#Agnes
-I jak się czujesz opuszczając
swoje rodzinne miasto wyruszając na życie w stolicy pełnej
możliwości ? – zapytał Nathan zakładając okulary
przeciwsłoneczne i odpalając silnik.
-Mam cykora. – powiedziałam
szczerze zapinając pasy.
-Nie
bój
mała.
– zaśmiał się i rozluźnił nieco atmosferę. - Zauważyłem że
od naszego spotkania bransoletki nie znikają z twojego nadgarstka. –
spojrzał na moją prawą rękę.
-Tak jakoś.
-Też
noszę swoją. – podniósł
lewy nadgarstek do góry.
-Miło, że nie zapomniałeś.
-Jess też nosi. Od zawsze
byliśmy zgraną paczką.
-Zostawiamy ją tu samą.
-Nie
bój
się
o Jess. Ona da sobie radę, w końcu to moja siostra. A rodzina Sykes
nigdy się nie poddaje. Z resztą za dwa lata sama przeprowadzi się
do Londynu i będziemy znowu razem.
-Jesteś tego niemalże pewny. A
jeżeli nie dostanie się na studia ?
-Ona by się nie dostała ?
Proszę cię. Ta zdolna bestia dostanie się nawet na Harward.
-Z tym, że ona chce iść do
szkoły muzycznej, a nie na Harward.
-Tak
tylko mówię,
żeby podważyć moje wcześniejsze zdanie.
-Oh Nathan. Ty się jednak nie
zmieniłeś. – ziewnęłam.
-Ty też nie. – uśmiechnął
się do mnie. – Pośpij. Przed nami żmudna droga, a widzę, że
jesteś zmęczona. Odpocznij.
-Nie chcę spać. Aa Nathan ?
-Tak ?
-Mogę cię o coś poprosić ?
-No pewnie mała.
-Bo
jak będziemy razem mieszkać, co jest nieuniknione i w ogóle
nie widzę
w tym nic dobrego, bo nie chcę być piątym kołem u wozu.
-Wcale nie będziesz.
-Nie
wchodź mi słowo. No więc pominę już ten fragment, w którym
narzekam na wspólne mieszkanie z Tobą,
bo zdanie na ten temat już doskonale znasz i przejdę do sedna
sprawy. Więc gdybyś chciał wolną chatę to wal śmiało zniknę w
jakiejś knajpce z wi-fi i gites.
-Nie będzie takiej potrzeby.
-Ale ja jeszcze nie skończyłam,
bo też nie chcę, żebyś się mną zajmował jak małym dzieckiem.
To, że mam uszczerbki w zdrowi nie oznacza, że sama nie dam sobie
rady. I nie chcę żebyś przez to się ograniczał i rezygnował ze
swojego życia.
-Ale to nie będzie problem.
Znamy sytuację i wiem, że nie możesz być sama. W każdej chwili
może coś ci się stać.
-I tego się obawiałam. –
weszłam mu w słowo. – Nie chcę cię ograniczać.
-Nie
będziesz. Chcę spędzić po prostu więcej czasu z moją najlepszą
kumpelą i chcę jej pomóc.
To wszystko. I nie będziesz
mnie wcale ograniczać. Wręcz przeciwnie. Nie będę co wieczór
przychodził
pijany do mieszkania, bo ten czas będę spędzał z najlepszą pod
Słońcem osobą.
-Nie zgrywaj się.
-Wcale
się nie zgrywam. Zostaw ten temat i idź spać. To będzie dla
ciebie męcząca podróż.
Musisz odpocząć. – zatrzymał się na światłach i z tyłu wyjął
koc. – Okryj się nim. – podał mi go.
Mimo że był środek sierpnia ja
odczuwałam zimno z tym, że ono mnie nigdy nie opuszczało.
Szczelnie się nim okryłam i włączając radio oparłam się
wygodnie w fotelu odpłynęłam w krainę Morfeusza czując w
kościach, że ten dzień będzie ciężkim dniem.
Śniło
mi się, że byłam z Nathanem na wieczornym spacerze. Londyn spowiła
mgła dająca mroczną atmosferę, widać było gdzieniegdzie
zapalone światła w domach i mieszkaniach , które
razem z latarniami oświetlały
ulice. Ruch był niewielki co mnie lekko zdziwiło, ale widząc, że
dochodzi pierwsza w nocy zdałam sobie sprawę, że jest już późno
i wszyscy są teraz w swoich domach. Nathan jak zwykle miał ciepłe
dłonie, którymi
grzał
moje zmarznięte palce. Spacerowaliśmy w ciszy bez zadawania żadnych
pytań i może niektórzy
mogą
czuć się w takich sytuacjach niekomfortowo, ale nam to nie
przeszkadzało. Czułam się nie swojo w tamtym miejscu, czułam, że
coś złego może się za chwilę wydarzyć. Bałam się. Nathan to
chyba wyczuł, bo objął mnie ramieniem i dalej szliśmy w mroku.
Byłam pewna tego, że się nie zgubimy, bo ufałam Nathanowi w to,
że znał Londyn. Było mi zimno, ale miałam wrażenie, że za
moment trafimy do naszego celu, którym
było
ciepłe mieszkanie
chłopaka. Nurtowało mnie pytanie co o tej porze robiliśmy na
spacerze, ale nie zadałam go mojemu towarzyszowi. Szliśmy
stosunkowo długo, a jeszcze nie doszliśmy nigdzie. Po prostu szłam
za Nathanem, który
miał
smutną twarz. Nagle i mi zrobiło się smutno. Poczułam coś
ciepłego na ustach. Wyjęłam moją zimną dłoń z kieszeni bluzy i
podniosłam ją na wysokość ust. Poparzyłam sobie skórę
gorącą cieczą. Spojrzałam na opuszki palców,
które były
ubrodzone krwią. Stanęłam, a razem ze
mną i Nath. Spojrzał na mnie i stojąc przede mną położył swoje
dłonie na moich ramionach. Wystraszona spojrzałam na chłopaka,
któremu
oczy zdążyły
się już zaszklić.
-Agnes nie zostawiaj mnie samego.
– usłyszałam nim runęłam jak martwa na twardy chodnik.
Obudziłam
się. Na szczęście to był tylko sen, ale jaki realistyczny.
Odwróciłam
głowę w prawą stronę i spojrzałam na prowadzącego w skupieniu
samochód
Nath’a. Po chwili zauważył,
że się mu przyglądam.
-Widzę, że się już obudziłaś.
– uśmiechnął się czym wywołał ciepło w moim sercu. – To
dobrze. Już jesteśmy w stolicy. Rozejrzyj się.
Faktycznie
mijaliśmy dużo zabytkowych budowli, a na chodnikach roiło się od
turystów
robiących
sobie zdjęcia. Mijaliśmy właśnie Big Bena.
-A
tam jest London Eye. – pokazał na olbrzymie koło za wierzą z
zegarem. – Byłaś tam kiedyś ? – pokiwałam przecząco głową
przyglądając się mu. – To pójdziemy
razem.
To
wszystko robiło ogromne wrażenie. Cieszyłam oczy tymi wszystkimi
widokami. Było jeszcze tyle miejsc na świecie, które
chciałabym
zobaczyć na żywo, a tak mało czasu i możliwości na spełnienie
choć części moich marzeń. Wiem, że rodzice uchyliliby mi nieba,
by mi pomóc,
ale to nie było
możliwe w moim przypadku. Wręcz mission impossible. Kiedyś
zastanawiałam się nad tym dlaczego to dotknęło mnie, ale teraz
pogodziłam się z tym losem w przeciwieństwie do mojej rodziny.
-O czym myślisz ? – zapytał
Nath wjeżdżając po raz kolejny w jakąś uliczkę.
-Nad swoim życiem.
-Jeszcze
dużo przed tobą. – zaczął wjeżdżać na parking przed jednym z
większych budynków
na tej ulicy.
-Taaa. Ty tu mieszkasz ? –
zapytałam na widok tej lokalizacji.
-We własnej osobie. Na czwartym
piętrze. – wyłączył silnik i dumnie się uśmiechnął.
-Jest tu winda ? – zapytałam
wychodząc z jego auta.
-Jest.
-To
dobrze, bo bym się nie wtaszczyła na górę.
-Tu jest siedem pięter, więc
musi być winda.
-Wcale nie musi, ale pewnie za
wynajem płacisz majątek, więc jak na apartament przystało winda
się należy.
-Nie wynajmuje go, kupiłem go. I
to nie jest apartament, a mieszkanie.
-Zobaczymy. – wyjęliśmy moje
walizki z bagażnika i po małej kłótni udało mi się przekonać
Nath’a, że ciągnąć za sobą walizkę nic mi się nie stanie i
tak oto każde z nas weszło do budynku z jedną walizką.
-A ty gdzie masz swoje rzeczy ? –
zapytałam z ciekawości gdy byliśmy w windzie.
-W plecaku. – powiedział
poruszając śmiesznie plecami.
-I ci się wszystko w nim
zmieściło ?
-Przecież jechałem do domu, a
nie do Hollywood.
-Ale to nie zmienia faktu, że
się nie dziwię, że wszystko zmieściło ci się do tego małego
plecaka.
-Wcale nie jest mały. –
powiedział i winda się zatrzymała, Nathan zaprowadził mnie do
drzwi jego mieszkania.
-Same drzwi robią na mnie
ogromne wrażenie. – rzuciłam udając napaloną fankę, Nathan
złożył na mojej osobie wzrok typu „WHAT ?!” i otworzył na
oścież drzwi.
Błysk
i nowoczesny wygląd od razu dał mi po oczach, weszłam niepewnie do
holu, bojąc się, że kółkami w walizce porysuję płytki. Czyli
„mieszkanie” było dwupoziomowe.
-Sam
wybierałeś meble do tego mieszkania czy wynająłeś dekoratorów
?
Sama nie wiedziałam gdzie mam patrzeć i na które schody ewentualnie wejść. Nathan ruszył przodem, a że bałam się iż się zgubię, zostawiłam walizki i ruszyłam za nim.
-Tu jest kuchnia. – Nathan wszedł do pomieszczenia. – Nie kupowałem stołu, ani
krzeseł gdyż nie były mi potrzebne.
Wchodząc
tam przeżyłam chyba większy szok niż na początku.
Kuchnio była przejrzysta i przestronna, taka jaką zawsze sobie
wyobrażałam w moich marzeniach. Nie byłam zbyt dobrą
kucharką, ale zawsze czułam silną więź z tym pomieszczeniem w
domu. A ta kuchnia była wyobrażeniem moich najskrytszych marzeń.
-Chodź. Pokarzę ci salon.
Spodoba ci się. – Nathan pociągnął mnie za rękę i weszliśmy
do pomieszczenia naprzeciwko kuchni.
Salon
był miejscem, w którym
chciało
się zostać, był przyjemny i od razu naszła mnie ochota by usiąść
na kanapie. I jeszcze ten fortepian, od razu poczuło się, że w tym "mieszkaniu" mieszka artysta.
-Był już urządzony, gdy się
do niego wprowadziłem, ale i tak pozmieniałem jeszcze parę rzeczy
po swojemu.
-Jest śliczny. – zachwycałam
się salonem.
-Poczekaj
aż zobaczysz swój
pokój. – zaśmiał
się.
-Już
się nie mogę doczekać. Co jest na górze ? - zapytałam.
-Trzy
sypialnie każda
z własną łazienką.
-Na
bogato.
-Wiesz. Jak zwalą ci się do
domu tacy jedni to i tak brakuje miejsca.
-Nie
wątpię.
– byliśmy prawie u szczytu schodów.
-Twoją
sypialnię troszkę przerobiłem jak się dowiedziałem, że będziesz
ze mną mieszkać, więc jeszcze jej nie widziałem na żywo.
– puścił do mnie oko.
-To
jak ty to zrobiłeś ?
-Wybrałem
meble, kolor ścian i takie tam, ale jestem pewien, że ci się
spodoba. Przyjechali fachowcy i urządzili. - weszliśmy na jedne ze schodów.
-A
po co ci tyle schodów ?
-Szybciej
jest. - uśmiechnął się. - Tutaj jest sypialnia gościnna. Nie
twoja. - otworzył szerzej drzwi.
-Śliczna.
Ale
ktoś tu chyba ostatnio nocował. - spojrzałam na niego, a ten niby
od niechcenia poprawił swoją fryzurę, ale ja wiedziałam, że się
speszył.
-Nooo.
Jay przed wyjazdem zwalił mi się na głowę i nie miałem czasu
ogarnąć.
-Zostajesz
usprawiedliwiony.
-Chcesz
zobaczyć łazienkę ?
-Jeszcze
pytasz.
Chłopak
uchylił drzwi. Zakochałam się w tym ogromnym oknie, było
wspaniałe.
-Wow.
To jest przepiękne. - wydukałam.
-Też
jakoś tak lubię tę łazienkę. - zamyślił się. - Chodźmy
dalej. - i zamknął drzwi.
Wyszliśmy z sypialni i poszliśmy głębiej w korytarz.
-Tu
jest moja sypialnia. Jak chcesz to rzuć okiem.
-Oczywiście, że chcę zobaczyć
gdzie śpi słynny Nathan Sykes z The wanted. Może nawet uda mi się
ukraść ręcznik z twojej łazienki.
-Zabawna jesteś.
-Każdego dnia o każdej porze
doby.
Uchyliłam drzwi i weszłam do
środka. Nathan oparł się o futrynę i obserwował mnie.
-Ale
duże łóżko. - wypaliłam, gdy je zobaczyłam.
-Jestem
dużym chłopcem to i muszę mieć duże łóżko. - zaśmiał się,
ale nawet się do niego nie odwróciłam tylko podeszłam do okna.
-Pięknie.
-Też je lubię. -stanął obok
mnie..
-Ciekawe
co zobaczę w łazience ? – powiedziałam
po dłuższej ciszy, w której każdy cieszył oczy widokiem z okna.
-O
kurczę.
– udało mi się tylko wydusić na widok jaki zobaczyłam, jeszcze
chwila i już leżałabym na podłodze z tego szoku..
– Kocham, uwielbiam, ubóstwiam
po prostu.
-Skąd ja wiedziałem, że tak
będzie ? – Nathan nagle pojawił się za mną.
-Nath jak moja łazienka mnie nie
zadowoli to korzystam z twojej.
-Jeżeli moja osoba nie będzie
ci w niej przeszkadzać to nie ma problemu. – uśmiechnął się
zadziornie.
-Tobie tylko jedno w głowie.
-Ale
o co ty mnie teraz oskarżasz ? – podniósł
ręce w geście obrony.
-O
nic, kochanie. Prowadź mnie do moich apartamentów.
-Już się robi. Spodoba ci się.
Wyszliśmy z sypialni Sykesa i
stanęliśmy centralnie naprzeciwko jego drzwi.
-Niezła
miejscówa.
– powiedziałam
widząc ten zbieg okoliczności.
-Prawda ? Wejdź. – ponaglił
mnie, a ja nieświadoma czego mogę się spodziewać uchyliłam
drzwi, aż zabrakło mi powietrza w płucach, popchnęłam drzwi i
niepewnie weszłam do środka. Od razu poczułam, że to moje
miejsce, tylko i wyłącznie moje.
-Mam nadzieję, że dobrze będzie
ci się tu uczyło.
-Jeżeli
to wszystko mnie nie będzie rozpraszało to to będzie najlepsze
miejsce na ziemi. Jest śliczna.
-Wiedziałem, że ci się
spodoba. – rzuciłam się na łóżko, a za chwilę rzuciłam się
do okna patrząc jakie widoki będę miała na co dzień.
-Jest super świetnie. –
posłałam Nathanowi promienny uśmiech.
Te kolory i ta delikatność w
zupełności mnie odzwierciedlały. Teraz nie miałam żadnej ochoty
stąd wychodzić.
-To
nie wszystko. – pokazał na białe drzwi, do których
za chwilę
podeszłam i otworzyłam tym razem od razu na oścież. Mój
uśmiech
od razu się poszerzył i pewnie wyglądałam jak jakaś mysz
patrząca na duży kawałek sera.
-Wiesz,
myślę, że w tej wannie będzie mi się jednak najlepiej uczyło. –
odwróciłam
się do opartego o framugę Nathana i podeszłam do wanny, dotknęłam
mięciutkich ręczników
i podeszłam do umywalek.
-Zadowolona ?
-Jeszcze pytasz. –
odpowiedziałam zbulwersowana. – Mam własną łazienkę ! Więcej
do szczęścia mi nie potrzeba. – uściskałam najmocniej jak
mogłam Nathana.
-W takim razie idziemy coś
zjeść, bo jestem głodny. Na co masz ochotę ?
-Yy ale ty na serio pytasz ?
-Nie na żarty. No pewnie co
chcesz ? – wyjął telefon z kieszeni.
-Chińszczyzna ? – zamrugałam
parę razy powiekami.
-Okay.
– uśmiechnął się i wyszedł, a ja rzuciłam jeszcze raz okiem
na MOJĄ łazienkę i zamykając drzwi wyszłam do sypialni, ponownie
rzuciłam się na łóżko, po jakiś 7 minutach Nathan wrócił
do mnie z moimi bagażami.
-Skoro to jest MIESZKANIE to ja
jestem księżniczką. – powiedziałam podpierając się łokciami.
-W Londynie możesz być
kimkolwiek chcesz.
-Witamy w programie „Spełniamy
marzenia”. - znowu opadłam na mięciutki materac i zdałam sobie
sprawę, że jestem już zmęczona.
-Zmęczona ? – zapytał Nathan
siadając na brzeg łóżka.
-Jakbyś czytał mi w myślach,
bo o tym pomyślałam.
-Może czytam ?
-W takim razie odczytaj
odpowiedź. – chłopak uważnie mi się przyjrzał.
-To jest trudniejsze niż
myślałem.
-Haha.
– zaśmiałam się. – Jak coś zjem i troszkę odpocznę od tych
wrażeń siły mi wrócą.
-W takim razie dzisiaj już nic
nie robisz. – chłopak położył się obok mnie zakładając ręce
na kark.
-Walizki same się nie rozpakują.
-Można to zrobić jutro. –
obydwoje patrzeliśmy na sufit.
-Odwlekanie tego co można zrobić
dzisiaj na jutro nie jest najlepszym pomysłem.
-W
takim razie mogę ci pomóc.
-Dam sobie radę. Muszę
zadzwonić do mamy.
-W takim razie ja idę naszykować
kuchnie do naszego obiadu.
-Akurat masz co szykować. –
zaśmiałam się z jego pomysłu.
-Cii.
To miał być mój
pretekst do tego, żebyś
została sama. – posłał mi uśmiech i zostawił mnie samą,
wyjęłam telefon z kieszeni jeansów
i wybrałam
numer do mamy, odebrała po drugim sygnale.
-No hej kochanie. Dojechaliście
już ?
-No cześć Mamuś. Tak, właśnie
zostałam oprowadzona po moim nowym domu.
-I jak wrażenia ?
-Kocham
to miejsce. Mam śliczny pokój,
zrobię
później
zdjęcia to ci wyślę. Tu jest fantastycznie.
-Mam nadzieję, że odwiedzisz od
czasu do czasu swoich staruszków ? – zaśmiała się.
-Mamo,
wcale nie jesteś stara, I tato również.
A tak w ogóle
to daj mi go do telefonu.
-Nie ma go aktualnie w domu.
Pojechał na zakupy.
-Nie pojechałaś z nim ?
-Zostałam w domu i sprzątam.
-Mogłyśmy to zrobić razem
wczoraj.
-Przecież dam sobie radę. A co
wy tam porabiacie w stolicy ?
-Nathan właśnie szykuje kuchnie
do obiadu.
-To leć do niego, bo ci wszystko
zje.
-Najpierw
trzeba zamówić
jedzenie, mamo, żeby jeść. – uśmiechnęłam się.
-Oj dzieci jak wy tam przeżyjecie
?
-Nie
bój
mama, Nathan potrafi gotować
ja też, nie zginiemy. Dzisiaj tylko jesteśmy zmęczeni.
-No
właśnie jak podróż
?
-No wiesz, chyba dobrze, ale
zasnęłam w trakcie, więc niewiele pamiętam.
-Zawsze
podróże
cię nużyły.
-Tak, było, jest i będzie.
-To trzymaj się Misia.
-Obiecuję mamo.
-Pa.
– rozłączyłam się i zeszłam na dół
ocenić ile serca w przygotowania do posiłku włożył mój
współlokator.
Hej !
Dzisiejszy rozdział krótszy, ale bardziej wizualny. Jesteśmy już w Londynie, a skoro tu jesteśmy to zaczynamy zabawę.
Czcionka została przeze mnie poprawiona i trochę ją zwiększyłam, jeszcze jakoś na początku zeszłego tygodnia, więc może niektóre z was nie zauważyły różnicy.
Bardzo mi miło, że spodobała się wam fabuła tego opowiadania, chociaż co można powiedzieć po jednym rozdziale ? ;)
Co do prośby Kami to niestety, ale żadna zakładka z bohaterami się nie pojawi. Przykro mi :(
Z okazji świąt chcę Wam złożyć życzenia, bo później nie będzie już okazji.
Aby te święta były najlepiej wspominanym momentem w tym roku, żeby zjedzone kalorie w Wigilie nie poszły w tyłek, a w cycki, czy gdzie tam chcecie :D Żeby ta cała rodzinna atmosfera trwała i trwała i żeby nie udzieliła się wam gorączka świąteczna. Prezenty pod choinką mają Wam się nie mieścić i żeby chociaż w Święta spadł śnieg. Zdrówka, szczęścia i pomyślności.
Do kolejnej niedzieli
<3
Rozdział taki że Omnomnomnomnomnomnomnomnomnomnomnomnonn :*
OdpowiedzUsuńŁadne mieszkanko mają :)
Przestraszyłam się tego jej snu :P
Na szczescie to tylko sen ...
Weny i do kolejnego rozdziału :)
AAAAAA!
OdpowiedzUsuńŚwietny!
Weny dużooooo i czekamy na następny. :3
Rewelacyjny rozdział, już nie moge się doczekać co sie będzie działo dalej. Co do mieszkania ulala też bym takie chciała, a nawet takiego lokatora jak Nathan :) Pozdrawiam i weny życzę. Może uda ci się jeszcze przed świętami dodać notkę :)
OdpowiedzUsuńboskie "mieszkanie" wgl rozdział cudo.. czekam na nexta oraz WESOŁYCH ŚWIAT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU :D
OdpowiedzUsuńOj coś można powiedzieć nawet i po jednym rozdziale ;) Zarys historii został w niej przedstawiony, więc swoje wnioski i przemyślenia wyciągnąć nie trudno ;D
OdpowiedzUsuńA że ja ubóstwiam tego typu historie, to jestem wniebowzięta, że je tu tworzysz :)
No w takim mieszkaniu to ja bym mogła zamieszkać choćby zaraz ! *.*
Świetne, a ta łazienka z wielkim oknem w pokoju gościnnym mnie zabiła totalnie... Spędzałabym w niej godziny! Moje półtora godzinne kąpiele wydłużyłyby się do co
najmniej trzech ;D
No nic, rozdział jak najbardziej na ogromne TAK! :)
No to cóż, życzę Ci baaaardzo udanych i bogatych w prezenty, magicznych i spokojnych Świąt. Duuuuuużej ilości świątecznego żarełka z jakimś magicznymi kaloriami, które wyparowują :P No i oczywiście udanego, szampańskiego Sylwestra! :) Buuuziak ;**
no fajny, fajny :)
OdpowiedzUsuńtylko ja dalej nie wiem na co chora jest Agnes ;P
Fajnie ze jej sie spodobało u Natha, jestem ciekawa czy to on czy ktos inny bedzie głownym bohaterem ;pp
i Tobie tez kochana życzę wesołych świąt, spełnienia marzen, fajnytch prezentów i zeby Twoja wena nigdy nie odeszła :)
Ja dopiero nadrabiam, mam nadzieję, że się nie pogniewasz ;*
OdpowiedzUsuńJak zwykle opóźniona jestem -,-
Rozdział jest świetny, boski i po prostu cudowny!!!! A te zdjęcia, mieszkanie, troskliwy Nathan... <3