#Nathan
Czekałem właśnie na
Agnes, która za jakiś czas powinna wrócić z zajęć. Mieliśmy
dzisiaj pojechać po sukienkę dla niej na wesele Sivy i Nareeshy,
które miało odbić się za parę dni. Sam może powinienem
rozejrzeć się za koszulą. Wszedłem do swojej sypialni i
otworzyłem szafę. Musiałem się przebrać i wziąć prysznic, bo
właśnie wróciłem ze spotkania z zespołem. Wybrałem jakieś
spodnie, koszulkę i poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki
prysznic i narzuciłem na siebie czyste ubranie. Dobrałem jeszcze
buty, czapkę, okulary przeciwsłoneczne i kurtkę, gdyż dzisiaj
było dosyć chłodno. Gotowy wziąłem portfel i pęczek kluczy i
zszedłem na dół. W trakcie oczekiwania na dziewczynę nalałem
sobie soku do szklanki i stałem przy oknie sącząc napój.
Zastanawiałem się co zmieniło się w tej małej, uśmiechniętej
dziewczynce, którą właśnie tak wspominałem z okresu dzieciństwa,
a która teraz wyrosła na wspaniałą kobietę. Agnes przeszła tak
ogromną metamorfozę mentalną, że zaczynałem żałować, że mnie
wtedy z nią nie było. Spełniałem swoje marzenia, a ona musiała
sama radzić sobie z powracającym jak bumerang problemem, jakim jest
jej poważna choroba. Nigdy nie lubiła o niej rozmawiać,
podejrzewam, że za często nawet o niej nie myślała. A teraz
otwarcie o niej rozmawiała z osobą, której nawet nie zna długo.
Dlaczego ?
-Jestem ! - jej krzyk
sprawił, że ponownie wróciłem do rzeczywistości.
-Jestem w kuchni. -
odkrzyknąłem, a po chwili dziewczyna weszła do tego samego
pomieszczenia.
-Dasz mi chwilę ?
-Pewnie. Odśwież się
i jedziemy.
-Okey.
Zniknęła tak szybko
jak się pojawiła. Słyszałem jej ciche kroki na schodach.
Wyglądała świetnie. Promieniała i emanowała szczęściem.
Spełniała swoje marzenia, jest w wymarzonym miejscu, na wymarzonym
kierunku. Chciałem jej szczęścia tak samo jak chciałem, żeby
wyzdrowiała. Z jednej strony chciałem, żeby nasze rozmowy
wyglądały tak jak kiedyś. Żeby dziewczyna otwarcie bez strachu,
że jej nie zrozumiem, opowiadała mi o tym jak się czuję, czy
czuje lęk. Tak jak było kiedyś. Wystarczył nam koc, coś do
picia, jakaś drobna przekąska i mogliśmy przegadać całą noc.
Rodzice darzyli nas ogromnym zaufaniem, mogliśmy nie wrócić na
noc, ale nikt nigdy nie dzwonił i nie martwił się, wszyscy
wiedzieli, że potrafimy o siebie zadbać nawzajem. Jak rodzeństwo,
którym byliśmy. Nasze wspólne wypady we trójkę, biwaki, ogniska
i muzyka, którą wspólnie z Jess zawsze wplataliśmy w nasze
wycieczki, a Agnes w skupieniu nas słuchała, wspierała i pomagała.
Ona przyczyniła się do tego, żebym poszedł na to przesłuchanie
do zespołu. Gdy się dostałem nie chciałem jej opuszczać, ale ona
sama jakby mnie wyrzucała z domu, mimo że miała paręnaście lat i
dowiedziała się o swojej poważnie chorobie, nadal kazała mi
spełniać swoje marzenia. Udało mi się, ale gdyby nie ona pewnie
nadal grałbym koncerty dla rodziny, a cały świat nie miałby o
mnie najmniejszej wiedzy. Byłem jej za to wdzięczny, chociaż
ciągle przez cały czas miałem do siebie żal, że nie było mnie
przy niej w tym strasznym dla niej czasie. Ponownie usłyszałem jej
kroki na schodach.
-Ładnie wyglądasz. -
skomentowałem jej strój.
-Dzięki. Postanowiłam
wziąć kurtkę, bo rano wzięłam tylko sweter i to był błąd.
-Zmarzłaś ?
-Nie da się ukryć.
-Może chcesz zostać w
domu, zrobię ciepłej herbaty.
-Nie trzeba. Kolega
pożyczył mi swoją bluzę, więc było okey. Teraz nie było tak
zimno.
-Kolega ?
-No tak. Bardzo mi
pomógł w początkach w szkole. Jest bardzo miły.
-Poznam go ?
-Nie wydaje mi się,
żeby był powód, zresztą wiesz.
-Jak nie ma powodu ? To
twój kolega.
-Nie mam zielonego
pojęcia dlaczego tak bardzo zaakcentowałeś ostatni wyraz. Zresztą
trochę niebezpiecznie było by sprowadzać go tutaj i jeszcze
zapoznać cię z nim. Nie znam go za bardzo.
-Masz na myśli moje
znane nazwisko ?
-Owszem.
-Masz w tym trochę
racji. - wyszliśmy. - Ale skoro to twój kolega.
-Tylko kolega i
przestań wymawiać to w ten sposób. - przerwała mi.
-Przecież nic nie
robię, ale skoro to twój znajomy to chciałbym go kiedyś poznać.
-Na wszystko przyjdzie
czas.
-Pewnie, że tak. A
masz jeszcze jakiś kolegów ?
-Nathan. - westchnęła
głośno.
-Chcę po prostu
wiedzieć. Nigdy nie mówisz o swoich znajomych ze szkoły.
-Bo ich nie mam.
-Oprócz tego kolegi.
-Rich jest miły, a
wiesz, że nie jestem zbyt towarzyska, więc on jeden mi wystarczy w
zupełności. Chociaż nie myślę, żebyśmy byli nie wiadomo jakimi
przyjaciółmi.
-Dlaczego ?
-Ja i przyjaźń ?-
spojrzała na mnie w dziwny sposób.
-Nadajesz się do tego
w stu procentach.
-Tsa. Lepiej już
jedźmy.
Wsiedliśmy do auta i
widząc jej niechęć do tego tematu, zaprzestałem go wiercić.
Udaliśmy się do największego centrum handlowego w stolicy, z czego
nie była zadowolona moja kompanka, ale musiała się jednak na coś
zdecydować. Przed opuszczeniem samochodu założyłem okulary i
czapkę licząc na to, że nikt mnie nie rozpozna. Weszliśmy do
środka i od razu rzuciła się nam w oczy ogromna frekwencja. Od
razu udaliśmy się do najbliższego sklepu z sukienkami, gdzie
doradzałem i odradzałem Ag. Po pół godzinie wyszliśmy z tego
sklepu, gdyż Agnes miała dość moich złotych uwag.
-Na co ty liczysz ? -
zapytała po wyjściu.
-Nie rozumiem.
-Myślisz, że pójdę
na wesele w czerwonej miniówie, 20-sto centymetrowych szpilkach i w
pełnym makijażu ?
-Ale o co ci teraz
chodzi ?
-Ta nie, tamta nie, ta
nie, bo brzydki kolor, ta za długa, ta na pogrzeb, a ta za bardzo
dziecinna. Więc powiedź mi w czym mam wyjść do ludzi ?
-No najlepiej w czymś
w czym będziesz się dobrze czuć. - powiedziałem po namyśle.
-To pozwól, że sama
coś wybiorę, a ty tylko wyrazisz swoje zdanie na ten temat, okey ?
-Okey. Ale masz mi
pomóc znaleźć jakąś koszulę. Muszę się jakoś prezentować.
-Przydało by się. -
dziewczyna zaciągnęła mnie do sklepu z garniturami i po godzinie
wyszedłem z dwoma koszulami.
Następnie poszliśmy
coś przekąsić i ponownie ruszyliśmy w poszukiwaniu sukienki dla
Agnes, ale na tym się nie skończyło. Oprócz sukienki, butów,
biżuterii, torebki, kosmetyków i tych wszystkich dupereli jakie
potrzebują kobiety na wyjście, Ag kupiła sobie jeszcze parę
luźniejszych ciuszków. Gdy zmęczeni paru godzinnym chodzeniem
wracaliśmy do domu wstąpiliśmy również po drodze do sklepu, żeby
było coś do zjedzenia na kolację.
-Co jemy ? - zapytałem,
gdy wszystko zostało już wniesione do mieszkania.
-Co powiesz na płatki
? Szybko i smacznie. - zapytała dziewczyna.
-Jestem za.
Zmęczony, ale również
zadowolony, że spędziliśmy ze sobą sporo czasu poszedłem za
Agnes do kuchni, gdzie zjedliśmy wykwintną kolację.
-Nie wiem jak ty, ale
ja idę się zrelaksować w łazience. - powiedziała kończąc mycie
naczyń.
-Też chyba tak zrobię,
ale najpierw zaniosę ci twoje rzeczy do pokoju, co ty na to ?
-Jeżeli Tobie się
chce. Wiesz, co masz zrobić dziś, zrób jutro, będziesz miał
dzień wolnego.
-Mam inny tok myślenia.
-No cóż. To ja lecę,
dzięki za wszystko.
-Nie ma sprawy.
Dziewczyna zniknęła,
a ja zostałem jeszcze w kuchni siedząc i odpoczywając. Usłyszałem
dzwonek swojego telefonu i wyciągnąłem go z kieszeni.
-Cześć Siva. -
przywitałem się z kolegą.
-Hej. Chciałem się
tylko upewnić czy na pewno przylecicie z Agnes.
-Pewnie, dzisiaj całe
popołudnie chodziliśmy po sklepach, więc nie przyniesiemy wam
wstydu wyglądem.
-Okey. To dobrze.
-Widzę, że stresik
łapie, co ?
-No wiesz, nie często
bierze się ślub.
-W głowie mi się nie
mieści, że za parę dni będziesz w związku małżeńskim.
-Uwierz mi również.
-Trzymaj się tam i nie
mdlej.
-Okey, okey.
-To na razie.
Rozłączyłem się
śmiejąc z jego zdenerwowania, chociaż nie ma się co dziwić.
Podniosłem się z siedzenia i poszedłem po nasze rzeczy, które po
chwili znalazły swoje miejsce w naszych sypialniach. Słyszałem, że
Agnes napuszcza wodę do wanny, więc zostawiłem jej torby obok
szafy i wyszedłem. Zszedłem na dół i nie wiedząc czemu zasiadłem
przy fortepianie grając jakąś melodię. Po chwili złapałem
kartkę papieru i długopis, a fala słów mnie obmywała z każdej
ze stron. Zadowolony z rezultatów zacząłem śpiewać z melodią.
Chyba stworzyłem kolejną w moim życiu piosenkę. Zadowolony
wróciłem na górę z kartką papieru. Było już grubo po północy,
ale ja wcale nie czułem zmęczenia. Opadłem na łóżko
przyglądając się mojej świeżej twórczości. Ponownie usłyszałem
rozbrzmiewający dzwonek mojej komórki.
-Słucham ? -
odebrałem.
-Bogu dzięki ! Chociaż
ty Nathan odebrałeś.
-Scooter, a wiesz może,
że u nas jest już noc ?
-Znowu zapomniałem o
tej strefie czasowej. Mniejsza o to. Słuchaj, wysłałem Wam na
maila harmonogram waszej wizyty w stanach, więc jakbyś mógł to
przekaż reszcie załogi.
-Wysyłałeś już nam
harmonogram.
-No tak, ale zaszły
pewne zmiany, więc jest i nowy harmonogram.
-Jakie zmiany ?
-Przylecicie tydzień
wcześniej.
-Ale wiesz, że Siva ma
w ten weekend ślub ?
-Wiem, wiem.
Przylecicie bez niego. Niech tam sobie ma ten miesiąc ślubny, jego
nie będę za nic ścigał, niech się cieszy tym stanem.
-Czyli kiedy wylatujemy
do Stanów ?
-Dokładnie piątego
października, to sobota, a od poniedziałku zaczynamy prawdziwą
pracę, a nie to co macie teraz.
-Co się czepiasz.
-Nie czepiam się. -
roześmiał się. - Jak promować to po całości. Załatwię Wam
tutaj taki rozgłos, że cały świat o Was usłyszy.
-Nic nie obiecuj, okey
?
-Mówię ci, że tak
będzie.
-Fajnie, że chcesz
tego tak bardzo jak my, ale nie licz na też nie wiadomo co.
-Zobaczysz, że z tej
setki osób, które was znają zrobią się miliony.
-To my mamy już setkę
fanów w Stanach ? - zaśmiałem się.
-Mam dużą rodzinę. -
również zaczął się śmiać. - To dla Was ogromna szansa.
-Wiem. Fajnie było by
być sławnym w Stanach.
-I tak będzie. A skoro
u Was jest noc to idź spać.
-Miłego dnia.
-Dobranoc.
Rozłączył się, a ja
z nadziejami na przyszłość, nową piosenką i głową pełną
marzeń, ale również lęku przed tym co spotkam w Stanach poszedłem
wziąć prysznic. To ostatnie tygodnie w domu, później zacznie się
harówka.
Hej !
Wiem, że mnie nie było tydzień temu, jestem tego świadoma, ale takie życie, co poradzę ?
Oto i perspektywa Nathana, która miała pojawić się już wcześniej ;)
Cieszę się, że spodobał się Wam poprzedni rozdział. Miałam taką cichą nadzieję, że się Wam spodoba.
Nie zabieram więcej czasu.
<3
#WordOfMouthTour
PS. Już od jakoś półtora tygodnia tworzy dla Was szesnastolatka :)