie :P także do następnego kocie :P i wenyy <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne opowiadanie, ale poprę większość i powiem ze wolałabym więcej o Agnes i Nath... Choć czasem przerywnik i perspektywa kogoś innego jest dobra......

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)