#Caroline
Tak jak każdego
„pięknego” poranka z głębokiego snu, w którym właśnie
miałam pocałować Ian'a Somerhalder'a, wybudził mnie mój „ukochany”
budzik. Obudziłam się z głośnym westchnieniem niezrozumienia dla
całego świata. Jeszcze leżąc w łóżku na wpół okryta lekką
kołderką wyjrzałam przez okno. Widziałam błękitne niebo bez
żadnej chmurki. Z poprawionym humorem przeciągnęłam się leniwie
i długo, a dopiero po tym wstałam z łóżka rzucając niedbale
okrycie. Jeszcze raz przeciągnęłam się i ruszyłam do beżowych
drzwi naprzeciwko. W łazience wzięłam chłodny prysznic tak jak
zawsze i odświeżona ponownie wróciłam do sypialni, z której z
kolei weszłam do mojego królestwa, do mojego nieba na ziemi, a
konkretnie mojej ukochanej garderoby z dosyć okazałą kolekcją
ubrań i butów w środku. Spojrzałam na wieszaki z sukienkami, ale
stwierdziłam, że nie ma dzisiaj jakiegoś wielkiego dnia na
sukienkę, więc podeszłam do wieszaków ze spodenkami. Przeszłam
obok nich dotykając każdej pary opuszkami palców, po czym wybrałam
jedne. Następnie przeszłam do wieszaków z czymś na górę i
dobrałam jedną pasującą do spodenek bluzeczkę. Sięgnęłam
jeszcze do komody z bielizną i ubrałam prawie gotowy strój na
dziś. Dobrałam jeszcze buty i dodatki i wyszłam z mojego
królestwa. Upięłam włosy w „leniwego” koka i nałożyłam
makijaż. Pociągnęłam usta intensywną szminką i weszłam do
kuchni. Włożyłam chleb do tostera i wyjęłam dżem z lodówki.
Nalałam pomarańczowego soku do szklanki i czekałam na chleb, który
po chwili zjadłam z truskawkowym dżemem. Wróciłam jeszcze do
garderoby po torebkę i pakując do niej najpotrzebniejsze rzeczy
wyszłam z mieszkania. Wchodząc do podziemnego garażu widać było
dużo pustych miejsc, a taki widok widziałam jedynie rano, gdy
jechałam do pracy, bo zawsze był problem ze znalezieniem wolnego
miejsca popołudniu i wieczorem. Wsiadłam do mojego czarnego Jeepa i
gdy tylko odpaliłam silnik poczułam tę wyższość jaką zawsze
czuję w tym gigancie. Włączyłam jeszcze radio i królowa
wyjechała na ulicę. Zaśmiałam się z własnych myśli i włączyłam
się do ruchu. Mimo tego, że godziny pracy zazwyczaj zaczynają się
wcześniej, a większość ludzi już zawzięcie wypełniała swoje
obowiązki, ja dopiero zmierzałam do swojego stanowiska pracy.
Spojrzałam na zegarek. Byłam już spóźniona 7 minut, ale kiedy ja
nie byłam spóźniona ?
Po chwili zobaczyłam
duży budynek, który był moim celem. Znalazłam miejsce na parkingu
i zadowolona wysiadłam z mojej bestii. Gdy usłyszałam wesoły
dźwięk zamykanych drzwi, dziarsko ruszyłam przed siebie. Szklane,
obrotowe drzwi jak zwykle jakby się cieszyły na mój widok, ale ja
sama dzisiaj promieniałam wesołym humorem. Weszłam na parter i
witałam się z wszystkimi po drodze. Weszłam do windy i ruszyłam
na piąte piętro. Tam dzisiaj miałam zająć się modelkami. W
windzie było jeszcze parę osób, ale olałam je i weszłam na
Twittera, po czym szybko wystukałam.
„Taka piękna pogoda
może częściej odwiedzać nasz zanieczyszczony Londyn ;)”
Wyszłam z aplikacji i
wyszłam z windy. Długi korytarz jakby się nie kończył, ale
weszłam do odpowiedniego pomieszczenia, w którym już większość
dekoracji była gotowa.
-Kobieto ja do ciebie
nie mam nerwów ! - usłyszałam po swojej lewej stronie.
-Witaj Joe. -
przywitałam się z moim szefem.
-Powiedź mi jaki cud
musi się wydarzyć, żebyś ty chodź raz przyszła punktualnie do
pracy ?! - pienił się jak zazwyczaj.
-A to akurat jest
łatwe. - powiedziałam szykując sobie kawę.
-No to mi wytłumacz. -
podszedł do mnie jak tylko się oddaliłam.
-No wiesz. Wystarczy,
że zacznę pracę o 12, to w zupełności mi wystarczy. - wsypałam
łyżeczkę cukru.
-I tak zaczynasz już
późno. 10 to dla ciebie za wcześnie ?
-Och Joe. Nie pień się
tak, bo całkowicie wysiwiejesz, a teraz wybacz, ale muszę iść do
pracy, bo mój szef będzie nie zadowolony. - po czym poklepałam go
po ramieniu i poszłam do mojego pokoiku.
-Cześć dziewczyny. -
przywitałam się z nimi. - Są moje folie ? - zapytałam naszej
makijażystki.
-Wiesz co, jeszcze nikt
ich nie przywiózł. - spojrzała na mnie.
-Jak to ? One powinny
tu stać jeszcze zanim przyjadę, a to chyba jest możliwe, bo zawsze
się spóźniam. - wściekłam się.
-Ja to wiem, ale
najwidoczniej nie wszyscy. - wróciła do swojej pracy, a ja
wykonałam parę szybkich telefonów.
Dowiedziałam się, że
moje folie są w pralni, więc szybko wskoczyłam do windy i
zjechałam do naszej pralni. Od razu opieprzyłam całą załogę z
piwnicy i zabrałam to co moje. Sprawdziłam czy aby na pewno
wszystko było w środku co powinno być i lekko poddenerwowana
pojechałam na górę. Ponownie, gdy wchodziłam do pokoju usłyszałam
krzyk mojego szefa, tym razem z prawej strony.
-Dlaczego modelki nie
są jeszcze gotowe ?! Fotograf już się niepokoi !
-Może dlatego, że te
przygłupy z pralni się tak ociągały i dopiero dostałam ubrania.
- ciągnęłam za sobą wieszak z foliami.
-Ale to leży w twoim
interesie, żeby dbać o to, żeby one tu już były ! - szedł za
mną krzycząc.
-Ale ich nie było, a
teraz nie zawracaj mi dupy, bo się śpieszę.
-Szkoda, że dopiero
teraz. - pominęłam tę „cenną” uwagę i przeszłam obojętnie.
Miałam robotę do
wykonania, więc nikt mi jej nie zepsuje. A tym bardziej mojego
cudownego humoru. Pomogłam modelkom się ubrać i poprawiłam
jeszcze to tu i tam. Gdy tak patrzyłam na nie pozujące w moich
stylizacjach od razu serducho rosło. Niespodziewanie dostałam
telefon. Nick.
-No siema fryzjer !
-Cześć Car. Ładna
pogoda, co ?
-No tak. Żyć nie
umierać.
-Dokładnie. - zaśmiał
się.
-I dzwonisz do mnie
tylko po to, żeby powiedzieć mi, że mamy śliczną pogodę jakbym
nie miała okna w domu ? - zaśmiałam się.
-Nie. - szybko
zaprzeczył. - A dzwonię, bo wieczorem robimy wypad do baru.
Wpadniesz ?
-No pytanie. Pewnie, że
będę. Wyślij mi tylko namiary na lokal, a z pewnością się
pojawię.
-To podam ci błędną
godzinę to może się nie spóźnisz.
-Taaa. Mam zabawnego
kolegę.
-Nie no rozumiem. -
przeciągał sylaby rozbawiony. - Ty się zawsze spóźniasz, bo
musisz się przecież ślicznie ubrać.
-Jak ty mnie dobrze
rozumiesz.
-Jako jedyny. - znowu
jego radosny śmiech.
-Forever.
-Caroline ! -
usłyszałam krzyk mojego szefa.
-Okey to do zobaczenia
wieczorem. - pożegnałam się.
-To do zobaczenia.
-O co chodzi Joe ?
Przecież wszystko jest tak jak być powinno. - zwróciłam się do
szefa.
-Niekoniecznie. -
stanął naprzeciwko mnie. - Coraz mniej podoba mi się twoje
podejście do pracy. To nie jest jakiś jarmark, a ty nie jesteś
przekupką, więc zachowuj się.
-Wydaje mi się. -
obrałam sarkastyczny ton głosu i założyłam ręce na piersi. - Że
tylko Tobie nie podoba się moje podejście do pracy. Jakoś wszyscy
są zawsze zadowoleni tylko Tobie coś zawsze nie pasuje.
-Ty chyba o czymś
zapomniałaś !
-Ciekawa jestem o czym
?
-O tym, że to ja
jestem tu szefem, a ty pracownikiem ! Więc licz się ze słowami, bo
możesz się zdziwić. - ściszył ton głosu, gdyż ludzie dziwnie
się nam przypatrywali.
-W takim razie mnie
zaskocz. Jakoś nie wydaję mi się, że ci się to uda.
-Jesteś zbyt pewna
siebie i to ciągnie Cię w dół.
-Powiedział ten, który
tam mieszka. - zironizowałam i po chamsku odeszłam.
Okey. Byłam na niego
cięta, ale to tylko ze względu, że mnie denerwował i doprowadzał
do białej gorączki. Niech sobie mówi co chce, ale niech nie
niszczy mi mojego dobrego humoru. Tego dnia go już więcej na oczy
nie widziałam. Nie może mnie wylać, gdyż byłam jego perełką.
To o mnie się mówiło, to ja byłam rozchwytywanym kąskiem o ile
nie najlepszą stylistką w Londynie. Nie ośmieliłby się wyrzucać
mnie na bruk. Jest za dużym tchórzem, żeby to zrobić. Gdy właśnie
powoli zmierzałam do wyjścia z budynku usłyszałam wesoły dzwonek
mojego telefonu.
-Cześć Jay. -
powiedziałam smutno.
-Co się stało ?
-Szef.
-A jeszcze przed pracą
byłaś jaka wesoła.
-Skąd to wiesz ? -
uśmiechnęłam się szukając samochodu na parkingu.
-Mam Twittera.
-Ale z ciebie ninja. -
znalazłam moją bestię.
-Widzę, że
polepszyłem ci już humorek ?
-No przyczyniłeś się
do tego. Ale może to być też spowodowane tym, że właśnie w tym
momencie opuszczam swoje stanowisko pracy. Ostatni rzut oka na
budynek. - spojrzałam w tamtym kierunku i włączyłam głośno
mówiący wkładając telefon w uchwyt, zapięłam pasy. - I jedziemy
w długą.
-Prowadzisz ? -
zapytał, a ja włączyłam silnik.
-Tak, ale możemy
spokojnie rozmawiać.
-To dobrze. Dzwonił
może do ciebie Nick ?
-Pewnie. Dostałam
namiary, więc jadę do domu, zjem coś, ogarnę się i widzimy się
w barze.
-To fajnie.
-A kto będzie ?
-Ja, ty, Max, Nick,
Nathan i to wszyscy.
-A co z naszymi parkami
?
-Tom z Kels cieszą się
sobą, bo wiesz, że Kels skończyła już te zdjęcia do tego filmu,
a Siva poleciał z Nareeshą do Dublina do swojej rodziny, wiesz ślub
i te sprawy.
-No właśnie, bo ślub
będzie w Irlandii, prawda ?
-Tak, tak. Dopinają
wszystko na ostatni guzik.
-W końcu to za jakieś
trzy tygodnie.
-Coś w ten deseń.
-Czyli widzimy się za
jakieś dwie godzinki ?
-Nawet trochę później.
To pa.
Rozłączyłam się i
rozmyślałam. Musiałam zrobić jeszcze zakupy, więc zaparkowałam
przed najbliższym sklepem i zaczęłam buszować między półkami.
Od paru dni Tom szaleje z Kels i cieszą się sobą ile wlezie, ale
to dobrze, kochają się, a mają teraz czas, więc co można im
zabronić ? Nic. Skoro ślub coraz bliżej to Nareesha pewnie będzie
za jakiś czas sprawdzała jak idzie praca nad jej suknią ślubną.
Pamiętam, że pewnego dosyć chłodnego wieczoru usiadłyśmy w jej
sypialni, a raczej w ich sypialni, Sivy i Naree, z winkiem i
zastanawiałyśmy się jak ma wyglądać jej suknia ślubna.
Zrobiłyśmy projekty, a następnego dnia zaniosłyśmy je do mojego
zaprzyjaźnionego projektanta. Następnego dnia dziewczyna miała już
gotowy plan swoich wymarzonych ślubnych butów, które miała
wykonać sama. Ze ślubem jest strasznie dużo przygotowań, ale ja
w najbliższym czasie nie będę musiała się tym zajmować, na
szczęście.
Weszłam w dział
alkoholowy i wybrałam swoje ulubione procenty, gdyż po ostatnim
napadzie Max'a i Jay'a mój barek został pusty. Tych dwoje jak się
zbierze to żadna siła boska nie powstrzyma ich przed splądrowaniem
ludzkich zasobów alkoholu. Skoczyłam jeszcze po jakieś słodycze i
na wpół zapełnionym wózkiem ustawiłam się w kolejce sprawdzając
czy aby wszystko mam. Upewniona wzięłam jeszcze jakieś miętówki
i gumy z wieszaczka obok kasy po czym szybko zapłaciłam i opuściłam
sklep. Po jakiś 15 minutach byłam już w podziemnym garażu.
Wniesienie tego całego asortymentu na górę trochę mi zajęło,
ale usatysfakcjonowana wszystko poukładałam i nalałam wody do
garnka, postawiłam na kuchenkę i nastawiłam wodę w czajniku. W
międzyczasie poszłam do garderoby rozejrzeć się za czymś na
wieczór, ale w mojej wyobraźni miałam tylko lekki zarys tego co
chciałabym założyć. Wróciłam do kuchni, wrzuciłam torebkę
herbaty do kubka i zalałam ją wrzątkiem, z kolei do garnka z wodą
wrzuciłam mrożonkę i doprawiłam zupę. Po kwadransie zajadałam
się pyszną jarzynową zupą. Spojrzałam na zegarek zostało mi
trochę ponad godzinę, więc wzięłam szybki prysznic, poprawiłam
i wzmocniłam makijaż, a następnie znowu udałam się do garderoby
po ubrania. Udało mi się skompletować coś wygodnego, ale i
gustownego. W międzyczasie zadzwonił Jay.
-No co było ? -
zapytałam wybierając torebkę.
-Zmiana planów. Jesteś
już gotowa ?
-Nooo. - znalazłam
odpowiednią.
-To dobrze, bo za
kwadrans u ciebie będę.
-Taksówką rzecz jasna
?
-Oczywiście.
-Okey to ja za jakiś
czas zejdę, bo i tak nie mam co robić.
-No jak chcesz, ale
żebyś się tam nie nastała.
-Nie bój się o mnie.
A co się stało, że zmiana planów ?
-Max uparł się, że
nie chce iść do naszego pubu tylko gdzieś indziej.
-Ale nadal idziemy do
pubu posiedzieć przy piwie ? Bo jak nie to chyba mam nieodpowiedni
strój.
-Twój strój zawsze
pasuje do każdej okazji, więc nie bój się, ale tak idziemy na
nasiadówę przy piwie.
-To git. To do
zobaczenia.
-To pa.
Zapakowałam
najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i przejrzałam się jeszcze raz w
lustrze. Czegoś mi brakowało, więc dobrałam jeszcze biały
zegarek i byłam gotowa. Zamknęłam mieszkanie i zeszłam na dół.
Po chwili podjechała taksówka.
-Dzień dobry. -
przywitałam się z taksówkarzem i usiadłam obok Jay'a, racząc go
obowiązkowym buziakiem w poliko. - Hej.
-Długo czekałaś ?
-Nie. Chwilkę.
-To dobrze. Mogłaś
zostać w mieszkaniu.
-Mogłaś, mogłaś. -
naśladowałam go. - I tak zrobiłabym tak jakbym chciała.
-Dlatego użyłem
przypuszczenia.
-Przynajmniej jesteś
odpowiedni gramatycznie.
-Ślicznie wyglądasz.
-Dzięki, ale to na
pewno będzie nasiadówa ?
-Takie były plany, ale
być może nam się znudzi i gdzieś powędrujemy, ale wyglądasz
bardzo dobrze. Nasiadówa przy piwie czy klub, pasujesz i tu i tu.
-No nie wiem. -
skrzywiłam się.
-Nie marudź.
-A daleko to ? Do
naszego pubu mam kawałek, więc raczej taksówką byśmy się nie
tłukli.
-No Max wybrał nieco
odległy bar.
-Co się jemu stało ?
-Tęsknota go męczy.
-Nie żyjemy w
średniowieczu. Mamy telefony i skypa.
-Ja to wiem, ale
powiedź to jemu.
Pokiwałam
zniesmaczeniem głową.
-Ale wy jesteście do
siebie podobni. - Jay się roześmiał. - Może wy jesteście
rodzeństwem ?
-Kto z kim ? -
spojrzałam na niego zaciekawiona.
-Ty i Max. Robicie
dokładnie takie same miny i podobne się zachowujecie. - zaśmiał
się cicho.
-Bo Max to papuga i ode
mnie wszystko zwala. Nie znasz go ? - obróciłam wszystko w żart.
-Dobra, dobra. -
zarechotał.
-McGuiness. -
spojrzałam na niego surowym wzrokiem.
-Już będę siedział
cicho. - udał, że zamyka usta na zamek i wyrzuca kluczyki.
-Jasneeee. - spojrzałam
na niego z podniesioną głową, a ten po parunastu sekundach ciszy
złamał swoją przysięgę.
-Jesteśmy już. - dał
taksówkarzowi pieniądze, a ja spojrzałam przez okno na miejsce, do
którego szliśmy, nagle otworzyły się drzwi. - I jak sprawdzam się
w roli dżentelmena ?
-Nie wyszło Ci. -
wysiadłam. - Powinieneś jeszcze podać mi pomocną dłoń. -
uśmiechnęłam się i go minęłam.
-Poprawię się
następnym razem.
-Następnym razem to ty
pijany będziesz się wytaczać i uwierz mi … ty będziesz
potrzebował pomocnej dłoni.
-Jak ty mnie dobrze
znasz. - złapał mnie pod ramię i weszliśmy do głośnego baru, w
którym szybko zauważyliśmy resztę ekipy, przywitaliśmy się i od
razu zamówiliśmy kolejkę, gdyż chłopcy na nas z tym czekali.
-Co tam u Ag ? -
zapytałam po pół godzinie Nath'a.
-Mówi, że w szkole
jest fajnie, ale i tak już mi zaczęła znikać w pokoju z
książkami.
-Wow. Nie wiedziałam,
że z niej taki kujonek.
-Szczerze mówiąc ja
też. - dopił resztki piwa z kufla.
-Znudziło mi się tu.
- zaczął po dwóch godzinach marudzić Max.
-Bo obczaiłeś już
wszystkie dupy w lokalu i nic nie wyhaczyłeś ? - zapytałam z
przekąsem.
-Przecież ja mam
dziewczynę Caroline. Ja nie patrzę na inne dziewczyny.
-Jasne. - roześmiałam
się. - Gdybym cię nie znała to może bym uwierzyła.
-Ale faktycznie jakoś
tu drętwo. - dodał swoje Nick.
-George nie potrafi
wybierać fajnych miejscówek. - droczyłam się z kolegą.
-Jak nie potrafię, a
ten klub na S, no ten taki co wszyscy się schlaliśmy w trzy dupy,
no jak on się nazywał. - pomyślał. - Nie pamiętam, ale to nie
ważne. Wszyscy się świetnie bawili.
-Skoro ty nazwy klubu
nie pamiętasz, to jak masz pamiętać czy się dobrze bawiłeś ?
-No właśnie chodzi o
to, że ja nic nie pamiętam, czyli bawiłem się świetnie. -
uśmiechnął się w ten swój czarujący, georgowaty sposób.
-Mnie na ten uśmieszek
nie przekupisz. - wstałam z sofy. - To gdzie idziemy chłopcy ? -
rozciągnęłam się.
-Klub ! - krzyknęli
jednocześnie.
-Ale wy jesteście
małpy świńskie. - pokiwałam przecząco głową zakładając
żakiet. - Zawsze mnie tak wrobicie, że nigdy nie ubiorę się
zgodnie z okazją.
-Wyglądasz
rewelacyjnie Car.
-Dziękuję Nick, ale
do klubu założyłam bym coś krótszego i ogólnie mniejszego.
-Okey następnym razem
idziemy do klubu. - ożywił się Jay.
-Teraz to się możesz
pocałować wiesz gdzie. - wystawiłam mu język i ruszyłam do
wyjścia.
W zatłoczonym klubie
udaliśmy się do vipowskiej kwatery i tam zaczęła się zabawa.
Chłopcy lali sobie alkohol prosto do gardła, ale ja nie miałam
ochoty na spijanie się, więc obserwowałam towarzystwo i
uwieczniałam ich wygłupy, będą mieli dzięki mnie ciekawe
materiały do pokazania fanom. Gdy zauważyłam ich zainteresowanie
„tańcem” stwierdziłam, że pora zbierać tyłki. Gdy oni
„wywijali” na parkiecie, ledwo stojąc na nogach jakieś
piruetopodobne coś, wstałam i troszkę zakręciło mi się w
głowie. Tak to jest jak się pije i nie rusza. Ogarnęłam sytuację
i troszkę podreptałam, żeby móc wyjść z lokalu z klasą, jako
jedyna zresztą. Po pól godzinie jazdy w taksówce zostałam tylko i
Max.
-Muszę z Tobą
porozmawiać. - powiedział Max, gdy weszłam do taksówki, po
odprowadzeniu Nicka do mieszkania.
-Teraz ?
-Nie u ciebie.
-Jesteś pijany Max.
Pogadamy jutro jak wytrzeźwiejesz.
-Ale ja chcę teraz. U
ciebie.
Poddałam się, bo
wiedziałam, że jak Łysolek się uprze po pijaku to nie ma zmiłuj,
więc podałam taksówkarzowi mój adres i po chwili weszliśmy do
mieszkania. Max sporo wytrzeźwiał po drodze, znaczy się tak
wyglądał i nawet mówił składnie, a wzrok nie był już taki
rozproszony. Poszliśmy prosto do kuchni, gdzie zrobiłam nam
herbatki z dużą ilością cytryny.
-To co to za sprawa
niecierpiąca zwłoki ? - zapytałam podając mu gorący kubek.
-Po prostu chciałem
spędzić z Tobą miło czas. - uśmiechnął się.
-Max !
-No co ? - roześmiał
się. - Może ci się wydawać, że cię teraz olewam i nie jest tak
jak dawniej, że potrafiliśmy przegadać calutką noc, a pójść
spać o 8 rano, bo teraz spędzam więcej czasu z Niną.
-To przecież normalne.
- przerwałam mu. - To twoja dziewczyna, zresztą nie pamiętasz kto
ci dodał skrzydeł, żebyś w końcu się ruszył i do niej zagadał
?
-No tak, wiem. Dziękuję
ci za to, bo pewnie nadal bym się obok niej kręcił i nic nie
zdziałał i pewnie ktoś byłby szybszy i zabrałby mi ją.
-Amen. - wzięłam łyk
przepysznego napoju.
-Jesteś senna ?
-Nie.
-A masz jutro prace ?
-Nie. Jutro jest sobota
i mam wolne.
-To dobrze. Do ósmej
zostało jeszcze siedem godzin. To o czym gadamy najpierw ? -
spojrzał na mnie tymi swoimi wesołymi oczkami i wziął łyka
herbaty, uśmiechnęłam się.
-A ty nie jesteś
przypadkiem zmęczony tą szaloną popijawą ?
-Ja tylko udawałem, że
tak dużo piłem, żeby upić chłopaków.
-Aktor jednak z ciebie
jest dobry.
-Się wie, bo się
pracuję w tej branży jednak.
-Jeszcze nie dostałeś
nigdzie roli.
-Ale to się z
pewnością zmieni w najbliższej przyszłości.
I tak znaleźli temat
rozpoczynający naszą siedmiogodzinną debatę i tak jak za dobrych,
starych czasów o równo ósmej rano poszliśmy spać, z tym, że
nastąpiła lekka zmiana. Kiedyś rzucaliśmy się na moje łóżko i
zasypialiśmy w swojej obecności, ale patrząc na to, że Max ma
dziewczynę, a ja bardzo lubię Ninę, wygoniłam chłopaka do pokoju
gościnnego.
Hej !
Jednym ferie się skończyły, innym zaczynają :) Kujawsko-pomorskie, lubuskie, małopolskie, świętokrzyskie i wielkopolskie, wie o czym mówię xD
Taka nasza szalona Car :D
Nie wiem co mam jeszcze napisać, ale pewnie przypomni mi się jak już opublikuje rozdział, ale wtedy będzie już za późno.
Moje plany na ferie przybierają fajny obrót sprawy, jeszcze dwa tygodnie :)
Do następnego i żebyście jutro nie zaspali do szkoły ;P
A studentom życzę miłego wypoczynku, bo wam też jakoś za jakiś czas wypada wolne.
PS. powiększyłam czcionkę, bo tamta wydawał mi się za mała ;>
<3
Pisze tak na szybciacha wiec przepraszam za rodzaj komentarza :c
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny, zreszta prawie jak kazdy, ale ja chyba wole dowiedziec sie wiecej o losach Agnes :)
Zycze weny i czekam na nexta xx
Ja też bym wolała trochę więcej o Agnes :)
UsuńA rozdział genialny :)
Chociaż nadal bym wolała poznać trochę bardziej punkt widzenia Nathana i Agnes :)
Właśnie.. Agnes zaczęła szkołę, a my o niej i o Nathanie nic nie wiemy. :c
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz w różnych perspektywach i bardzo mi się to podoba, ale częściej pisz jako Agnes, lub Nath. ;D
Rozdział świetny.
Caroline fajna dziewczyna, fajna!
Weeny i do następnego. ;*
A mi się podobają te różne perspektywy, bo można spojrzeć na wszystko pod różnym kątem oczami każdej osoby :) I to jest fajne ! :D
OdpowiedzUsuńJej, jak przeczytałam tytuł, to myślałam, że coś będzie! I aż się wystraszyłam...
Ale jak dotarłam do końca to takie uffff.... :D Żadnej już zdrady, nieprzyjemnych sytuacji itd. :P
Stosunek do szefa Car - bezcenny :D Niczym mojego brata do swojego bossa ;d
CZekam na kolejny! :) :*
Haha Caroline jest super! Fajnie, że opisujesz w kilku osobach, lecz ja wolę kiedy jest Agnes albo Nathan bo dawno ich nie było :) ojej... Car już cię lubię! A ten jej szef! Kompletny idiota ;) dobra a teraz z innej beczki-co z Jay'em? Ygh jej się on podoba czy jemu ona??? I końcówka z Maxem :) chciałabym mieć takiego przyjaciela :3 awwww jakie to słodkie ^^ dużo emoji wstawiam O.o ale to ja haha
OdpowiedzUsuńCoś innego-założyłam bloga. Fajnie by było jakbyś wpadła i pozostawiła po sobie ślad w formie komentarza :) papa
http://mystoryiscrazy.blogspot.com/
podoba mi się! :)
OdpowiedzUsuńfajnie fajnie :P dawno nie wpadałam , ale nadrobiłam i jestem uhahana jak nigdy :P rozdział świetny i uwielbiam Car , jest taka megaaa :P
OdpowiedzUsuńaaa P.s dopiero teraz ogarnęłam, że na mnie też przyjaciele wołają Ag, gdyz stwierdzili , ze Aga to już przeżytek a pełne imie jeste za długie :P także do następnego kocie :P i wenyy <3
Fajne opowiadanie, ale poprę większość i powiem ze wolałabym więcej o Agnes i Nath... Choć czasem przerywnik i perspektywa kogoś innego jest dobra......
OdpowiedzUsuń