niedziela, 15 grudnia 2013

#1 "Nie chcę odchodzić, ale co ja mogę ?"

#Agnes


Po raz pierwszy w swoim życiu stresowałam się wizytą u Karen. Znałam ją od dziecka, traktowałam jak własną matkę, a jej dzieci jak swoje rodzeństwo, którego nigdy nie miałam, a zawsze chciałam. Wiedziałam, że rodzice równie mocno jak ja pragnęli drugiego dziecka, ale mama nie mogła zajść ponownie w ciąże. Współczułam jej, ale prawdziwe rodzeństwo zamieniłam na przyszywane i nie żałuje. Moi rodzice często spotykali się z Karen przez co znam jej dwójkę dzieci doskonale. Z Jess zawsze bawiłyśmy się lalkami, a z Nathanem lubiliśmy się bawić w chowanego. Nasza znajomość osłabła, gdy Nathan trafił do The wanted, a Jess poszła do college. Mimo że miałam przy sobie dziewczynę to nie widziałyśmy się tak często jak wcześniej. A z Nathanem nie widziałam się od trzech lat stąd moje zdenerwowanie tym spotkaniem. Od ponad pół godziny stoję w mojej małej garderobie i nie wiem co wybrać. Wreszcie zdecydowałam się na dość skromny strój i raczej codzienny, przecież nigdy jakoś specjalnie nie przywiązywałam wagi do tego jak wyglądam idąc do nich w odwiedziny. Włączyłam lokówkę i czekając aż się nagrzeje pomalowałam oczy tuszem i biorąc pasma włosów nakręciłam je na przyrząd. Po skończonej pracy uzyskałam to co chciałam i utrwaliłam fryzurę lakierem do włosów. Zajęłam się malowaniem paznokci na wpadającą w czerwień pomarańczę. Niektórzy twierdzili, że to czerwony lakier, a inni, że pomarańczowy. Dla mnie był to ten idealny.

-Ślicznie wyglądasz. – odwróciłam się i zobaczyłam mamę stojącą w drzwiach do mojego pokoju.
-Dziękuje. Ty też ładnie wyglądasz. – miała na sobie koktajlową jasno-różową sukienkę kupioną w zeszłym tygodni przez nią i Karen. Kobiety miały ze sobą bardzo dobry kontakt.
-Przyszłam po radę.
-Słucham. – skończyłam malować paznokcie i zakręciłam pojemniczek z płynem.
-Zastanawiam się nad włosami. Nie wiem co z nimi zrobić. Spiąć. – podniosła je do góry tworząc koka. -Czy rozpuścić ? – jej włosy delikatnie opadły na ramiona.
-Zepnij je w lekkiego koka z wypuszczonymi kosmykami przy twarzy. Masz zgrabną szyję. – moja mama miała piękny naturalny odcień jasnego blondu, który po niej odziedziczyłam.
-Wiedziałam, że mi pomożesz. – kobieta zaczęła układać włosy przy mojej toaletce. – Widzę, że się stresujesz.
-Co ? Nie. Wcale. – spojrzałam na nią.
-To dlaczego zagryzasz dolną wargę ? – zapytała, a ja spojrzałam w lustro przede mną i faktycznie ujrzałam swoje białe zęby na tle moich jasno różowych ust.
-No może troszkę.
-Przecież to tylko Nathan.
-Ale nie widzieliśmy się przez tyle czasu. Skąd mam wiedzieć jak na mnie zareaguje ? Może nawet mnie nie rozpozna i każe mi odejść ?
-Nie wygłupiaj się. Przecież od zawsze tworzyliście zgraną paczkę. Ty, Jess i Nath. Z pewnością cię rozpozna.

Chciałabym, żeby tak było. Bałam się po prostu jego reakcji, bo skąd mam ją przewidzieć ? Nie jestem jasnowidzem czy wróżką, która siedzi na krześle i uparcie twierdzi, że rozpozna twoją przyszłość z wnętrza dłoni. Świat nie jest różowy, a ludzie się zmieniają. Więc rzeczą normalną jest mój lęk przed tą wizytą i to nie jest wazelina. Gdy mama spięła swoje włosy zostawiła mnie samą w pokoju i upewniając się, że moje paznokcie wyschły podeszłam do kufra na dnie mojej garderoby, zamknęłam się w niej i siadając na podłodze otworzyłam skrzynie ze skarbami. W środku znalazłam mnóstwo wspólnych zdjęć. Na każde patrzyłam z ogromnym namaszczeniem, bo doskonale wiedziałam kim dla mnie są ci ludzie na nich. To z nimi spędziłam całe moje dotychczasowe życie, to z nimi dzielę najlepsze wspomnienia i historie, to oni pomogli mi podczas choroby. Byli moim wsparciem i siłą do wyjścia z tego. Pod albumami ze zdjęciami były nasze potajemne listy, które z oszczędności sami wrzucaliśmy do naszych skrzynek bez znaczków i stempli pocztowych. Pożółkłe kartki miały na sobie różne ślady. Po trawie, po czekoladzie czy po lodach, ale i tak to były moje najcenniejsze rzeczy, mimo że finansowo nie były nic warte, dla mnie były najważniejsze i to właśnie ta skrzynia byłaby pierwszą rzeczą, którą zabrałabym z płonącego domu. Za dużo wspomnień do utracenia. Z dna kufra wyjęłam moje dwie bransoletki, które dostałam od rodzeństwa. Różowo- szara od Jess, a niebiesko-zielona od Nathana, gdy na nią patrzyłam od razu kojarzyła mi się z jego oczami. Założyłam je na nadgarstek i przyglądałam się im przez dłuższą chwilę. Niby zwykła mulina, a sentymentalność do niej miałam ogromną. Na dnie znalazłam jeszcze kamień w kształcie serca, stracił ten blask co kiedyś, ale nadal jego bursztynowy kolor był przepiękny. Położyłam go obok albumów i listów na ciemnych panelach i przeglądałam dalej. Rysunki, małe pluszaki, patyczki po lodach z naszymi imionami i kupa innych rzeczy, które przez kogoś innego były postrzegane jako śmieci, a ja nadal je przy sobie miałam. Usłyszałam na dole wołanie mojego taty. Spakowałam wszystko do kufra i schowałam pod ubraniami. Wyszłam z garderoby i biorąc swoją torebkę wyszłam z pokoju. Dwa głębokie wdechy i zeszłam po schodach na dół. Rodzice już czekali na mnie na korytarzu.

-Komu w drogę temu czas. – uśmiechnęłam się lekko co po mnie powtórzyli moi rodzice i wyszliśmy z domu.

Wsiadłam do naszego rodzinnego czarnego Jeepa i tato ruszył z podjazdu, a w moim żołądku zawiązywał się coraz mocniej guz, który z czasem zaczął podchodzić do gardła. Próbowałam sobie wybić z głowy fakt, że Nathan może mnie nie poznać i zaczęłam snuć w głowie wesołe wizje naszego spotkania. Jak wpadamy sobie w ramiona i się tulimy, jak się śmiejemy i żartujemy z tym, że na końcu mojej wizji pojawiało się coś czarnego. Okazywało się, że to nie Nathan lub chłopak się ode mnie odsuwał jak po ataku amnezji. Tęskniłam za nim i nie przeżyłabym gdyby nasze relacje się zmieniły. Wiem, że Nathan to już nie ten sam chłopak co przed jego karierą, ale liczyłam na to, że w środku nadal żywi do mnie to samo co kiedyś. Błagałam o to w myślach Boga. Nie zniosłabym odrzucenia z jego strony. Z każdym mijanym metrem miałam coraz większą ochotę ucieczki. W pewnym momencie miałam ochotę krzyknąć to prowadzącego wozu taty, żeby zawrócił i zostawił mnie w domu, ale szybko się opanowałam. Jakby to wyglądało ? Jeszcze nie postradałam zmysłów. No właśnie. Jeszcze. To tylko kwestia czasu, który został do dotarcia pod rodzinny dom Sykesów. Liczyłam zakręty, aż został tylko jeden, a dławiąca gula w gardle pojawiła się momentalnie, gdy minęliśmy właśnie ten zakręt. Już z daleko widać było biały płot wokół żółtego domu. Zadbany ogródek to zasługa Karen, która dbała o niego całymi dniami. Znałam każdy milimetr tego ogrodu i doskonale wiedziałam, że za domem znajduje się trzyosobowa huśtawka, na której wypłakiwałam się w ramię Nathana po diagnozie. Doskonale pamiętam tamten wieczór, pamiętam, że Nath również płakał. Bał się, że go zostawię, ale udało mi się to przezwyciężyć. Tato wyłączył silnik i ich oczy powędrowały na mnie. Czułam ich wzrok, ale go nie odwzajemniłam. Wpatrywałam się w dom, przed którym staliśmy. Odpięłam pasy i niepewnie wysiadłam. Po chwili rodzice zrobili to samo. Poczułam rękę mamy oplatającą mnie w talii i zaczęła mnie prowadzić do drzwi wejściowych. Instynktownie spojrzałam na okno na górze, było zasłonięte żaluzją, czyżby Nathana nie było ? Rodzice zapukali do drzwi, a ja próbowałam się pozbyć tego niezręcznego uczucia w moim ciele. Nie lubiłam się tak czuć. Po chwili drzwi się otworzyły, a ja zobaczyłam przed sobą wesołą posturę jasnowłosej Karen uśmiechającej się na powitanie. Przywitała się z moim rodzicami, a następnie przyszła kolej na mnie.

-Agnes jak zwykle pięknie wygląda. Witaj kochanie. – wtuliłam się w jej ciało. – Skąd ta niepewność ? – szepnęła mi do ucha, a ja wzruszyłam tylko ramionami, spojrzałam na schody. – Nathan jest u siebie. – uśmiechnęła się. – Nie stresuj się. Bardzo ucieszył się na to spotkanie. – kiwnęłam lekko głową. – Jess jest w kuchni jeśli chcesz się przywitać.

Ruszyłam w kierunku dobrze znanego mi pomieszczenia i ujrzałam w nim blondynkę.

-Agnes ! – podbiegłą do mnie przytulając mnie, ochoczo odwzajemniłam ten gest i uśmiechnęłam się do niej.
-Dobrze cię widzieć Jess.
-Kochanie jak ja się za tobą stęskniłam.
-Kiedy wróciłaś z Londynu ?
-Wczoraj z Nathanem.
-I jak ?
-No wiesz. Papiery złożyłam teraz muszę czekać na odpowiedź i skończyć collage.
-Na pewno ci się uda. Jesteś równie uzdolniona co Nathan, a widzisz co on osiągnął.
-Musi się udać.
-I takie podejść chcę u ciebie widzieć.
-Co się dzieję ? – zapytała zakładając ręce na piersi.
-Nic się nie dzieje. – wzięłam z tacy ciasteczko.
-Nie ściemniaj. Przecież widzę, że się denerwujesz. Jesteś u siebie. Nie bój się.
-Mam małego cykora.
-Przecież znamy się od … od zawsze, więc o co chodzi ?
-Nie widziałam Nathana trzy lata, a jeżeli coś między nami się zmieniło ? – nie umiałam kłamać i sama się wsypałam.
-Na pewno tak nie będzie. Nathan to nadal ten sam człowiek, a to jak ukazują go gazety czy portale plotkarskie to inna sprawa. W kręgu swojej rodziny i najbliższych nadal jest tym samym szalonym głupkiem co zawsze. – zaśmiała się.
-Co wcale nie zmienia faktu, że się boję.
-Przejdzie ci równie szybko co katar.
-Zabawne, wiesz ?
-No pewnie, że wiem. – dziewczyna posłała mi swój zniewalający uśmiech. – Pomożesz mi ?
-Pewnie, a w czym ?
-Mamy posypać te ciastka cukrem pudrem. – dziewczyna podała mi tacę z ciastkami i cukier puder, ktoś przeszedł obok kuchni.
-Co się działo w Gloucester jak mnie nie było ? – zapytała kończąc pierwszą tacę.
-Nic takiego. Był wypadek samochodowy, ale nikt nie ucierpiał. – powiedziałam przypominając sobie o tym.
-To dobrze. A wiadomo co było przyczyną ?
-Niesprawne hamulce. Kobieta chciała zahamować, ale wtedy jej hamulce nie zadziałały. Coś musiało się przerwać. Jakaś linka czy coś w trakcie jazdy.
-Biedactwo. Nie wiem jakbym się zachowała w takiej sytuacji.
-Ja tak samo. – skończyłam pracę.
-To ja pójdę to zaniosę, a ty nastaw wodę na herbatę i przyszykuj kubki, dobrze ?
-Pewnie. I tak mogę przewidzieć co kto chcę do picia. – zaśmiałam się.
-Jedno cappucinno, dwie czarne i trzy herbaty. – powiedziała Jess wychodząc.
-Dokładnie. – rzuciłam do niej i zajęłam się szykowaniem napoi.

Doskonale wiedziałam co gdzie znajdę, więc nie czułam się skrępowana krzątając się po kuchni. Jakby nie patrzeć to był mój drugi dom i tak właśnie się tutaj czułam. Gdy sypałam kawę do ostatniej filiżanki Jess wróciła do kuchni.

-I jak ci idzie ?
-Dobrze. – uśmiechnęłam się do niej.
-To ja lecę zanieść drugą tacę ciastek i później przyjdę pomóc ci pozanosić kubki do salonu. – i wyszła.

Poczekałam aż woda się zagotuje i zalałam kubki i filiżanki. Z lodówki wyjęłam mleko i nalałam do małego dzbanuszka. Uzupełniłam cukier w cukierniczce i wyjęłam łyżeczki. Ktoś wszedł do kuchni.

-Dobrze, że jesteś już Jess, bo właśnie skończyłam. – odwróciłam się jej stronę, ale jej tam wcale nie było.
-Agnes. – wychrypiał Nathan i zaczął iść w moją stronę, na początku stałam osłupiała, ale po chwili ruszyłam w jego kierunku, by po chwili chłopak mógł mnie zamknąć w żelaznym uścisku podnosząc do góry, poczułam mocny zapach męskich perfum i zapach lakieru do włosów. Wtuliłam się w chłopaka i nie poczułam kiedy łzy zaczęły płynąć po mojej twarzy. Nie zapomniał o mnie. Nie wiem ile czasu spędziliśmy w uścisku, ale Nathan po chwili mnie wypuścił pozwalając spojrzeć nam na siebie. Przy moich 165 cm musiałam zadrzeć głowę do góry by przyjrzeć się jego oczom, w których widziałam łzy.
-Nic się nie zmieniły. – szepnęłam.
-Jak dobrze cię zobaczyć. – opuszkami palców wytarł mi mokre policzki.
-Tęskniłam. – powiedziałam ponownie wtulając się jego tors.
-Ja też. Ale teraz tak łatwo mi nie uciekniesz. – zaśmiał się co odwzajemniłam.
-Czyli widzę, że się już przywitaliście ? – do kuchni weszła uśmiechnięta Jess, znałam ją na tyle dobrze, że wiedziałam, że stała przed kuchnią i dała nam czas na powitanie, a dopiero później weszła.
-Nareszcie w trójkę. – powiedziałam odsuwając się od Nathana.
-Oooo. – powiedziała Jess przypatrując się nam. – To takie wzruszające, że ja też zacznę zaraz płakać. – powiedziała, a jej oczy się zaszkliły.
-Razem po trzech latach. – powiedział Nathan i jeszcze raz na niego spojrzałam.
-Grupowy misiek ! – krzyknęła Jess i po chwili złączyliśmy się we wspólnym uścisku.
-Tak dobrze jest mieć was razem. – powiedziałam.
-Nie czułem się tak dobrze, od długiego czasu. – dodał Nathan.

***

Siedziałam między Jess, a Nathanem. Nasi rodzice siedzieli na kanapie, a my przy stole ciągle coś podjadając z talerzy. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy opowiadając sobie różne historie. Nathan miał bardzo ciekawe życie, dużo się w nim działo.

-Agnes dostała się do jednego z college w Londynie i właśnie jesteśmy w trakcie szukania jej mieszkania. – nasza rozmowa ucichła dlatego usłyszeliśmy o czym rozmawiają dorośli.
-Dostałaś się ?! – szybko zapytał Nathan na co ja tylko pokiwałam głową. – No to co się nie chwalisz ?
-Tak wyszło. – powiedziałam podnosząc kubek z gorącą herbatą do ust.
-No właśnie może ty Nathan będziesz coś wiedział. – powiedział mój tato.
-A o co chodzi ? – zapytał zainteresowany.
-Szukamy dla Agnes jakiegoś mieszkania w stolicy.
-Znam jedno bardzo odpowiednie miejsce. Będzie idealne. – uśmiechnął się.
-Tak ? Jakie to miejsce ? – ożywiła się moja mama.
-Położone w centrum w bezpiecznej okolicy i bardzo zielonej. Rachunki bardzo niskie, towarzystwo pierwsza klasa z tym, że potrzebne jest doświadczenie w kuchni. Gotowanie i od czasu do czasu pieczenie.
-O czym ty mówisz Ntahan ? – zdziwiona zapytała moja mama.
-O swoim nowym mieszkaniu. – piała ze śmiechu Jess, a Nathan ze znakiem zapytania spojrzał na mnie podnosząc brew do góry jakby czekał na odpowiedź z mojej strony, a ja zszokowana się w niego wpatrywałam.
-Naprawdę mógłbyś przygarnąć Agnes do siebie ? – zapytał mój tato.
-No pewnie. Nie widzę problemu. – odpowiedział.
-To świetny pomysł. Nathan będzie miał na nią oko i w razie jakiś problemów zajmie się nią. Zna Londyn jak własną kieszeń. – wtrąciła Karen.
-Ale jesteś pewny ? – moja mama chciała się upewnić.
-W stu procentach. Przynajmniej będę miał pyszne jedzonko i jakąś duszę do pogadania, bo wpatrywanie się w biały sufit nie jest zbyt interesujące. – uśmiechnął się, a wszystkie pary oczy w pomieszczeniu skierowały się w moją stronę z pytaniem.
-Nie ! Nie ma mowy. – odstawiłam kubek na stół, a mimika twarzy towarzystwa zmieniła się na zdziwienie.
-Ale dlaczego ? – zapytała Karen.
-Bo Nathan to gwiazda. Jest rozpoznawalny. – wyliczałam na palcach. – Ma własne życie i nie potrzebny mu chory dzieciak na głowie. Bo …
-Nigdy tak nie mów ! – Nathana mina się zmieniła na smutną. – Nie jesteś chorym dzieciakiem tylko moją siostrą i nigdy więcej tak nie mów, zrozumiałaś ? – zaskoczona pokiwałam tylko głową. – To dobrze. Czyli mamy ustalone, że za tydzień wyjeżdżasz ze mną do stolicy.
-Ale szkoła zaczyna się za dwa tygodnie. – dodałam.
-Ale muszę poznać cię z paroma osobami, pokazać ci miasto, żebyś sama wiedziała jak dojść do szkoły i jak wrócić. I jest jeszcze masa innych ważnych spraw. – tym razem to on wyliczał na palcach.
-Dobrze. – powiedziałam sącząc herbatę, a chłopak się do mnie uśmiechnął.
-Tylko dbaj tam o naszą kruszynkę. Teraz nie może się przemęczać. – powiedział mój tato, a Nathan złapał czającą się aluzję i spojrzał na mnie ze znakiem zapytania, ja tylko pokiwałam przecząco głową, by nie pytał i wróciłam do sączenia herbaty.

***

-Przepraszam was, ale jestem strasznie zmęczona. Pójdę już spać. Dobranoc. – Jess zniknęła na schodach, a my z Natanem wyszliśmy do ogrodu, usiedliśmy na naszej huśtawce i przykrywając się kocami zaczęliśmy się bujać, na początku żadne nic nie mówiło.
-Piękne gwieździste niebo. – przerywając ciszę wpatrując się w granatowe niebo nad nami.
-Co się stało ? – Nathan spojrzał na mnie, a ja uparcie wpatrywałam się niebo.
-Gwiazdy są jak ludzie. Jest ich bardzo dużo, ale następnej nocy możesz nie zobaczyć jednej z nich, bo zniknęła. Tak samo jest z ludźmi. – nadal wpatrywałam się w niebo, a Nathan szczelniej okrył mnie kocem.
-Byłaś na badaniach ?
-Byłam. To moja rutyna. – spojrzałam w jego smutne spojówki. – Nie martw się. Na każdego przyjdzie pora. Na niektórych po prostu szybciej. – uśmiechnęłam się do niego próbując poprawić mu humor.
-Nie chcę cię stracić. – przygarnął mnie do siebie.
-Ja też nie chcę odchodzić, ale co ja mogę ? – złapałam go za jego ciepłą dłoń, zawsze miał je ciepłe, dlatego lubiłam nimi grzać zwoje zmarznięte palce.
-Co konkretnie ?
-Powikłania. Dali mi nowe tabletki i jeszcze żyję.
-Czy powrót choroby jest możliwy ?
-Lekarze dążą do tego, żeby to uniemożliwić, ale ja wiem, że to im się nie uda.
-Dlaczego tak myślisz ?
-Czuje to w sercu, a raczej w tej jego części, która nie została zarażona i uszkodzona.
-Gdyby przeszczep serca byłby możliwy oddałbym ci swoje.
-Ale wtedy to ty byś umarł.
-Ale ty byś żyła.
-To bez sensu. Po co odbierać Tobie życie skoro ja jestem w pełni przyszykowana na śmierć ?
-Boisz się ?
-Już nie. Częściej zastanawiam się nad tym kiedy to nastąpi. Ile zostało mi czasu.
-Lekarze mówili coś na ten temat ?
-Nie.

Nathan już o nic nie pytał tylko mocno mnie przytulił. Kochałam go jak starszego brata, którym tak jakby był. Cieszyłam się tym, że jest tu razem ze mną. W moich ostatnich miesiącach życia, mimo że lekarze o tym nie mówią.



Hej ! 
I w ten sposób mamy pierwszy rozdział, dziękuje za zainteresowanie tym blogiem, bo jest to dla mnie duży kop do dalszego tworzenia. Dziękuje Wam !
Mam pytanie co do spraw technicznych. Czy czcionka jest odpowiedniej wielkości ? Bo jeżeli nie, to możemy to zmienić. Jeżeli macie jakieś inne sugestie to mówcie ;)
Neytri Glou pewnie, że mogę cię informować, ale podaj mi swój @ na tt. ;)
Czyli widzimy się za tydzień, a komentarze są do waszej dyspozycji.
<3

12 komentarzy:

  1. Rozdział świetny.. i wesoły i wzruszający .. boski <3 bardzo mi się podoba i już nie mogę się doczekać następnego. A co do czcionki to mogłaby być trochę większa bo trzeba siedzieć blisko laptopa i wytężać wzrok. Weny życzę! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Mam nadzieję ,że coś wymyślisz i to pięknie zapowiadające się opowiadanie nie skończy się śmiercią Agnes.
      Pozdrawiam jeszcze raz bardzo serdecznie.

      Usuń
  2. rozdział super :)
    Ma chore serce :(
    Ale ma też Nathana i Jess
    Będzie mieszkała z Nathanem
    Nie posiadam twitera więc podam ci mój e-mail i proszę o informowanie mnie przez gmaila :)
    twfamilyolisykes@gmail.com
    Z góry dziękuję :)

    P.S.
    Zapraszam cię do przeczytania mojego opowiadania http://nathan-invented-story.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Więc tak... fajnie się zaczęło, chociaż nie podoba mi się to jej serce :(
    Mam nadzieję, że jednak to love story okaże się happy endem, no ale cóż... pożyjemy zobaczymy.
    I to dobrze, że dziewczyna może liczyć na przyjaciół, bo w takiej sytuacji w jakiej znajduje się Agnes, to przyjaciele = najcenniejszy skarb. Nie każdy zachowałby się tak jak rodzeństwo Sykes.

    A właśnie... wiem, że raczej nie powinnam o to prosić, ale czy byłaby szansa, żeby pojawiła się jakaś zakładka z bohaterami? Nie chodzi mi wcale o takie ze zdjęciami (na to nigdy się nie patrzę); po prostu chodzi o ich imiona i ewentualnie jakieś krótkie opisy tych postaci. Byłabym wdzięczna za to, bo wtedy przynajmniej wiedziałabym o kogo ewentualnie będzie chodzić :)

    Pozdrawiam i czekam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  4. wooow naprawde swietny poczatek! :)
    napewno w Londynie Agnes wiele spotka ;p
    Zastanawia mnie tylko... na co ona jest chora? :<
    A co do czcionki i w ogóle to wszystko jest okej ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak Cię znam, to jestem prawie na sto procent pewna, że teraz happy end'u nie będzie ;)
    Zapowiada się kolejna "Szkoła uczuć", ze śmiercią bohaterki na końcu?
    Jest super, jak zawsze! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu.. ona ma chore serce.. kurde.. ale przynajmniej ma przyjaciół którzy jej pomogą to jest najważniejsze.. nie mogę się doczekać jak Agnes pozna tą bandę wariatów.. miejmy nadzieję ze od razu nie ucieknie.. a czcionka może być xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Nieziemskie opowiadanie się zapowiada. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :) Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. O jejciu jakie zajebiste opowiadanie :>
    W w dodatku ma ciekawą fabułę :)
    To teraz czekam na kolejny
    Pozdrowienia Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Rany julek.. Już 9 komentarzytw i mój 10 :o no to chyba dużo pisać nie muszę, bo sama widzisz po liczniku ;) Po prost świetnie i pisz kiedy dodasz kolejne cudo!! ;*
    #DajemyPoweraAśce
    PS- Czcionka jest w porządku i cała reszta techniczna ;D
    xx

    OdpowiedzUsuń
  10. powiem tylko tyle ...

    ZAKOCHAŁAM SIĘ W TYM ROZDZIALE *_*

    dziękuję za uwagę, dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
  11. Aśka.
    Jesteś genialna.
    Serio.
    Aż brak mi słów...
    Rozwaliłaś mnie totalnie i zostaję fanką nr 1 tego opowiadania!
    CZekam na więcej! :**

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)