#Agnes
Po raz pierwszy w swoim życiu stresowałam się wizytą u Karen. Znałam ją od dziecka, traktowałam jak własną matkę, a jej dzieci jak swoje rodzeństwo, którego nigdy nie miałam, a zawsze chciałam. Wiedziałam, że rodzice równie mocno jak ja pragnęli drugiego dziecka, ale mama nie mogła zajść ponownie w ciąże. Współczułam jej, ale prawdziwe rodzeństwo zamieniłam na przyszywane i nie żałuje. Moi rodzice często spotykali się z Karen przez co znam jej dwójkę dzieci doskonale. Z Jess zawsze bawiłyśmy się lalkami, a z Nathanem lubiliśmy się bawić w chowanego. Nasza znajomość osłabła, gdy Nathan trafił do The wanted, a Jess poszła do college. Mimo że miałam przy sobie dziewczynę to nie widziałyśmy się tak często jak wcześniej. A z Nathanem nie widziałam się od trzech lat stąd moje zdenerwowanie tym spotkaniem. Od ponad pół godziny stoję w mojej małej garderobie i nie wiem co wybrać. Wreszcie zdecydowałam się na dość skromny strój i raczej codzienny, przecież nigdy jakoś specjalnie nie przywiązywałam wagi do tego jak wyglądam idąc do nich w odwiedziny. Włączyłam lokówkę i czekając aż się nagrzeje pomalowałam oczy tuszem i biorąc pasma włosów nakręciłam je na przyrząd. Po skończonej pracy uzyskałam to co chciałam i utrwaliłam fryzurę lakierem do włosów. Zajęłam się malowaniem paznokci na wpadającą w czerwień pomarańczę. Niektórzy twierdzili, że to czerwony lakier, a inni, że pomarańczowy. Dla mnie był to ten idealny.
-Ślicznie
wyglądasz. – odwróciłam
się i zobaczyłam mamę stojącą w drzwiach do mojego pokoju.
-Dziękuje.
Ty też ładnie wyglądasz. – miała na sobie koktajlową jasno-różową
sukienkę kupioną w zeszłym tygodni przez nią i Karen. Kobiety miały
ze sobą bardzo dobry kontakt.
-Przyszłam po radę.
-Słucham. – skończyłam
malować paznokcie i zakręciłam pojemniczek z płynem.
-Zastanawiam
się nad włosami. Nie wiem co z nimi zrobić. Spiąć. – podniosła
je do góry
tworząc
koka. -Czy rozpuścić ? – jej włosy delikatnie opadły na
ramiona.
-Zepnij
je w lekkiego koka z wypuszczonymi kosmykami przy twarzy. Masz
zgrabną
szyję. – moja mama miała piękny naturalny odcień jasnego
blondu, który
po niej odziedziczyłam.
-Wiedziałam, że mi pomożesz. –
kobieta zaczęła układać włosy przy mojej toaletce. – Widzę,
że się stresujesz.
-Co ? Nie. Wcale. – spojrzałam
na nią.
-To
dlaczego zagryzasz dolną wargę ? – zapytała, a ja spojrzałam w
lustro przede mną i faktycznie ujrzałam swoje białe zęby na tle
moich jasno różowych
ust.
-No może troszkę.
-Przecież to tylko Nathan.
-Ale nie widzieliśmy się przez
tyle czasu. Skąd mam wiedzieć jak na mnie zareaguje ? Może nawet
mnie nie rozpozna i każe mi odejść ?
-Nie wygłupiaj się. Przecież
od zawsze tworzyliście zgraną paczkę. Ty, Jess i Nath. Z pewnością
cię rozpozna.
Chciałabym,
żeby tak było. Bałam się po prostu jego reakcji, bo skąd mam ją
przewidzieć ? Nie jestem jasnowidzem czy wróżką,
która
siedzi na krześle
i uparcie twierdzi, że rozpozna twoją przyszłość z wnętrza
dłoni. Świat nie jest różowy,
a ludzie się zmieniają. Więc rzeczą normalną jest mój
lęk
przed tą wizytą i to nie jest wazelina. Gdy mama spięła swoje
włosy zostawiła mnie samą w pokoju i upewniając się, że moje
paznokcie wyschły podeszłam do kufra na dnie mojej garderoby,
zamknęłam się w niej i siadając na podłodze otworzyłam skrzynie
ze skarbami. W środku znalazłam mnóstwo
wspólnych zdjęć.
Na każde patrzyłam z ogromnym namaszczeniem, bo doskonale
wiedziałam kim dla mnie są ci ludzie na nich. To z nimi spędziłam
całe moje dotychczasowe życie, to z nimi dzielę najlepsze
wspomnienia i historie, to oni pomogli mi podczas choroby. Byli moim
wsparciem i siłą do wyjścia z tego. Pod albumami ze zdjęciami
były nasze potajemne listy, które
z oszczędności
sami wrzucaliśmy do naszych skrzynek bez znaczków
i stempli pocztowych. Pożółkłe
kartki miały na sobie różne
ślady. Po trawie, po czekoladzie czy po lodach, ale i tak to były
moje najcenniejsze rzeczy, mimo że finansowo nie były nic warte,
dla mnie były najważniejsze i to właśnie ta skrzynia byłaby
pierwszą rzeczą, którą
zabrałabym z płonącego domu. Za dużo wspomnień do utracenia. Z
dna kufra wyjęłam moje dwie bransoletki, które
dostałam
od rodzeństwa. Różowo-
szara od Jess, a niebiesko-zielona od Nathana, gdy na nią patrzyłam
od razu kojarzyła mi się z jego oczami. Założyłam je na
nadgarstek i przyglądałam się im przez dłuższą chwilę. Niby
zwykła mulina, a sentymentalność do niej miałam ogromną. Na dnie
znalazłam jeszcze kamień
w kształcie serca, stracił ten blask co kiedyś, ale nadal jego
bursztynowy kolor był przepiękny. Położyłam go obok albumów
i listów na ciemnych panelach i przeglądałam
dalej. Rysunki, małe pluszaki, patyczki po lodach z naszymi imionami
i kupa innych rzeczy, które
przez kogoś
innego były postrzegane jako śmieci, a ja nadal je przy sobie
miałam. Usłyszałam na dole wołanie mojego taty. Spakowałam
wszystko do kufra i schowałam pod ubraniami. Wyszłam z garderoby i
biorąc swoją torebkę wyszłam z pokoju. Dwa głębokie wdechy i
zeszłam po schodach na dół.
Rodzice już czekali na mnie na korytarzu.
-Komu w drogę temu czas. –
uśmiechnęłam się lekko co po mnie powtórzyli moi rodzice i
wyszliśmy z domu.
Wsiadłam
do naszego rodzinnego czarnego Jeepa i tato ruszył z podjazdu, a w
moim żołądku zawiązywał się coraz mocniej guz, który
z czasem zaczął
podchodzić do gardła. Próbowałam
sobie wybić z głowy fakt, że Nathan może mnie nie poznać i
zaczęłam
snuć
w głowie wesołe wizje naszego spotkania. Jak wpadamy sobie w
ramiona i się tulimy, jak się śmiejemy i żartujemy z tym, że na
końcu mojej wizji pojawiało się coś czarnego. Okazywało się, że
to nie Nathan lub chłopak się ode mnie odsuwał jak po ataku
amnezji. Tęskniłam za nim i nie przeżyłabym gdyby nasze relacje
się zmieniły. Wiem, że Nathan to już nie ten sam chłopak co
przed jego karierą, ale liczyłam na to, że w środku nadal żywi
do mnie to samo co kiedyś. Błagałam o to w myślach Boga. Nie
zniosłabym odrzucenia z jego strony. Z każdym mijanym metrem miałam
coraz większą ochotę ucieczki. W pewnym momencie miałam ochotę
krzyknąć to prowadzącego wozu taty, żeby zawrócił
i zostawił mnie w domu, ale szybko się opanowałam. Jakby to
wyglądało ? Jeszcze nie postradałam zmysłów. No właśnie. Jeszcze.
To tylko kwestia czasu, który
został
do dotarcia pod rodzinny dom Sykesów. Liczyłam zakręty, aż został
tylko jeden, a dławiąca gula w gardle pojawiła się momentalnie,
gdy minęliśmy właśnie ten zakręt. Już z daleko widać było
biały płot wokół
żółtego domu. Zadbany ogródek
to zasługa
Karen, która
dbała
o niego całymi dniami. Znałam każdy milimetr tego ogrodu i
doskonale wiedziałam, że za domem znajduje się trzyosobowa
huśtawka, na której
wypłakiwałam
się w ramię Nathana po diagnozie. Doskonale pamiętam tamten
wieczór,
pamiętam,
że Nath również
płakał. Bał się, że go zostawię, ale udało mi się to
przezwyciężyć. Tato wyłączył silnik i ich oczy powędrowały na
mnie. Czułam ich wzrok, ale go nie odwzajemniłam. Wpatrywałam się
w dom, przed którym
staliśmy.
Odpięłam pasy i niepewnie wysiadłam. Po chwili rodzice zrobili to
samo. Poczułam rękę mamy oplatającą mnie w talii i zaczęła
mnie prowadzić do drzwi wejściowych. Instynktownie spojrzałam na
okno na górze,
było
zasłonięte żaluzją, czyżby Nathana nie było ? Rodzice zapukali
do drzwi, a ja próbowałam
się pozbyć tego niezręcznego uczucia w moim ciele. Nie lubiłam
się tak czuć. Po chwili drzwi się otworzyły, a ja zobaczyłam
przed sobą wesołą posturę jasnowłosej Karen uśmiechającej się
na powitanie. Przywitała się z moim rodzicami, a następnie
przyszła kolej na mnie.
-Agnes jak zwykle pięknie
wygląda. Witaj kochanie. – wtuliłam się w jej ciało. – Skąd
ta niepewność ? – szepnęła mi do ucha, a ja wzruszyłam tylko
ramionami, spojrzałam na schody. – Nathan jest u siebie. –
uśmiechnęła się. – Nie stresuj się. Bardzo ucieszył się na
to spotkanie. – kiwnęłam lekko głową. – Jess jest w kuchni
jeśli chcesz się przywitać.
Ruszyłam w kierunku dobrze
znanego mi pomieszczenia i ujrzałam w nim blondynkę.
-Agnes ! – podbiegłą do mnie
przytulając mnie, ochoczo odwzajemniłam ten gest i uśmiechnęłam
się do niej.
-Dobrze cię widzieć Jess.
-Kochanie jak ja się za tobą
stęskniłam.
-Kiedy
wróciłaś
z Londynu ?
-Wczoraj z Nathanem.
-I jak ?
-No wiesz. Papiery złożyłam
teraz muszę czekać na odpowiedź i skończyć collage.
-Na
pewno ci się uda. Jesteś równie
uzdolniona co Nathan, a widzisz co on osiągnął.
-Musi się udać.
-I takie podejść chcę u ciebie
widzieć.
-Co się dzieję ? – zapytała
zakładając ręce na piersi.
-Nic się nie dzieje. – wzięłam
z tacy ciasteczko.
-Nie
ściemniaj. Przecież widzę, że się denerwujesz. Jesteś u siebie.
Nie bój
się.
-Mam małego cykora.
-Przecież znamy się od … od
zawsze, więc o co chodzi ?
-Nie widziałam Nathana trzy
lata, a jeżeli coś między nami się zmieniło ? – nie umiałam
kłamać i sama się wsypałam.
-Na pewno tak nie będzie. Nathan
to nadal ten sam człowiek, a to jak ukazują go gazety czy portale
plotkarskie to inna sprawa. W kręgu swojej rodziny i najbliższych
nadal jest tym samym szalonym głupkiem co zawsze. – zaśmiała
się.
-Co wcale nie zmienia faktu, że
się boję.
-Przejdzie
ci równie
szybko co katar.
-Zabawne,
wiesz ?
-No pewnie, że wiem. – dziewczyna posłała mi swój zniewalający uśmiech. – Pomożesz mi ?
-No pewnie, że wiem. – dziewczyna posłała mi swój zniewalający uśmiech. – Pomożesz mi ?
-Pewnie, a w czym ?
-Mamy posypać te ciastka cukrem
pudrem. – dziewczyna podała mi tacę z ciastkami i cukier puder,
ktoś przeszedł obok kuchni.
-Co się działo w Gloucester jak
mnie nie było ? – zapytała kończąc pierwszą tacę.
-Nic takiego. Był wypadek
samochodowy, ale nikt nie ucierpiał. – powiedziałam przypominając
sobie o tym.
-To dobrze. A wiadomo co było
przyczyną ?
-Niesprawne hamulce. Kobieta
chciała zahamować, ale wtedy jej hamulce nie zadziałały. Coś
musiało się przerwać. Jakaś linka czy coś w trakcie jazdy.
-Biedactwo. Nie wiem jakbym się
zachowała w takiej sytuacji.
-Ja tak samo. – skończyłam
pracę.
-To
ja pójdę
to zaniosę, a ty nastaw wodę na herbatę i przyszykuj kubki, dobrze
?
-Pewnie. I tak mogę przewidzieć
co kto chcę do picia. – zaśmiałam się.
-Jedno cappucinno, dwie czarne i
trzy herbaty. – powiedziała Jess wychodząc.
-Dokładnie. – rzuciłam do
niej i zajęłam się szykowaniem napoi.
Doskonale
wiedziałam co gdzie znajdę, więc nie czułam się skrępowana
krzątając się po kuchni. Jakby nie patrzeć to był mój
drugi dom i tak właśnie
się tutaj czułam. Gdy sypałam kawę do ostatniej filiżanki Jess
wróciła
do kuchni.
-I jak ci idzie ?
-Dobrze. – uśmiechnęłam się
do niej.
-To
ja lecę zanieść drugą tacę ciastek i później
przyjdę pomóc
ci pozanosić
kubki do salonu. – i wyszła.
Poczekałam
aż woda się
zagotuje
i zalałam kubki i filiżanki. Z lodówki
wyjęłam
mleko i nalałam do małego dzbanuszka. Uzupełniłam cukier w
cukierniczce i wyjęłam łyżeczki. Ktoś wszedł do kuchni.
-Dobrze,
że jesteś już Jess, bo właśnie skończyłam. – odwróciłam
się jej stronę, ale jej tam wcale nie było.
-Agnes.
– wychrypiał Nathan i zaczął iść w moją stronę, na początku
stałam osłupiała, ale po chwili ruszyłam w jego kierunku, by po
chwili chłopak mógł
mnie zamknąć w żelaznym uścisku podnosząc do góry,
poczułam
mocny zapach męskich perfum i zapach lakieru do włosów.
Wtuliłam
się w chłopaka i nie poczułam kiedy łzy zaczęły płynąć po
mojej twarzy. Nie zapomniał o mnie. Nie wiem ile czasu spędziliśmy
w uścisku, ale Nathan po chwili mnie wypuścił pozwalając spojrzeć
nam na siebie. Przy moich 165 cm musiałam zadrzeć głowę do góry
by przyjrzeć
się jego oczom, w których
widziałam
łzy.
-Nic się nie zmieniły. –
szepnęłam.
-Jak
dobrze cię zobaczyć. – opuszkami palców
wytarł
mi mokre policzki.
-Tęskniłam. – powiedziałam
ponownie wtulając się jego tors.
-Ja też. Ale teraz tak łatwo mi
nie uciekniesz. – zaśmiał się co odwzajemniłam.
-Czyli
widzę, że się już przywitaliście ? – do kuchni weszła
uśmiechnięta Jess, znałam ją na tyle dobrze, że wiedziałam, że
stała przed kuchnią i dała nam czas na powitanie, a dopiero
później
weszła.
-Nareszcie
w trójkę.
– powiedziałam odsuwając się od Nathana.
-Oooo. – powiedziała Jess
przypatrując się nam. – To takie wzruszające, że ja też zacznę
zaraz płakać. – powiedziała, a jej oczy się zaszkliły.
-Razem po trzech latach. –
powiedział Nathan i jeszcze raz na niego spojrzałam.
-Grupowy
misiek ! – krzyknęła Jess i po chwili złączyliśmy się we
wspólnym
uścisku.
-Tak dobrze jest mieć was razem.
– powiedziałam.
-Nie czułem się tak dobrze, od
długiego czasu. – dodał Nathan.
***
Siedziałam
między Jess, a Nathanem.
Nasi rodzice siedzieli na kanapie, a my przy stole ciągle coś
podjadając z talerzy. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy opowiadając
sobie różne
historie. Nathan miał bardzo ciekawe życie, dużo się w nim
działo.
-Agnes dostała się do jednego z
college w Londynie i właśnie jesteśmy w trakcie szukania jej
mieszkania. – nasza rozmowa ucichła dlatego usłyszeliśmy o czym
rozmawiają dorośli.
-Dostałaś się ?! – szybko
zapytał Nathan na co ja tylko pokiwałam głową. – No to co się
nie chwalisz ?
-Tak wyszło. – powiedziałam
podnosząc kubek z gorącą herbatą do ust.
-No
właśnie może ty Nathan będziesz coś
wiedział. – powiedział mój
tato.
-A o co chodzi ? – zapytał
zainteresowany.
-Szukamy dla Agnes jakiegoś
mieszkania w stolicy.
-Znam jedno bardzo odpowiednie
miejsce. Będzie idealne. – uśmiechnął się.
-Tak ? Jakie to miejsce ? –
ożywiła się moja mama.
-Położone w centrum w
bezpiecznej okolicy i bardzo zielonej. Rachunki bardzo niskie,
towarzystwo pierwsza klasa z tym, że potrzebne jest doświadczenie w
kuchni. Gotowanie i od czasu do czasu pieczenie.
-O
czym ty mówisz
Ntahan ? – zdziwiona zapytała
moja mama.
-O
swoim nowym mieszkaniu. – piała ze śmiechu Jess, a Nathan ze
znakiem zapytania spojrzał na mnie podnosząc brew do góry
jakby czekał
na odpowiedź z mojej strony, a ja zszokowana się w niego
wpatrywałam.
-Naprawdę
mógłbyś
przygarnąć Agnes do siebie ? – zapytał mój
tato.
-No pewnie. Nie widzę problemu.
– odpowiedział.
-To
świetny pomysł. Nathan będzie miał na nią oko i w razie jakiś
problemów
zajmie się
nią. Zna Londyn jak własną kieszeń. – wtrąciła Karen.
-Ale jesteś pewny ? – moja
mama chciała się upewnić.
-W stu procentach. Przynajmniej
będę miał pyszne jedzonko i jakąś duszę do pogadania, bo
wpatrywanie się w biały sufit nie jest zbyt interesujące. –
uśmiechnął się, a wszystkie pary oczy w pomieszczeniu skierowały
się w moją stronę z pytaniem.
-Nie
! Nie ma mowy. – odstawiłam kubek na stół,
a mimika twarzy towarzystwa zmieniła się na zdziwienie.
-Ale dlaczego ? – zapytała
Karen.
-Bo Nathan to gwiazda. Jest
rozpoznawalny. – wyliczałam na palcach. – Ma własne życie i
nie potrzebny mu chory dzieciak na głowie. Bo …
-Nigdy
tak nie mów
! – Nathana mina się
zmieniła na smutną. – Nie jesteś chorym dzieciakiem tylko moją
siostrą i nigdy więcej tak nie mów,
zrozumiałaś
? – zaskoczona pokiwałam tylko głową. – To dobrze. Czyli mamy
ustalone, że za tydzień wyjeżdżasz ze mną do stolicy.
-Ale szkoła zaczyna się za dwa
tygodnie. – dodałam.
-Ale
muszę poznać cię z paroma osobami, pokazać ci miasto, żebyś
sama wiedziała jak dojść do szkoły i jak wrócić.
I jest jeszcze masa innych ważnych spraw. – tym razem to on
wyliczał na palcach.
-Dobrze. – powiedziałam sącząc
herbatę, a chłopak się do mnie uśmiechnął.
-Tylko
dbaj tam o naszą kruszynkę. Teraz nie może się przemęczać. –
powiedział mój
tato, a Nathan złapał
czającą się aluzję i spojrzał na mnie ze znakiem zapytania, ja
tylko pokiwałam przecząco głową, by nie pytał i wróciłam
do sączenia herbaty.
***
-Przepraszam
was, ale jestem strasznie zmęczona. Pójdę
już spać. Dobranoc. – Jess zniknęła na schodach, a my z Natanem
wyszliśmy do ogrodu, usiedliśmy na naszej huśtawce i przykrywając
się kocami zaczęliśmy się bujać, na początku żadne nic nie
mówiło.
-Piękne gwieździste niebo. –
przerywając ciszę wpatrując się w granatowe niebo nad nami.
-Co się stało ? – Nathan
spojrzał na mnie, a ja uparcie wpatrywałam się niebo.
-Gwiazdy są jak ludzie. Jest ich
bardzo dużo, ale następnej nocy możesz nie zobaczyć jednej z
nich, bo zniknęła. Tak samo jest z ludźmi. – nadal wpatrywałam
się w niebo, a Nathan szczelniej okrył mnie kocem.
-Byłaś na badaniach ?
-Byłam.
To moja rutyna. – spojrzałam w jego smutne spojówki.
– Nie martw się.
Na każdego przyjdzie pora. Na niektórych
po prostu szybciej. – uśmiechnęłam
się do niego próbując
poprawić mu humor.
-Nie chcę cię stracić. –
przygarnął mnie do siebie.
-Ja też nie chcę odchodzić,
ale co ja mogę ? – złapałam go za jego ciepłą dłoń, zawsze
miał je ciepłe, dlatego lubiłam nimi grzać zwoje zmarznięte
palce.
-Co konkretnie ?
-Powikłania. Dali mi nowe
tabletki i jeszcze żyję.
-Czy
powrót
choroby jest możliwy
?
-Lekarze dążą do tego, żeby
to uniemożliwić, ale ja wiem, że to im się nie uda.
-Dlaczego tak myślisz ?
-Czuje
to w sercu, a raczej w tej jego części, która
nie została
zarażona i uszkodzona.
-Gdyby przeszczep serca byłby
możliwy oddałbym ci swoje.
-Ale wtedy to ty byś umarł.
-Ale ty byś żyła.
-To bez sensu. Po co odbierać Tobie życie skoro ja jestem w pełni przyszykowana na śmierć ?
-Boisz się ?
-Już nie. Częściej zastanawiam
się nad tym kiedy to nastąpi. Ile zostało mi czasu.
-Lekarze
mówili
coś
na ten temat ?
-Nie.
Nathan już o nic nie pytał tylko mocno mnie przytulił. Kochałam go jak starszego brata, którym tak jakby był. Cieszyłam się tym, że jest tu razem ze mną. W moich ostatnich miesiącach życia, mimo że lekarze o tym nie mówią.
Hej !
I w ten sposób mamy pierwszy rozdział, dziękuje za zainteresowanie tym blogiem, bo jest to dla mnie duży kop do dalszego tworzenia. Dziękuje Wam !
Mam pytanie co do spraw technicznych. Czy czcionka jest odpowiedniej wielkości ? Bo jeżeli nie, to możemy to zmienić. Jeżeli macie jakieś inne sugestie to mówcie ;)
Neytri Glou pewnie, że mogę cię informować, ale podaj mi swój @ na tt. ;)
Czyli widzimy się za tydzień, a komentarze są do waszej dyspozycji.
<3
Rozdział świetny.. i wesoły i wzruszający .. boski <3 bardzo mi się podoba i już nie mogę się doczekać następnego. A co do czcionki to mogłaby być trochę większa bo trzeba siedzieć blisko laptopa i wytężać wzrok. Weny życzę! ♥
OdpowiedzUsuńPs. Mam nadzieję ,że coś wymyślisz i to pięknie zapowiadające się opowiadanie nie skończy się śmiercią Agnes.
UsuńPozdrawiam jeszcze raz bardzo serdecznie.
rozdział super :)
OdpowiedzUsuńMa chore serce :(
Ale ma też Nathana i Jess
Będzie mieszkała z Nathanem
Nie posiadam twitera więc podam ci mój e-mail i proszę o informowanie mnie przez gmaila :)
twfamilyolisykes@gmail.com
Z góry dziękuję :)
P.S.
Zapraszam cię do przeczytania mojego opowiadania http://nathan-invented-story.blogspot.com/ :D
Więc tak... fajnie się zaczęło, chociaż nie podoba mi się to jej serce :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jednak to love story okaże się happy endem, no ale cóż... pożyjemy zobaczymy.
I to dobrze, że dziewczyna może liczyć na przyjaciół, bo w takiej sytuacji w jakiej znajduje się Agnes, to przyjaciele = najcenniejszy skarb. Nie każdy zachowałby się tak jak rodzeństwo Sykes.
A właśnie... wiem, że raczej nie powinnam o to prosić, ale czy byłaby szansa, żeby pojawiła się jakaś zakładka z bohaterami? Nie chodzi mi wcale o takie ze zdjęciami (na to nigdy się nie patrzę); po prostu chodzi o ich imiona i ewentualnie jakieś krótkie opisy tych postaci. Byłabym wdzięczna za to, bo wtedy przynajmniej wiedziałabym o kogo ewentualnie będzie chodzić :)
Pozdrawiam i czekam na kolejne rozdziały :)
wooow naprawde swietny poczatek! :)
OdpowiedzUsuńnapewno w Londynie Agnes wiele spotka ;p
Zastanawia mnie tylko... na co ona jest chora? :<
A co do czcionki i w ogóle to wszystko jest okej ;p
Jak Cię znam, to jestem prawie na sto procent pewna, że teraz happy end'u nie będzie ;)
OdpowiedzUsuńZapowiada się kolejna "Szkoła uczuć", ze śmiercią bohaterki na końcu?
Jest super, jak zawsze! ;*
Jezu.. ona ma chore serce.. kurde.. ale przynajmniej ma przyjaciół którzy jej pomogą to jest najważniejsze.. nie mogę się doczekać jak Agnes pozna tą bandę wariatów.. miejmy nadzieję ze od razu nie ucieknie.. a czcionka może być xD
OdpowiedzUsuńNieziemskie opowiadanie się zapowiada. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :) Pozdrawiam i weny życzę :)
OdpowiedzUsuńO jejciu jakie zajebiste opowiadanie :>
OdpowiedzUsuńW w dodatku ma ciekawą fabułę :)
To teraz czekam na kolejny
Pozdrowienia Kochana :*
Rany julek.. Już 9 komentarzytw i mój 10 :o no to chyba dużo pisać nie muszę, bo sama widzisz po liczniku ;) Po prost świetnie i pisz kiedy dodasz kolejne cudo!! ;*
OdpowiedzUsuń#DajemyPoweraAśce
PS- Czcionka jest w porządku i cała reszta techniczna ;D
xx
powiem tylko tyle ...
OdpowiedzUsuńZAKOCHAŁAM SIĘ W TYM ROZDZIALE *_*
dziękuję za uwagę, dobranoc.
Aśka.
OdpowiedzUsuńJesteś genialna.
Serio.
Aż brak mi słów...
Rozwaliłaś mnie totalnie i zostaję fanką nr 1 tego opowiadania!
CZekam na więcej! :**