#Agnes
Czekały mnie jeszcze
dwie godziny angielskiego i mogłam w końcu wrócić do domu, gdzie
Nathan czekał na mnie z pysznym obiadkiem. Na szczęście dzisiaj
mamy piątek i na weekend nareszcie zobaczę rodziców. Wykłócanie
się z Nathanem o tym, że dam sobie radę w pociągu zajęło mi
więcej czasu niż sądziłam, ale ostatecznie chłopak odprowadzi
mnie do stacji, a rodzice mnie z niej odbiorą. Byłam taka
podekscytowana tym, że po miesiącu zobaczę w końcu rodziców w
realu, że ledwo udawało mi się skupić moją uwagę na zajęciach,
które nie były najgorsze.
Poziom szkoły był
wysoki, a nauczyciele wiele od nas wymagali, ale właśnie po to tu
przyszłam, żeby skupić się na czymś przydatnym, a nie
zastanawiać się ile zostało mi czasu i oswajaniu rodziców z
myślą, że pewnego dnia mnie zabraknie. Nie rozumiałam tego, że
ludzie z mojego otoczenia nie przyjmowali do podświadomości mojej
nieuniknionej śmierci w przyszłości, która wcale nie była
odległa.
Aktualnie jestem w
idealnym miejscu, czuję, że właśnie tutaj należę. Nathan
marudzi, że za bardzo się wczuwam, że za dużo czasu spędzam w
książkach, że widzi mnie wtedy kiedy już śpię, ale i to da się
przecież jakoś przeżyć. On też ma własne życie i powinien o
tym pamiętać, przecież go uprzedzałam, mówiłam, że nie chcę
mu się zwalać na głowę. Sam jest sobie winny.
Wpakowałam ciężkie
książki do mojej szafki i wyjęłam zeszyt do angielskiego i
podręcznik, zatrzasnęłam szafkę.
-Cześć. -
wystraszyłam się widząc GO nonszalancko opartego o szafki.
-Hej. Wystraszyłeś
mnie. - przycisnęłam książki do piersi i posłałam mu uśmiech.
-Przepraszam. Nie tak
miało wyjść. - spojrzał na mnie tym swoim figlarnym wzrokiem. - I
jak ci się tutaj podoba ?
-Jeszcze nie podpadłam
dyrektorowi. - ruszyliśmy przed siebie.
-To się zmieni.
-Dlaczego jesteś tego
tak pewny ?
-Bo kręcisz się
niedaleko mnie.
-Ty się wokół mnie
kręcisz. - sprostowałam. - Ja nie straszę ludzi opierając się o
szafki obok.
-W każdym bądź razie
jeszcze mu podpadniesz. - spojrzałam na niego, a ten szybko
odpowiedział mi spojrzeniem.
-Skoro mam mu podpaść
w twojej obecności to przynajmniej zdradź mi swoje imię.
-Widzimy się dopiero
drugi raz, a ty już chcesz wyciągnąć ode mnie takie rzeczy ?
-Chyba mogę zapytać
cię o imię ?
-Wiedziałabyś o mnie
za dużo. - zatrzymał się i stanął naprzeciwko mnie. - Miłej
lekcji angielskiego. - puścił mi perskie oko i zakładając okulary
odszedł, patrzyłam na niego póki ten nie zniknął zza zakrętem,
spojrzałam na lewo, moja klasa.
Z szerokim uśmiechem
na twarzy weszłam do sali i zajęłam miejsce na końcu. Po chwili
do klasy wszedł nasz nauczyciel i zaczęła się lekcja.
Schowałam książki, a
do torebki wrzuciłam parę zeszytów, zatrzasnęłam szafkę i idąc
w stronę wyjścia wyjęłam telefon wybierając numer do Nathana.
Wychodząc „na czuja” ze szkoły przyłożyłam telefon do ucha.
Na parkingu zobaczyłam machającego w moją stronę Nathana w
okularach i czapce, a do tego w kapturze na głowie, nagle schwytał
się za udo, pewnie poczuł wibracje, więc rozłączyłam się i
szybko do niego podeszłam.
-Nie boisz się
zdemaskowania przez swoje fanki ? - dałam mu buziaka w policzek. - Z
resztą jakby się dowiedzieli, że cię znam to miałabym
przekichane w szkole.
-Wstydzisz się mnie ?
- zapytał otwierając mi drzwi.
-Wcale, ale mógłbyś
być bardziej dyskretny. - zatrzasnął drzwi, a po chwili usiadł po
stronie kierowcy.
-Postaram się, a teraz
jedziemy na obiad, bo nam stygnie w piekarniku.
-A co zrobiłeś ?
-Mięso z warzywami.
Chyba ci posmakuje.
-Chyba ?
-No wiesz. Kiedyś
miałaś inne upodobania kulinarne, więc nie wiem czy moja
teraźniejsza kuchnia ci posmakuje. - spojrzał na mnie i zdjął
okulary.
-Najwyżej zjesz to
wszystko sam.
-No dzięki. Ja się
naprodukowałem, napociłem, na wyklinałem, nabiegałem, a ty
olewasz moje poświęcenie.
-Wcale nie. - szybko
zaprzeczyłam. - Po prostu nie wiem czego mam się spodziewać.
-Kulinarnej orgii w
ustach.
-Nathan ! - roześmiałam
się.
-No co ? Mówię jak
jest. - spojrzał na mnie szeroko uśmiechnięty.
-Ty lepiej prowadź
samochód, bo to wychodzi Tobie najlepiej.
-Do dzisiejszego dnia
byłem przekonany, że najlepiej wychodzi mi śpiewanie.
-Na tym w końcu
zarabiasz. Musisz prezentować sobą jakąś jakość.
-Jakąś ?
-Nie łap za słówka.
-Mówisz to co myślisz
i to bardzo dobrze, ale w tym momencie poczułem się urażony.
-No nie fochaj jak baba
jakaś. Bądź mężczyzną.
-Może jeszcze z jajami
?
-No innych nie ma. -
roześmiałam się, a i on po chwili do mnie dołączył.
-No i proszę. Jesteśmy
już na miejscu. - Nathan wyłączył silnik, a ja wysiadłam i po
chwili razem staliśmy w windzie odliczając piętra. - Głodna
jesteś ?
-Jeszcze pytasz.
Potwornie.
-Czyli najpierw obiad,
a później pakowanie ?
-Później prysznic, bo
spakowałam się już wczoraj.
-Ale chyba nie wzięłaś
walizki ubrań ?
-Po co mi ? Jadę tylko
na dwa dni. Większa torba wystarczy.
-Wiesz wolałem się
upewnić. - spojrzał na mnie, a ja nalałam sobie soku i popiłam
tabletki. - A tak w zasadzie to jak w szkole ?
-A dobrze. -
uśmiechnęłam się widząc już gotowe naczynia na stole, pozostało
mi tylko wygodnie usiąść na krześle i poczekać aż podadzą do
stołu.
-To smacznego. -
powiedział, a ja zaczęłam jeść. - I jak ? - zapytał po chwili,
ale, że miałam pełną buzię to tylko wystawiłam kciuka w górę.
-Pyszne to jest.
Przepraszam za to, że w ciebie zwątpiłam. - powiedziałam
przełykając zawartość ust.
-Przeprosiny przyjęte.
- uśmiechnął się i również zaczął jeść.
Po posiłku zjadłam
kolejną porcję tabletek i szybko pobiegłam do siebie wziąć
szybki prysznic, po którym zmieniłam strój, a tamten wrzuciłam do
kosza na brudne rzeczy. Dopakowałam potrzebne rzeczy do torby i
rzuciłam okiem na pokój. Musiałam się z nim pożegnać, ale to
kwestia paru dni, wyszłam zamykając drzwi i zeszłam na dół.
Słyszałam, że Nathan grał jakąś melodię na fortepianie, więc
weszłam do salonu i oparta o framugę słuchałam. Nieświadomy
mojej obecności chłopak nie przerywał gry. Dopiero gdy skończył
ujawniłam się.
-Pięknie. - odwrócił
się zaskoczony.
-Długo tu stoisz ?
-Wystarczająco by
uświadomić sobie z kim mieszkam pod jednym dachem.
-Jedźmy już, bo się
spóźnisz.
-Dlaczego zawsze
peszysz się, gdy grasz coś i pojawiam się ja ? Nigdy nie zagrałeś
niczego na moją prośbę.
-Chodźmy.
I tyle sobie pogadałam.
Weszliśmy do nathanowskiego autka i pojechaliśmy na stację. W
międzyczasie Nathan oczywiście pytał, czy, aby na pewno chcę
wracać, ależ on był nieustępliwy. Musiałam mu raz jeszcze
wyjaśniać, że tęsknię za rodzicami, których już dawno nie
widziałam, a nie jestem jakąś niedojdą, żebym nie dała sobie
rady w pociągu, tym bardziej, że on mnie odprowadzi, a rodzice po
mnie przyjadą. Dopiero, gdy dwa razy mu dogadałam ustąpił, ale
mogło to też być powodem, że dojechaliśmy już na stację. Za 15
minut miał przyjechać mój pociąg, a ja już czekałam na niego z
Nathanem u boku.
-Spakowałaś wszystko
? - zapytał.
-Tak.
-A wzięłaś tabletki
?
-Tak.
-A wyprać twoje rzeczy
?
-Jeżeli będziesz
robił pranie to było by miło.
-Zadzwoń do mnie jakby
ci się nudziło w pociągu, albo cokolwiek.
-Dobrze.
-Jak dojedziesz to też
zadzwoń.
-Okey.
-Pozdrów rodziców.
-Nie ma sprawy.
-Na pewno wszystko
wzięłaś ?
-Na pewno.
-Gdybyś czegoś
zapomniała to daj znać to ci przywiozę.
-Nie przesadzaj. Jadę
na dwa dni, wyluzuj i nie zachowuj się jak zaniepokojony rodzic.
-Martwię się, czy to
źle ?
-Nie. Chociaż ja
bardziej martwię się o ciebie niż o siebie.
-O mnie ?
-No tak. Jak ty sobie
poradzisz w tym wielkim mieszkaniu.
-Sam sobie takie
wybrałem i kupiłem, więc raczej dam sobie radę. Chyba twój
pociąg się zbliża.
Faktycznie. Pociąg
zaczął zwalniać, by po chwili całkowicie się zatrzymać.
Otworzyły się drzwi i wysiedli pasażerowie.
-Dzwoń. - powiedział
Nathan i mocno mnie przytulił kołysząc.
-To pa. - spojrzałam
ostatni raz w jego zielone tęczówki i weszłam do pociągu.
Weszłam, a po krótkiej
chwili drzwi się zamknęły, spojrzałam na stojącego Nathana, lecz za niedługo, gdy pociąg ruszył, straciłam go z oczu. Poszłam
znaleźć sobie jakieś miejsce i założyłam słuchawki, wyjęłam
książkę i odizolowałam się od świata. Po jakiś 30 minutach
konduktor przyszedł skasować bilet, ale później miałam już
święty spokój. No oprócz jednej rzeczy.
-Nathan. W pociągu
jestem.
-Miałaś zadzwonić.
-No, ale jeszcze nie
dojechałam.
-Ale miałaś
zadzwonić.
-Nie miałam czasu.
-Coś się stało ? -
przejął się.
-Nie. Po prostu cieszę
się wolną chwilą i czytam.
-A ja się tu martwię
i siwieję.
-Niepotrzebnie, tato. -
zaśmiałam się.
-Nie śmiej się. - sam
zaczął się śmiać. - Ja po prostu się martwię. Obiecałem twoim
rodzicom, że się Tobą zajmę, więc to chyba normalne, że się
martwię, prawda ?
-Zostajesz
rozgrzeszony.
-A kiedy dojedziesz ?
-Za jakieś 20 minut.
-To okey.
-Już wszystko ?
-Nooo niby tak.
-Ale ja jestem cała i
zdrowa. Nikt mnie nie zaczepiał. Czytam sobie grzecznie książkę i
słucham muzyki.
-No dobra, już dobra.
Jakbyś chciała to byś się rozłączyła.
-Ale za chwilę byś
zadzwonił, a w najgorszym wypadku zacząłbyś wydzwaniać do moich
rodziców.
-No tak. Racja. To pa,
ale jak dojedziesz to zadzwoń.
-Obiecuję. Pa.
Ach ten Nath. Wróciłam
do czytania i po ponad 20 minutach zbierałam się do wyjścia, by po
chwili uśmiechnąć się na widok rodziców.
-Mama ! - podbiegłam
do niej.
-Ag. - mocno mnie do
siebie przytuliła.
-Stęskniłam się za
Wami. - przytuliłam się do taty.
-My za Tobą też
Myszko. - podniósł mnie.
-Jestem ciężka. -
odeszłam od nich na krok ciesząc oczy tym widokiem.
-Jedźmy do domu. Za
dużo tu ludzi. - powiedziała mama i ruszyliśmy w stronę
samochodu, z którego zadzwoniłam do mojego współlokatora. -
Jestem już w samochodzie z rodzicami.
-Kamień z serca. -
usłyszałam głośne westchnienie ulgi. - Pozdrowiłaś ich ode mnie
?
-Macie pozdrowienia od
Nathana. - rzuciłam do nich.
-Dziękuję. - zaśmiał się.
-Nie ma za co ? Co
porabiasz ?
-A siedzę i …
siedzę.
-Myślałam, że gdzieś
wyjdziesz, albo zorganizujesz jakąś imprezę.
-Nie tym razem. -
zaśmiał się.
-To wyjdź gdzieś. Nie
siedź sam.
-Może zadzwonię po
Jay'a.
-Dobry pomysł.
-To dzwonię.
-To miłego wieczoru.
-Nawzajem.
Schowałam telefon do
torebki.
-I jak podoba ci się w
Londynie ? - zapytał tato patrząc we wsteczne lusterko.
-Jest świetnie. Tam
jest tyle kultur, tylu ludzi, tyle języków. Jest wspaniale. Szkoła
też jest bardzo sympatyczna. Nie narzekam na brak zajęć. Poznałam
przyjaciół Nathana i od razu nawiązaliśmy nić porozumienia.
I tak minęła mi cała
podróż do domu i prawie cały wieczór. Nareszcie w gronie
najbliższych. Jutro miałam zobaczyć się z Jess i Karen. Byłam w
domu i to cieszyło mnie najbardziej.
Hej !
Proszę bardzo chciałyście wiedzieć co u Ag i Nathana. Agnes wraca do domu, a Nathan się o nią niepokoi ^^
Co do perspektyw pisania to będę pisała w perspektywach bohaterów, a zaznaczę, że tutaj bohaterami są wszyscy, niekoniecznie tylko Ag i Nath, więc ... szykujcie się na kolejne perspektywy. Co nie oznacza, że wątek Ag i Nathana zostanie tak zostawiony, do nich też mam przypisaną historię, tak jak do każdego z innych członków wesołej ekipy, tych co są i tych co się pojawią ;]
Myślę, że ten rozdział nic nie wniósł do opowiadania, no może jeden fragment :P Ale wasza prośba jest dla mnie rozkazem :*
Myślę, że ten rozdział nic nie wniósł do opowiadania, no może jeden fragment :P Ale wasza prośba jest dla mnie rozkazem :*
A tak z innej beczki, to większość z Was pewnie już po feriach, a ja jeszcze przed. Jaki ten świat niesprawiedliwy ;D
Do następnej niedzieli.
<3
Hmm...jestem bardzo ciekawa o co chodzi z tym chłopaczkiem ze szkoły... Mam nadzieję, że niedługo się to wyjaśni.
OdpowiedzUsuńWiesz mi pasuje, jak piszesz z różnych perspektyw, ale po prostu stęskniłam się za Nathanem i Agnes.
Nathan taki bardzo opiekuńczy...też chce z takim mieszkać NO!
Dużo weeny i zapraszam do mnie. ;)
ja tez jeszcze nie mialam ferii :D
OdpowiedzUsuńhaha jaki nadopiekunczy Nathan, jak tata sie zchowuje :D
Kurde... Jakim cudem ja przegapiłam ten rozdział? ;/ Aż się wkurzyłam na siebie na wieczór...
OdpowiedzUsuńALE ! Nadrobiłam!
Dziwny ten chłopaczek ze szkoły... Intryguje mnie to, co tam chcesz z nim utworzyć :> Bądź nie utworzyć ;P
Nathan jaki opiekuńczy ;P Aż strach pomyśleć jaka byłaby awantura i zgrzytanie zębami gdyby jej się paznokieć chociaż złamał w tym pociągu ;p
Ja jak już mowiłam, jestem zadowolona z tych różnych perspektyw, także czekam na kolejną ! :D :**
Czy mi się wydaje, ale wczoraj była niedziela??? A tu czegoś brak??
OdpowiedzUsuńJakby nie patrzeć w przyszłą niedziele widzimy dwa rozdziały z zeszłej niedzieli i tej co będzie :)
UsuńHeej... :(
OdpowiedzUsuńNie ma rozdziału. A niedziela już była.
Smuteczeg. :(
Cześć! Miałaś dodać w niedzielę a już jest wtorek, prawie środa za 3 godziny :( co jest? Zapomniałaś dodać, nie masz napisanego? :(
OdpowiedzUsuńAle ja czekam i mam nadzieję, że w przyszłości go dodasz ale... Czy ty czasem nie masz ferii i nie masz jak? Bo mi się tak wydaje, że zapomniałaś O.o
Ok pa ;(