niedziela, 9 lutego 2014

#9 "Bądź mężczyzną."

#Agnes


Czekały mnie jeszcze dwie godziny angielskiego i mogłam w końcu wrócić do domu, gdzie Nathan czekał na mnie z pysznym obiadkiem. Na szczęście dzisiaj mamy piątek i na weekend nareszcie zobaczę rodziców. Wykłócanie się z Nathanem o tym, że dam sobie radę w pociągu zajęło mi więcej czasu niż sądziłam, ale ostatecznie chłopak odprowadzi mnie do stacji, a rodzice mnie z niej odbiorą. Byłam taka podekscytowana tym, że po miesiącu zobaczę w końcu rodziców w realu, że ledwo udawało mi się skupić moją uwagę na zajęciach, które nie były najgorsze.

Poziom szkoły był wysoki, a nauczyciele wiele od nas wymagali, ale właśnie po to tu przyszłam, żeby skupić się na czymś przydatnym, a nie zastanawiać się ile zostało mi czasu i oswajaniu rodziców z myślą, że pewnego dnia mnie zabraknie. Nie rozumiałam tego, że ludzie z mojego otoczenia nie przyjmowali do podświadomości mojej nieuniknionej śmierci w przyszłości, która wcale nie była odległa.

Aktualnie jestem w idealnym miejscu, czuję, że właśnie tutaj należę. Nathan marudzi, że za bardzo się wczuwam, że za dużo czasu spędzam w książkach, że widzi mnie wtedy kiedy już śpię, ale i to da się przecież jakoś przeżyć. On też ma własne życie i powinien o tym pamiętać, przecież go uprzedzałam, mówiłam, że nie chcę mu się zwalać na głowę. Sam jest sobie winny.

Wpakowałam ciężkie książki do mojej szafki i wyjęłam zeszyt do angielskiego i podręcznik, zatrzasnęłam szafkę.

-Cześć. - wystraszyłam się widząc GO nonszalancko opartego o szafki.
-Hej. Wystraszyłeś mnie. - przycisnęłam książki do piersi i posłałam mu uśmiech.
-Przepraszam. Nie tak miało wyjść. - spojrzał na mnie tym swoim figlarnym wzrokiem. - I jak ci się tutaj podoba ?
-Jeszcze nie podpadłam dyrektorowi. - ruszyliśmy przed siebie.
-To się zmieni.
-Dlaczego jesteś tego tak pewny ?
-Bo kręcisz się niedaleko mnie.
-Ty się wokół mnie kręcisz. - sprostowałam. - Ja nie straszę ludzi opierając się o szafki obok.
-W każdym bądź razie jeszcze mu podpadniesz. - spojrzałam na niego, a ten szybko odpowiedział mi spojrzeniem.
-Skoro mam mu podpaść w twojej obecności to przynajmniej zdradź mi swoje imię.
-Widzimy się dopiero drugi raz, a ty już chcesz wyciągnąć ode mnie takie rzeczy ?
-Chyba mogę zapytać cię o imię ?
-Wiedziałabyś o mnie za dużo. - zatrzymał się i stanął naprzeciwko mnie. - Miłej lekcji angielskiego. - puścił mi perskie oko i zakładając okulary odszedł, patrzyłam na niego póki ten nie zniknął zza zakrętem, spojrzałam na lewo, moja klasa.

Z szerokim uśmiechem na twarzy weszłam do sali i zajęłam miejsce na końcu. Po chwili do klasy wszedł nasz nauczyciel i zaczęła się lekcja.

Schowałam książki, a do torebki wrzuciłam parę zeszytów, zatrzasnęłam szafkę i idąc w stronę wyjścia wyjęłam telefon wybierając numer do Nathana. Wychodząc „na czuja” ze szkoły przyłożyłam telefon do ucha. Na parkingu zobaczyłam machającego w moją stronę Nathana w okularach i czapce, a do tego w kapturze na głowie, nagle schwytał się za udo, pewnie poczuł wibracje, więc rozłączyłam się i szybko do niego podeszłam.

-Nie boisz się zdemaskowania przez swoje fanki ? - dałam mu buziaka w policzek. - Z resztą jakby się dowiedzieli, że cię znam to miałabym przekichane w szkole.
-Wstydzisz się mnie ? - zapytał otwierając mi drzwi.
-Wcale, ale mógłbyś być bardziej dyskretny. - zatrzasnął drzwi, a po chwili usiadł po stronie kierowcy.
-Postaram się, a teraz jedziemy na obiad, bo nam stygnie w piekarniku.
-A co zrobiłeś ?
-Mięso z warzywami. Chyba ci posmakuje.
-Chyba ?
-No wiesz. Kiedyś miałaś inne upodobania kulinarne, więc nie wiem czy moja teraźniejsza kuchnia ci posmakuje. - spojrzał na mnie i zdjął okulary.
-Najwyżej zjesz to wszystko sam.
-No dzięki. Ja się naprodukowałem, napociłem, na wyklinałem, nabiegałem, a ty olewasz moje poświęcenie.
-Wcale nie. - szybko zaprzeczyłam. - Po prostu nie wiem czego mam się spodziewać.
-Kulinarnej orgii w ustach.
-Nathan ! - roześmiałam się.
-No co ? Mówię jak jest. - spojrzał na mnie szeroko uśmiechnięty.
-Ty lepiej prowadź samochód, bo to wychodzi Tobie najlepiej.
-Do dzisiejszego dnia byłem przekonany, że najlepiej wychodzi mi śpiewanie.
-Na tym w końcu zarabiasz. Musisz prezentować sobą jakąś jakość.
-Jakąś ?
-Nie łap za słówka.
-Mówisz to co myślisz i to bardzo dobrze, ale w tym momencie poczułem się urażony.
-No nie fochaj jak baba jakaś. Bądź mężczyzną.
-Może jeszcze z jajami ?
-No innych nie ma. - roześmiałam się, a i on po chwili do mnie dołączył.

-No i proszę. Jesteśmy już na miejscu. - Nathan wyłączył silnik, a ja wysiadłam i po chwili razem staliśmy w windzie odliczając piętra. - Głodna jesteś ?
-Jeszcze pytasz. Potwornie.
-Czyli najpierw obiad, a później pakowanie ?
-Później prysznic, bo spakowałam się już wczoraj.
-Ale chyba nie wzięłaś walizki ubrań ?
-Po co mi ? Jadę tylko na dwa dni. Większa torba wystarczy.
-Wiesz wolałem się upewnić. - spojrzał na mnie, a ja nalałam sobie soku i popiłam tabletki. - A tak w zasadzie to jak w szkole ?
-A dobrze. - uśmiechnęłam się widząc już gotowe naczynia na stole, pozostało mi tylko wygodnie usiąść na krześle i poczekać aż podadzą do stołu.
-To smacznego. - powiedział, a ja zaczęłam jeść. - I jak ? - zapytał po chwili, ale, że miałam pełną buzię to tylko wystawiłam kciuka w górę.
-Pyszne to jest. Przepraszam za to, że w ciebie zwątpiłam. - powiedziałam przełykając zawartość ust.
-Przeprosiny przyjęte. - uśmiechnął się i również zaczął jeść.

Po posiłku zjadłam kolejną porcję tabletek i szybko pobiegłam do siebie wziąć szybki prysznic, po którym zmieniłam strój, a tamten wrzuciłam do kosza na brudne rzeczy. Dopakowałam potrzebne rzeczy do torby i rzuciłam okiem na pokój. Musiałam się z nim pożegnać, ale to kwestia paru dni, wyszłam zamykając drzwi i zeszłam na dół. Słyszałam, że Nathan grał jakąś melodię na fortepianie, więc weszłam do salonu i oparta o framugę słuchałam. Nieświadomy mojej obecności chłopak nie przerywał gry. Dopiero gdy skończył ujawniłam się.

-Pięknie. - odwrócił się zaskoczony.
-Długo tu stoisz ?
-Wystarczająco by uświadomić sobie z kim mieszkam pod jednym dachem.
-Jedźmy już, bo się spóźnisz.
-Dlaczego zawsze peszysz się, gdy grasz coś i pojawiam się ja ? Nigdy nie zagrałeś niczego na moją prośbę.
-Chodźmy.

I tyle sobie pogadałam. Weszliśmy do nathanowskiego autka i pojechaliśmy na stację. W międzyczasie Nathan oczywiście pytał, czy, aby na pewno chcę wracać, ależ on był nieustępliwy. Musiałam mu raz jeszcze wyjaśniać, że tęsknię za rodzicami, których już dawno nie widziałam, a nie jestem jakąś niedojdą, żebym nie dała sobie rady w pociągu, tym bardziej, że on mnie odprowadzi, a rodzice po mnie przyjadą. Dopiero, gdy dwa razy mu dogadałam ustąpił, ale mogło to też być powodem, że dojechaliśmy już na stację. Za 15 minut miał przyjechać mój pociąg, a ja już czekałam na niego z Nathanem u boku.

-Spakowałaś wszystko ? - zapytał.
-Tak.
-A wzięłaś tabletki ?
-Tak.
-A wyprać twoje rzeczy ?
-Jeżeli będziesz robił pranie to było by miło.
-Zadzwoń do mnie jakby ci się nudziło w pociągu, albo cokolwiek.
-Dobrze.
-Jak dojedziesz to też zadzwoń.
-Okey.
-Pozdrów rodziców.
-Nie ma sprawy.
-Na pewno wszystko wzięłaś ?
-Na pewno.
-Gdybyś czegoś zapomniała to daj znać to ci przywiozę.
-Nie przesadzaj. Jadę na dwa dni, wyluzuj i nie zachowuj się jak zaniepokojony rodzic.
-Martwię się, czy to źle ?
-Nie. Chociaż ja bardziej martwię się o ciebie niż o siebie.
-O mnie ?
-No tak. Jak ty sobie poradzisz w tym wielkim mieszkaniu.
-Sam sobie takie wybrałem i kupiłem, więc raczej dam sobie radę. Chyba twój pociąg się zbliża.

Faktycznie. Pociąg zaczął zwalniać, by po chwili całkowicie się zatrzymać. Otworzyły się drzwi i wysiedli pasażerowie.

-Dzwoń. - powiedział Nathan i mocno mnie przytulił kołysząc.
-To pa. - spojrzałam ostatni raz w jego zielone tęczówki i weszłam do pociągu.

Weszłam, a po krótkiej chwili drzwi się zamknęły, spojrzałam na stojącego Nathana, lecz za niedługo, gdy pociąg ruszył, straciłam go z oczu. Poszłam znaleźć sobie jakieś miejsce i założyłam słuchawki, wyjęłam książkę i odizolowałam się od świata. Po jakiś 30 minutach konduktor przyszedł skasować bilet, ale później miałam już święty spokój. No oprócz jednej rzeczy.

-Nathan. W pociągu jestem.
-Miałaś zadzwonić.
-No, ale jeszcze nie dojechałam.
-Ale miałaś zadzwonić.
-Nie miałam czasu.
-Coś się stało ? - przejął się.
-Nie. Po prostu cieszę się wolną chwilą i czytam.
-A ja się tu martwię i siwieję.
-Niepotrzebnie, tato. - zaśmiałam się.
-Nie śmiej się. - sam zaczął się śmiać. - Ja po prostu się martwię. Obiecałem twoim rodzicom, że się Tobą zajmę, więc to chyba normalne, że się martwię, prawda ?
-Zostajesz rozgrzeszony.
-A kiedy dojedziesz ?
-Za jakieś 20 minut.
-To okey.
-Już wszystko ?
-Nooo niby tak.
-Ale ja jestem cała i zdrowa. Nikt mnie nie zaczepiał. Czytam sobie grzecznie książkę i słucham muzyki.
-No dobra, już dobra. Jakbyś chciała to byś się rozłączyła.
-Ale za chwilę byś zadzwonił, a w najgorszym wypadku zacząłbyś wydzwaniać do moich rodziców.
-No tak. Racja. To pa, ale jak dojedziesz to zadzwoń.
-Obiecuję. Pa.

Ach ten Nath. Wróciłam do czytania i po ponad 20 minutach zbierałam się do wyjścia, by po chwili uśmiechnąć się na widok rodziców.

-Mama ! - podbiegłam do niej.
-Ag. - mocno mnie do siebie przytuliła.
-Stęskniłam się za Wami. - przytuliłam się do taty.
-My za Tobą też Myszko. - podniósł mnie.
-Jestem ciężka. - odeszłam od nich na krok ciesząc oczy tym widokiem.
-Jedźmy do domu. Za dużo tu ludzi. - powiedziała mama i ruszyliśmy w stronę samochodu, z którego zadzwoniłam do mojego współlokatora. - Jestem już w samochodzie z rodzicami.
-Kamień z serca. - usłyszałam głośne westchnienie ulgi. - Pozdrowiłaś ich ode mnie ?
-Macie pozdrowienia od Nathana. - rzuciłam do nich.
-Dziękuję. - zaśmiał się.
-Nie ma za co ? Co porabiasz ?
-A siedzę i … siedzę.
-Myślałam, że gdzieś wyjdziesz, albo zorganizujesz jakąś imprezę.
-Nie tym razem. - zaśmiał się.
-To wyjdź gdzieś. Nie siedź sam.
-Może zadzwonię po Jay'a.
-Dobry pomysł.
-To dzwonię.
-To miłego wieczoru.
-Nawzajem.

Schowałam telefon do torebki.

-I jak podoba ci się w Londynie ? - zapytał tato patrząc we wsteczne lusterko.
-Jest świetnie. Tam jest tyle kultur, tylu ludzi, tyle języków. Jest wspaniale. Szkoła też jest bardzo sympatyczna. Nie narzekam na brak zajęć. Poznałam przyjaciół Nathana i od razu nawiązaliśmy nić porozumienia.

I tak minęła mi cała podróż do domu i prawie cały wieczór. Nareszcie w gronie najbliższych. Jutro miałam zobaczyć się z Jess i Karen. Byłam w domu i to cieszyło mnie najbardziej.


Hej !
Proszę bardzo chciałyście wiedzieć co u Ag i Nathana. Agnes wraca do domu, a Nathan się o nią niepokoi ^^
Co do perspektyw pisania to będę pisała w perspektywach bohaterów, a zaznaczę, że tutaj bohaterami są wszyscy, niekoniecznie tylko Ag i Nath, więc ... szykujcie się na kolejne perspektywy. Co nie oznacza, że wątek Ag i Nathana zostanie tak zostawiony, do nich też mam przypisaną historię, tak jak do każdego z innych członków wesołej ekipy, tych co są i tych co się pojawią ;]
Myślę, że ten rozdział nic nie wniósł do opowiadania, no może jeden fragment :P Ale wasza prośba jest dla mnie rozkazem :*
A tak z innej beczki, to większość z Was pewnie już po feriach, a ja jeszcze przed. Jaki ten świat niesprawiedliwy ;D
Do następnej niedzieli.
<3

7 komentarzy:

  1. Hmm...jestem bardzo ciekawa o co chodzi z tym chłopaczkiem ze szkoły... Mam nadzieję, że niedługo się to wyjaśni.
    Wiesz mi pasuje, jak piszesz z różnych perspektyw, ale po prostu stęskniłam się za Nathanem i Agnes.
    Nathan taki bardzo opiekuńczy...też chce z takim mieszkać NO!
    Dużo weeny i zapraszam do mnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tez jeszcze nie mialam ferii :D
    haha jaki nadopiekunczy Nathan, jak tata sie zchowuje :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde... Jakim cudem ja przegapiłam ten rozdział? ;/ Aż się wkurzyłam na siebie na wieczór...
    ALE ! Nadrobiłam!
    Dziwny ten chłopaczek ze szkoły... Intryguje mnie to, co tam chcesz z nim utworzyć :> Bądź nie utworzyć ;P
    Nathan jaki opiekuńczy ;P Aż strach pomyśleć jaka byłaby awantura i zgrzytanie zębami gdyby jej się paznokieć chociaż złamał w tym pociągu ;p
    Ja jak już mowiłam, jestem zadowolona z tych różnych perspektyw, także czekam na kolejną ! :D :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy mi się wydaje, ale wczoraj była niedziela??? A tu czegoś brak??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby nie patrzeć w przyszłą niedziele widzimy dwa rozdziały z zeszłej niedzieli i tej co będzie :)

      Usuń
  5. Heej... :(
    Nie ma rozdziału. A niedziela już była.
    Smuteczeg. :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć! Miałaś dodać w niedzielę a już jest wtorek, prawie środa za 3 godziny :( co jest? Zapomniałaś dodać, nie masz napisanego? :(
    Ale ja czekam i mam nadzieję, że w przyszłości go dodasz ale... Czy ty czasem nie masz ferii i nie masz jak? Bo mi się tak wydaje, że zapomniałaś O.o
    Ok pa ;(

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)