niedziela, 22 grudnia 2013

#2 "Prowadź mnie do moich apartamentów."

#Agnes


-I jak się czujesz opuszczając swoje rodzinne miasto wyruszając na życie w stolicy pełnej możliwości ? – zapytał Nathan zakładając okulary przeciwsłoneczne i odpalając silnik.
-Mam cykora. – powiedziałam szczerze zapinając pasy.
-Nie bój mała. – zaśmiał się i rozluźnił nieco atmosferę. - Zauważyłem że od naszego spotkania bransoletki nie znikają z twojego nadgarstka. – spojrzał na moją prawą rękę.
-Tak jakoś.
-Też noszę swoją. – podniósł lewy nadgarstek do góry.
-Miło, że nie zapomniałeś.
-Jess też nosi. Od zawsze byliśmy zgraną paczką.
-Zostawiamy ją tu samą.
-Nie bój się o Jess. Ona da sobie radę, w końcu to moja siostra. A rodzina Sykes nigdy się nie poddaje. Z resztą za dwa lata sama przeprowadzi się do Londynu i będziemy znowu razem.
-Jesteś tego niemalże pewny. A jeżeli nie dostanie się na studia ?
-Ona by się nie dostała ? Proszę cię. Ta zdolna bestia dostanie się nawet na Harward.
-Z tym, że ona chce iść do szkoły muzycznej, a nie na Harward.
-Tak tylko mówię, żeby podważyć moje wcześniejsze zdanie.
-Oh Nathan. Ty się jednak nie zmieniłeś. – ziewnęłam.
-Ty też nie. – uśmiechnął się do mnie. – Pośpij. Przed nami żmudna droga, a widzę, że jesteś zmęczona. Odpocznij.
-Nie chcę spać. Aa Nathan ?
-Tak ?
-Mogę cię o coś poprosić ?
-No pewnie mała.
-Bo jak będziemy razem mieszkać, co jest nieuniknione i w ogóle nie widzę w tym nic dobrego, bo nie chcę być piątym kołem u wozu.
-Wcale nie będziesz.
-Nie wchodź mi słowo. No więc pominę już ten fragment, w którym narzekam na wspólne mieszkanie z Tobą, bo zdanie na ten temat już doskonale znasz i przejdę do sedna sprawy. Więc gdybyś chciał wolną chatę to wal śmiało zniknę w jakiejś knajpce z wi-fi i gites.
-Nie będzie takiej potrzeby.
-Ale ja jeszcze nie skończyłam, bo też nie chcę, żebyś się mną zajmował jak małym dzieckiem. To, że mam uszczerbki w zdrowi nie oznacza, że sama nie dam sobie rady. I nie chcę żebyś przez to się ograniczał i rezygnował ze swojego życia.
-Ale to nie będzie problem. Znamy sytuację i wiem, że nie możesz być sama. W każdej chwili może coś ci się stać.
-I tego się obawiałam. – weszłam mu w słowo. – Nie chcę cię ograniczać.
-Nie będziesz. Chcę spędzić po prostu więcej czasu z moją najlepszą kumpelą i chcę jej pomóc. To wszystko. I nie będziesz mnie wcale ograniczać. Wręcz przeciwnie. Nie będę co wieczór przychodził pijany do mieszkania, bo ten czas będę spędzał z najlepszą pod Słońcem osobą.
-Nie zgrywaj się.
-Wcale się nie zgrywam. Zostaw ten temat i idź spać. To będzie dla ciebie męcząca podróż. Musisz odpocząć. – zatrzymał się na światłach i z tyłu wyjął koc. – Okryj się nim. – podał mi go.

Mimo że był środek sierpnia ja odczuwałam zimno z tym, że ono mnie nigdy nie opuszczało. Szczelnie się nim okryłam i włączając radio oparłam się wygodnie w fotelu odpłynęłam w krainę Morfeusza czując w kościach, że ten dzień będzie ciężkim dniem.
Śniło mi się, że byłam z Nathanem na wieczornym spacerze. Londyn spowiła mgła dająca mroczną atmosferę, widać było gdzieniegdzie zapalone światła w domach i mieszkaniach , które razem z latarniami oświetlały ulice. Ruch był niewielki co mnie lekko zdziwiło, ale widząc, że dochodzi pierwsza w nocy zdałam sobie sprawę, że jest już późno i wszyscy są teraz w swoich domach. Nathan jak zwykle miał ciepłe dłonie, którymi grzał moje zmarznięte palce. Spacerowaliśmy w ciszy bez zadawania żadnych pytań i może niektórzy mogą czuć się w takich sytuacjach niekomfortowo, ale nam to nie przeszkadzało. Czułam się nie swojo w tamtym miejscu, czułam, że coś złego może się za chwilę wydarzyć. Bałam się. Nathan to chyba wyczuł, bo objął mnie ramieniem i dalej szliśmy w mroku. Byłam pewna tego, że się nie zgubimy, bo ufałam Nathanowi w to, że znał Londyn. Było mi zimno, ale miałam wrażenie, że za moment trafimy do naszego celu, którym było ciepłe mieszkanie chłopaka. Nurtowało mnie pytanie co o tej porze robiliśmy na spacerze, ale nie zadałam go mojemu towarzyszowi. Szliśmy stosunkowo długo, a jeszcze nie doszliśmy nigdzie. Po prostu szłam za Nathanem, który miał smutną twarz. Nagle i mi zrobiło się smutno. Poczułam coś ciepłego na ustach. Wyjęłam moją zimną dłoń z kieszeni bluzy i podniosłam ją na wysokość ust. Poparzyłam sobie skórę gorącą cieczą. Spojrzałam na opuszki palców, które były ubrodzone krwią. Stanęłam, a razem ze mną i Nath. Spojrzał na mnie i stojąc przede mną położył swoje dłonie na moich ramionach. Wystraszona spojrzałam na chłopaka, któremu oczy zdążyły się już zaszklić.

-Agnes nie zostawiaj mnie samego. – usłyszałam nim runęłam jak martwa na twardy chodnik.

Obudziłam się. Na szczęście to był tylko sen, ale jaki realistyczny. Odwróciłam głowę w prawą stronę i spojrzałam na prowadzącego w skupieniu samochód Nath’a. Po chwili zauważył, że się mu przyglądam.

-Widzę, że się już obudziłaś. – uśmiechnął się czym wywołał ciepło w moim sercu. – To dobrze. Już jesteśmy w stolicy. Rozejrzyj się.

Faktycznie mijaliśmy dużo zabytkowych budowli, a na chodnikach roiło się od turystów robiących sobie zdjęcia. Mijaliśmy właśnie Big Bena.

-A tam jest London Eye. – pokazał na olbrzymie koło za wierzą z zegarem. – Byłaś tam kiedyś ? – pokiwałam przecząco głową przyglądając się mu. – To pójdziemy razem.

To wszystko robiło ogromne wrażenie. Cieszyłam oczy tymi wszystkimi widokami. Było jeszcze tyle miejsc na świecie, które chciałabym zobaczyć na żywo, a tak mało czasu i możliwości na spełnienie choć części moich marzeń. Wiem, że rodzice uchyliliby mi nieba, by mi pomóc, ale to nie było możliwe w moim przypadku. Wręcz mission impossible. Kiedyś zastanawiałam się nad tym dlaczego to dotknęło mnie, ale teraz pogodziłam się z tym losem w przeciwieństwie do mojej rodziny.

-O czym myślisz ? – zapytał Nath wjeżdżając po raz kolejny w jakąś uliczkę.
-Nad swoim życiem.
-Jeszcze dużo przed tobą. – zaczął wjeżdżać na parking przed jednym z większych budynków na tej ulicy.
-Taaa. Ty tu mieszkasz ? – zapytałam na widok tej lokalizacji.
-We własnej osobie. Na czwartym piętrze. – wyłączył silnik i dumnie się uśmiechnął.
-Jest tu winda ? – zapytałam wychodząc z jego auta.
-Jest.
-To dobrze, bo bym się nie wtaszczyła na górę.
-Tu jest siedem pięter, więc musi być winda.
-Wcale nie musi, ale pewnie za wynajem płacisz majątek, więc jak na apartament przystało winda się należy.
-Nie wynajmuje go, kupiłem go. I to nie jest apartament, a mieszkanie.
-Zobaczymy. – wyjęliśmy moje walizki z bagażnika i po małej kłótni udało mi się przekonać Nath’a, że ciągnąć za sobą walizkę nic mi się nie stanie i tak oto każde z nas weszło do budynku z jedną walizką.
-A ty gdzie masz swoje rzeczy ? – zapytałam z ciekawości gdy byliśmy w windzie.
-W plecaku. – powiedział poruszając śmiesznie plecami.
-I ci się wszystko w nim zmieściło ?
-Przecież jechałem do domu, a nie do Hollywood.
-Ale to nie zmienia faktu, że się nie dziwię, że wszystko zmieściło ci się do tego małego plecaka.
-Wcale nie jest mały. – powiedział i winda się zatrzymała, Nathan zaprowadził mnie do drzwi jego mieszkania.
-Same drzwi robią na mnie ogromne wrażenie. – rzuciłam udając napaloną fankę, Nathan złożył na mojej osobie wzrok typu „WHAT ?!” i otworzył na oścież drzwi.

Błysk i nowoczesny wygląd od razu dał mi po oczach, weszłam niepewnie do holu, bojąc się, że kółkami w walizce porysuję płytki. Czyli „mieszkanie” było dwupoziomowe. 



Sama nie wiedziałam gdzie mam patrzeć i na które schody ewentualnie wejść. Nathan ruszył przodem, a że bałam się iż się zgubię, zostawiłam walizki i ruszyłam za nim.

-Tu jest kuchnia. – Nathan wszedł do pomieszczenia. – Nie kupowałem stołu, ani krzeseł gdyż nie były mi potrzebne.

Wchodząc tam przeżyłam chyba większy szok niż na początku. Kuchnio była przejrzysta i przestronna, taka jaką zawsze sobie wyobrażałam w moich marzeniach. Nie byłam zbyt dobrą kucharką, ale zawsze czułam silną więź z tym pomieszczeniem w domu. A ta kuchnia była wyobrażeniem moich najskrytszych marzeń.


-Chodź. Pokarzę ci salon. Spodoba ci się. – Nathan pociągnął mnie za rękę i weszliśmy do pomieszczenia naprzeciwko kuchni.

Salon był miejscem, w którym chciało się zostać, był przyjemny i od razu naszła mnie ochota by usiąść na kanapie. I jeszcze ten fortepian, od razu poczuło się, że w tym "mieszkaniu" mieszka artysta.



-Sam wybierałeś meble do tego mieszkania czy wynająłeś dekoratorów ?
-Był już urządzony, gdy się do niego wprowadziłem, ale i tak pozmieniałem jeszcze parę rzeczy po swojemu.
-Jest śliczny. – zachwycałam się salonem.
-Poczekaj aż zobaczysz swój pokój. – zaśmiał się.
-Już się nie mogę doczekać. Co jest na górze ? - zapytałam.
-Trzy sypialnie każda z własną łazienką.
-Na bogato.
-Wiesz. Jak zwalą ci się do domu tacy jedni to i tak brakuje miejsca.
-Nie wątpię. – byliśmy prawie u szczytu schodów.
-Twoją sypialnię troszkę przerobiłem jak się dowiedziałem, że będziesz ze mną mieszkać, więc jeszcze jej nie widziałem na żywo. – puścił do mnie oko.
-To jak ty to zrobiłeś ?
-Wybrałem meble, kolor ścian i takie tam, ale jestem pewien, że ci się spodoba. Przyjechali fachowcy i urządzili. - weszliśmy na jedne ze schodów.
-A po co ci tyle schodów ?
-Szybciej jest. - uśmiechnął się. - Tutaj jest sypialnia gościnna. Nie twoja. - otworzył szerzej drzwi.



-Śliczna. Ale ktoś tu chyba ostatnio nocował. - spojrzałam na niego, a ten niby od niechcenia poprawił swoją fryzurę, ale ja wiedziałam, że się speszył.
-Nooo. Jay przed wyjazdem zwalił mi się na głowę i nie miałem czasu ogarnąć.
-Zostajesz usprawiedliwiony.
-Chcesz zobaczyć łazienkę ?
-Jeszcze pytasz.

Chłopak uchylił drzwi. Zakochałam się w tym ogromnym oknie, było wspaniałe. 


-Wow. To jest przepiękne. - wydukałam.
-Też jakoś tak lubię tę łazienkę. - zamyślił się. - Chodźmy dalej. - i zamknął drzwi.

Wyszliśmy z sypialni i poszliśmy głębiej w korytarz.

-Tu jest moja sypialnia. Jak chcesz to rzuć okiem.
-Oczywiście, że chcę zobaczyć gdzie śpi słynny Nathan Sykes z The wanted. Może nawet uda mi się ukraść ręcznik z twojej łazienki.
-Zabawna jesteś.
-Każdego dnia o każdej porze doby.

Uchyliłam drzwi i weszłam do środka. Nathan oparł się o futrynę i obserwował mnie.


-Ale duże łóżko. - wypaliłam, gdy je zobaczyłam.
-Jestem dużym chłopcem to i muszę mieć duże łóżko. - zaśmiał się, ale nawet się do niego nie odwróciłam tylko podeszłam do okna.
-Pięknie.
-Też je lubię. -stanął obok mnie..
-Ciekawe co zobaczę w łazience ? – powiedziałam po dłuższej ciszy, w której każdy cieszył oczy widokiem z okna.


-O kurczę. – udało mi się tylko wydusić na widok jaki zobaczyłam, jeszcze chwila i już leżałabym na podłodze z tego szoku.. – Kocham, uwielbiam, ubóstwiam po prostu. 
-Skąd ja wiedziałem, że tak będzie ? – Nathan nagle pojawił się za mną.
-Nath jak moja łazienka mnie nie zadowoli to korzystam z twojej.
-Jeżeli moja osoba nie będzie ci w niej przeszkadzać to nie ma problemu. – uśmiechnął się zadziornie.
-Tobie tylko jedno w głowie.
-Ale o co ty mnie teraz oskarżasz ? – podniósł ręce w geście obrony.
-O nic, kochanie. Prowadź mnie do moich apartamentów.
-Już się robi. Spodoba ci się.

Wyszliśmy z sypialni Sykesa i stanęliśmy centralnie naprzeciwko jego drzwi.

-Niezła miejscówa. – powiedziałam widząc ten zbieg okoliczności.
-Prawda ? Wejdź. – ponaglił mnie, a ja nieświadoma czego mogę się spodziewać uchyliłam drzwi, aż zabrakło mi powietrza w płucach, popchnęłam drzwi i niepewnie weszłam do środka. Od razu poczułam, że to moje miejsce, tylko i wyłącznie moje.
-Mam nadzieję, że dobrze będzie ci się tu uczyło.
-Jeżeli to wszystko mnie nie będzie rozpraszało to to będzie najlepsze miejsce na ziemi. Jest śliczna.


-Wiedziałem, że ci się spodoba. – rzuciłam się na łóżko, a za chwilę rzuciłam się do okna patrząc jakie widoki będę miała na co dzień.
-Jest super świetnie. – posłałam Nathanowi promienny uśmiech.

Te kolory i ta delikatność w zupełności mnie odzwierciedlały. Teraz nie miałam żadnej ochoty stąd wychodzić.

-To nie wszystko. – pokazał na białe drzwi, do których za chwilę podeszłam i otworzyłam tym razem od razu na oścież. Mój uśmiech od razu się poszerzył i pewnie wyglądałam jak jakaś mysz patrząca na duży kawałek sera.
-Wiesz, myślę, że w tej wannie będzie mi się jednak najlepiej uczyło. – odwróciłam się do opartego o framugę Nathana i podeszłam do wanny, dotknęłam mięciutkich ręczników i podeszłam do umywalek.


-Zadowolona ?
-Jeszcze pytasz. – odpowiedziałam zbulwersowana. – Mam własną łazienkę ! Więcej do szczęścia mi nie potrzeba. – uściskałam najmocniej jak mogłam Nathana.
-W takim razie idziemy coś zjeść, bo jestem głodny. Na co masz ochotę ?
-Yy ale ty na serio pytasz ?
-Nie na żarty. No pewnie co chcesz ? – wyjął telefon z kieszeni.
-Chińszczyzna ? – zamrugałam parę razy powiekami.
-Okay. – uśmiechnął się i wyszedł, a ja rzuciłam jeszcze raz okiem na MOJĄ łazienkę i zamykając drzwi wyszłam do sypialni, ponownie rzuciłam się na łóżko, po jakiś 7 minutach Nathan wrócił do mnie z moimi bagażami.
-Skoro to jest MIESZKANIE to ja jestem księżniczką. – powiedziałam podpierając się łokciami.
-W Londynie możesz być kimkolwiek chcesz.
-Witamy w programie „Spełniamy marzenia”. - znowu opadłam na mięciutki materac i zdałam sobie sprawę, że jestem już zmęczona.
-Zmęczona ? – zapytał Nathan siadając na brzeg łóżka.
-Jakbyś czytał mi w myślach, bo o tym pomyślałam.
-Może czytam ?
-W takim razie odczytaj odpowiedź. – chłopak uważnie mi się przyjrzał.
-To jest trudniejsze niż myślałem.
-Haha. – zaśmiałam się. – Jak coś zjem i troszkę odpocznę od tych wrażeń siły mi wrócą.
-W takim razie dzisiaj już nic nie robisz. – chłopak położył się obok mnie zakładając ręce na kark.
-Walizki same się nie rozpakują.
-Można to zrobić jutro. – obydwoje patrzeliśmy na sufit.
-Odwlekanie tego co można zrobić dzisiaj na jutro nie jest najlepszym pomysłem.
-W takim razie mogę ci pomóc.
-Dam sobie radę. Muszę zadzwonić do mamy.
-W takim razie ja idę naszykować kuchnie do naszego obiadu.
-Akurat masz co szykować. – zaśmiałam się z jego pomysłu.
-Cii. To miał być mój pretekst do tego, żebyś została sama. – posłał mi uśmiech i zostawił mnie samą, wyjęłam telefon z kieszeni jeansów i wybrałam numer do mamy, odebrała po drugim sygnale.
-No hej kochanie. Dojechaliście już ?
-No cześć Mamuś. Tak, właśnie zostałam oprowadzona po moim nowym domu.
-I jak wrażenia ?
-Kocham to miejsce. Mam śliczny pokój, zrobię później zdjęcia to ci wyślę. Tu jest fantastycznie.
-Mam nadzieję, że odwiedzisz od czasu do czasu swoich staruszków ? – zaśmiała się.
-Mamo, wcale nie jesteś stara, I tato również. A tak w ogóle to daj mi go do telefonu.
-Nie ma go aktualnie w domu. Pojechał na zakupy.
-Nie pojechałaś z nim ?
-Zostałam w domu i sprzątam.
-Mogłyśmy to zrobić razem wczoraj.
-Przecież dam sobie radę. A co wy tam porabiacie w stolicy ?
-Nathan właśnie szykuje kuchnie do obiadu.
-To leć do niego, bo ci wszystko zje.
-Najpierw trzeba zamówić jedzenie, mamo, żeby jeść. – uśmiechnęłam się.
-Oj dzieci jak wy tam przeżyjecie ?
-Nie bój mama, Nathan potrafi gotować ja też, nie zginiemy. Dzisiaj tylko jesteśmy zmęczeni.
-No właśnie jak podróż ?
-No wiesz, chyba dobrze, ale zasnęłam w trakcie, więc niewiele pamiętam.
-Zawsze podróże cię nużyły.
-Tak, było, jest i będzie.
-To trzymaj się Misia.
-Obiecuję mamo.
-Pa. – rozłączyłam się i zeszłam na dół ocenić ile serca w przygotowania do posiłku włożył mój współlokator.


Hej !
Dzisiejszy rozdział krótszy, ale bardziej wizualny. Jesteśmy już w Londynie, a skoro tu jesteśmy to zaczynamy zabawę.
Czcionka została przeze mnie poprawiona i trochę ją zwiększyłam, jeszcze jakoś na początku zeszłego tygodnia, więc może niektóre z was nie zauważyły różnicy.
Bardzo mi miło, że spodobała się wam fabuła tego opowiadania, chociaż co można powiedzieć po jednym rozdziale ? ;)
Co do prośby Kami to niestety, ale żadna zakładka z bohaterami się nie pojawi. Przykro mi :(
Z okazji świąt chcę Wam złożyć życzenia, bo później nie będzie już okazji. 
Aby te święta były najlepiej wspominanym momentem w tym roku, żeby zjedzone kalorie w Wigilie nie poszły w tyłek, a w cycki, czy gdzie tam chcecie :D Żeby ta cała rodzinna atmosfera trwała i trwała i żeby nie udzieliła się wam gorączka świąteczna. Prezenty pod choinką mają Wam się nie mieścić i żeby chociaż w Święta spadł śnieg. Zdrówka, szczęścia i pomyślności.
Do kolejnej niedzieli 
<3



7 komentarzy:

  1. Rozdział taki że Omnomnomnomnomnomnomnomnomnomnomnomnonn :*
    Ładne mieszkanko mają :)
    Przestraszyłam się tego jej snu :P
    Na szczescie to tylko sen ...
    Weny i do kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAAAA!
    Świetny!
    Weny dużooooo i czekamy na następny. :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rewelacyjny rozdział, już nie moge się doczekać co sie będzie działo dalej. Co do mieszkania ulala też bym takie chciała, a nawet takiego lokatora jak Nathan :) Pozdrawiam i weny życzę. Może uda ci się jeszcze przed świętami dodać notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. boskie "mieszkanie" wgl rozdział cudo.. czekam na nexta oraz WESOŁYCH ŚWIAT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj coś można powiedzieć nawet i po jednym rozdziale ;) Zarys historii został w niej przedstawiony, więc swoje wnioski i przemyślenia wyciągnąć nie trudno ;D
    A że ja ubóstwiam tego typu historie, to jestem wniebowzięta, że je tu tworzysz :)
    No w takim mieszkaniu to ja bym mogła zamieszkać choćby zaraz ! *.*
    Świetne, a ta łazienka z wielkim oknem w pokoju gościnnym mnie zabiła totalnie... Spędzałabym w niej godziny! Moje półtora godzinne kąpiele wydłużyłyby się do co
    najmniej trzech ;D
    No nic, rozdział jak najbardziej na ogromne TAK! :)

    No to cóż, życzę Ci baaaardzo udanych i bogatych w prezenty, magicznych i spokojnych Świąt. Duuuuuużej ilości świątecznego żarełka z jakimś magicznymi kaloriami, które wyparowują :P No i oczywiście udanego, szampańskiego Sylwestra! :) Buuuziak ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. no fajny, fajny :)
    tylko ja dalej nie wiem na co chora jest Agnes ;P
    Fajnie ze jej sie spodobało u Natha, jestem ciekawa czy to on czy ktos inny bedzie głownym bohaterem ;pp
    i Tobie tez kochana życzę wesołych świąt, spełnienia marzen, fajnytch prezentów i zeby Twoja wena nigdy nie odeszła :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja dopiero nadrabiam, mam nadzieję, że się nie pogniewasz ;*
    Jak zwykle opóźniona jestem -,-
    Rozdział jest świetny, boski i po prostu cudowny!!!! A te zdjęcia, mieszkanie, troskliwy Nathan... <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)