#Agnes
Londyn – stolica
Wielkiej Brytanii, miejsce w którym zawsze chciałam żyć,
pracować, miejsce pełne życia, ludzi, kultur, języków. Miejsce,
o którym wiele osób marzy, dla niektórych to brama do lepszego
życia. Wiele ciekawych miejsc do zobaczenia, wiele ciemnych uliczek,
w które nikt nie chciałby trafić w ciemną, zimną noc. Pełne
życia serce wyspy, a ja czułam się w nim samotna. A jeżeli tak
nie było to czułam wielką rozpacz, bo dzień wyjazdu Nathana
wypadał właśnie dzisiaj.
Zastanawiałam się jak
to teraz będzie wyglądało. Ostatnimi dniami i tak byłam sama w
tym ogromnym mieszkaniu, chociaż każdego dnia wracałam do niego z
ogromną nadzieją, że jednak zobaczę w nim Nathana, albo chociaż
kogokolwiek. Oczywiście tak nie było, jedynie w piekarniku czekał
na mnie ciepły obiad, który uświadamiał mi o tym, że paręnaście
minut temu był tutaj Nathan, a ja się spóźniłam.
Zimne powietrze
pierwszych dni października było już wyczuwalne i odczuwalne od
paru dni. Zmęczona i smutna zwlokłam się z łóżka, była sobota
powinnam pospać dłużej, ale chciałam po prostu porozmawiać z
Nathanem przed tym jak zniknie mi z zasięgu wzroku na długi czas.
Nienawidziłam tej pory
roku, była okropna. Byłam taka osłabiona, blada i bezosobowa.
Wykasłałam się i weszłam do łazienki. Nawet nie spojrzałam w
lustro, bo nie chciałam widzieć tej bladej zmory jaką teraz byłam.
Wzięłam ciepły prysznic, umyłam zęby i nakładając jedynie
lekki krem koloryzujący zakończyłam swoją poranną toaletę.
Nałożyłam na siebie przypadkowy zestaw i spięłam włosy. Zeszłam
na dół.
-Cześć ! - Nathan
przyjaźnie się ze mną przywitał. - Myślałem, że będziesz
dzisiaj dłużej spała. - podszedł do mnie, żeby dać mi buziaka w
policzek i wrócił do robienia kanapek. - Ale chyba się nie
wyspałaś, co ?
Poruszyłam ramionami i
podeszłam do lodówki, tam przyglądałam się jej zawartości przez
dłuższy czas, po którym wyjęłam sobie twarożek ze szczypiorkiem
i podałam go Nathanowi, który zgodził się na zrobienie mi
kanapek. Zalałam kubek z herbatą i usiadłam do stołu czekając na
Nathana ze śniadaniem.
-Masz jakieś plany ? -
dosiadł się do mnie.
-W piątek wyjeżdżam
do rodziców.
-A co będziesz robić
do piątku ?
-Mam szkołę. -
ugryzłam kanapkę.
-Przecież nie możesz
wpadać w rutynę.
Chyba już w niej
wylądowałam.
-Nie masz żadnych
zdjęć ?
-Nie.
-Do tej pory nie miałaś
żadnych.
-Bo najwyżej mnie nikt
nie potrzebował. Nathan to nie jest tak, że w każdym tygodniu je
mam. To albo jest, albo go nie ma.
-Okey.
-Lepiej mów jak się
czujesz przed wylotem ?
-No wiesz, te parę
godzin jakie mnie czekają w samolocie jakoś mnie nie cieszą, ale
sam pobyt tam mnie bardzo cieszy. Tam jest ciągle ciepło.
-Nie to co tutaj. -
celnie zauważyłam.
-Taki mamy klimat. -
uśmiechnął się. - Jakoś niewyraźnie wyglądasz.
-Zdaje ci się.
Usłyszeliśmy dzwonek
do drzwi i Nathan poszedł otworzyć. Po chwili usłyszałam męski i
żeński głos na korytarzu oraz dźwięk kółek z walizek na
panelach. Po chwili do kuchni weszła Caroline z Max'em.
-O cześć kochanie. -
Caroline szybko mnie zauważyła. - Jak ja cię dawno nie widziałam
kruszynko.
-Tak jakoś wyszło. -
dodałam.
-Cześć Ag.
-Hej Max. - wróciłam
wzrokiem do swoich kanapek.
-Widzę, że
załapaliśmy się na śniadanko. - zaśmiał się kolega Nath'a.
-Wiecznie nie
najedzony. - Nathan wrócił na swoje miejsce przy stole, a goście
zaczęli szperać po szafkach i lodówce. - Czujcie się jak u
siebie.
-A nie widzisz, że
właśnie tak się u ciebie czujemy Lil Natty. - Caroline wystawiła
mu język.
-To, że jesteś
starsza nie oznacza, że możesz mną pomiatać. - dodał Nathan.
-Nie wypominaj mi
mojego atrakcyjnego wieku, zresztą ja zawsze Tobą pomiatam kochany.
- uśmiechnęła się do niego słodko.
-Nie pozwalaj sobie. -
droczyli się dalej.
-To ty sobie nie
pozwalaj, bo tak cię ubiorę w LA, że się ośmieszysz.
-Uważaj, bo ci na to
pozwolę. Przypomnij mi raz jeszcze dlaczego ty z nami jedziesz ?
-Nathan ! - rozbawiony
Max podniósł głos. - Zakończ to.
-Nie widzisz, że
prowadzimy miłą przyjacielską konwersację między sobą ? - dodał
ze śmiechem Nathan.
-Nie. - a po chwili
dodał - Oddaj !
-Za późno. Już
ugryzłam. - Caroline z nadgryzioną kanapką i kubkiem parującej
czarnej kawy dosiadła się do nas.
-Teraz sam zacząłem
się zastanawiać nad tym dlaczego z nami jedziesz.
-Wiesz co George ? Jak
bym miała pod ręką coś czym mogłabym cię uderzyć to nie
zawahałabym się ani chwili.
-Na szczęście nic nie
masz. - Max pociągnął z jej kubka dużego łyka kawy.
-O ty ! - Car kopnęła
Max'a w piszczel, przez co zaczął boleśnie wydawać z siebie
dźwięki. - I dobrze ci tak. - odebrała swój do połowy opróżniony
kubek.
Chyba tutaj nie
pasowałam i nawet nie czułam się tutaj widoczna, po prostu
zajmowałam miejsce i zużywałam tlen. Nic więcej. Obserwowałam
ich wspólne docinki i aż miałam ochotę się stąd ulotnić, ale
postanowiłam tego nie robić, bo jednak też należę do tego
towarzystwa, a nie chciałam spędzać tych ostatnich chwil Nathana w
domu z dala od niego.
-Pewnie będziesz
tęsknić za Nathanem, co ? - zapytał mnie Max.
-Pewnie, że tak, ale
już się przyzwyczaiłam, że się ostatnimi dniami ciągle
mijaliśmy. Nie oczekuję od niego pełno dniowej opieki, przecież.
- próbowałam, żeby zabrzmiało to jak żart, a wyszło jak
oskarżenie.
-Faktycznie ostatnio
nie spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Przepraszam cię za to.
-Nie tłumacz się.
Przecież sama ci mówiłam, żebyś żył swoim rytmem i nie
przejmował się mną. Pójdę po leki.
Wyszłam nie chcąc
brnąć w ten niebezpieczny temat. Nie chciałam mu zarzucać winy,
ale z drugiej strony czułam się przez niego zaniedbana, ale
najwyraźniej muszę w końcu dorosnąć. Może ja faktycznie dalej
potrzebuje czyjeś opieki, kogoś kto by stał nade mną i dyktował
mi co mam robić ? Nie tak miało być.
Wyszłam na korytarz,
gdzie stały cztery ogromne walizki i jedna większa torba podróżna,
weszłam na schody i szybko je pokonałam. I chyba za szybko to
zrobiłam, bo na szczycie zakręciło mi się w głowie. Złapałam
się poręczy i gdy minęło już to niemiłe zaćmienie poszłam
dalej. Otworzyłam drzwi do swojego ślicznego pokoju, który bardzo
lubiłam i wyjęłam leki, które popiłam wodą z kranu. Usiadłam
na łóżku i bezczynnie wpatrywałam się w niebo za oknem.
-Można ? -
przestraszona odwróciłam się do źródła głosu.
-Tak. - odpowiedziałam
niepewnie widząc brązową czuprynę Nathana w drzwiach.
Wróciłam wzrokiem do
okna, a chłopak powoli dosiadł się do mnie również wpatrzony w
niebo, po dłuższej chwili ciszy się odezwał.
-Też jestem smutny, że
muszę stąd wyjechać.
-Na pewno nie jesteś.
-Skąd masz taką
pewność ?
-Bo mam oczy i widzę,
że się cieszysz tym wyjazdem i wcale mnie to nie dziwi. To twoje
życie, wymarzone życie, więc cieszę się twoim szczęściem.
-Pod tym względem to
faktycznie się cieszę, ale nie chcę cię zostawiać tutaj samą.
-Przecież sobie
poradzę. Chyba wiedziałeś na co się godzisz, kiedy mi
proponowałeś wspólne mieszkanie ?
-No tak, ale nie chcę
cię tak zaniedbywać.
-Przestań. -
spojrzałam na niego, a ten po chwili zrobił to samo. - Też byłam
świadoma tego rezultatów, więc nie ma o czym mówić. Kiedy masz
samolot ?
-O 12:52.
-Powinniście się
zaraz zbierać.
-Mamy jeszcze chwile.
-Spakowałeś wszystko
?
-Tak.
-Ile masz walizek ?
-Trzy.
-Wszystkie full capy
brałeś ?
-Nie, tylko część.
Uśmiechnęłam się
pod nosem.
-A które ?
-Tylko te ulubione i
nowe.
-Przylecisz na święta
?
-Raczej tak. Powinniśmy
wrócić jakoś pod koniec roku.
-A później ?
-Co później ?
-Co będziecie robić
później ?
-Pewnie nagrywać
teledyski, przygotowywać promocje płyty. Może nasunie się coś
jeszcze.
-Cieszę się, że się
spełniasz.
Uśmiechnął się i
zamilkliśmy.
-Jess wspominała, że
do ciebie przyjedzie.
-Kiedy ? - spojrzałam
na niego.
-Jakoś w środę, albo
czwartek. Odebrałabyś ją z dworca ?
-Pewnie, ale dlaczego
przyjeżdża ?
-Żebyś nie była
sama, zresztą bardzo chciała tutaj przyjechać po pierwszym
trymestrze.
-Ale przecież pierwszy
trymestr kończy się dopiero w piątek.
-U niej jakoś
wcześniej się kończy, więc się jej spodziewaj, zresztą jeszcze
ma zadzwonić do ciebie.
-Fajnie.
-No, to sobie
posiedzicie razem. Masz pewnie teraz dużo egzaminów, co ?
-Zawsze tak jest na
zakończenie trymestru.
-Pewnie zdasz wszystko
na najwyższą ocenę.
-No nie wiem. -
uśmiechnęłam się.
-Zejdziemy na dół ?
-Już się zbierasz ?
-Muszę. - powiedział
z ociąganiem. - Na pewno nie chcesz pojechać z nami na lotnisko ?
Wróciłabyś taksówką.
-Nie. Wolę się z Wami
pożegnać tutaj na spokojnie. Tam pewnie będzie tłum fanek.
-Jak wolisz.
Zeszliśmy na dół,
gdzie Caroline rozmawiała z Max'em w kuchni.
-Pewnie się cieszysz,
co ? Zobaczysz się wreszcie z Niną.
-Tak. Ostatnio nawet
nie mieliśmy czasu ze sobą porozmawiać, bo miała dużo pracy i
nie miała chwili wytchnienia.
-Też się cieszę, że
się z nią spotkam.
-A ja się cieszę, że
się w końcu opalę. Zazdroszczę ci karnacji.
-No wiesz. - dziewczyna
ostentacyjnie nawinęła swoje brązowe loki na palca. - Ma się
jednak te hiszpańskie korzenie.
-Hiszpańskie ? -
zapytałam, a ci zorientowali się, że ich obserwujemy.
-Moja mama stamtąd
pochodzi.
-A tato jest
stuprocentowym Anglikiem. - uzupełnił Max.
-No tak. - uśmiechnęła
się. - Czyli już jedziemy ?
-Tak. - Nathan się
odezwał.
-Nie lubię pożegnań,
więc zróbmy to szybko. - szepnęłam do niego, gdy goście wstawali
od stołu.
-Ja też ich nie lubię.
Wyszliśmy na korytarz,
gdzie stały już walizki Nathana. Nathan wyjął z szafy kurtki i
oddał je do swoich właścicieli, ci zwinnie je założyli, ale
oczywiście Caroline, która jest stylistką poprawiła nieco strój
Max'a, a ten tylko westchnął i przewrócił oczami.
-To co ? - Nathan
spojrzał na mnie niepewnie.
-Miłego lotu. -
uśmiechnęłam się tuląc go.
-Gdyby coś się działo
to dzwoń, pisz, cokolwiek.
-Nic się nie będzie
dziać. - odsunęłam się do niego i podszedł do mnie Max.
-Trzymaj się mała.
-Cześć Max. Pozdrów
ode mnie Ninę.
-Pewnie. - uśmiechnął
się wypuszczając mnie z ramion.
-Czyli ponownie
zobaczymy się dopiero za trzy miesiące ? - Caroline podeszła do
mnie powoli.
-Tak wypada. -
przytuliłam ją.
-Znowu się nie
nagadałyśmy. - roześmiała się dźwięcznie.
-Takie życie. -
odsunęłam się od niej.
Każde chwyciło swoje
walizki i Max z Car wyszli złapać windę. Nathan jeszcze został.
-Mieszkanie jest już
opłacone, więc o to się nie martw. Z twoimi rodzicami ustaliliśmy,
że ktoś tutaj z Tobą później przyjedzie, ale to pewnie jeszcze
dogadacie jak pojedziesz do Gloucester. Jess pewnie też ci się
zwali na głowę, bo ona ma ostatnio dużo wolnego. Gdybyś czegoś
jednak potrzebowała to daj znać.
-Nie martw się. -
uśmiechnęłam się.
-W takim razie do
zobaczenia. - dał mi buziaka w policzek i wyszedł odwracając się
jeszcze z promiennym uśmiechem.
Chwilę później winda
z nimi zjechała na sam dół, a w oknie widziałam ich wsiadających
do mini vana. Pomachałam jeszcze Nathanowi i tak oto w ten sposób
znowu zostałam sama. Zeszłam jeszcze na dół upewnić się, że
zamknęłam drzwi i poszłam do kuchni posprzątać po śniadaniu.
Hej !
Nathan wyjechał. I co dalej ? Ja wiem, a wy wiecie ?
Do następnego <3